Rozdział 14.

195 15 0
                                    

Ja byłam z One Direction.. byłam z nimi. To co się stało.. przecież.. było tak realne.

Niewiadomo kiedy nastał wieczór. Wypytywałam Louisa o różne rzeczy. Szczerze? Różnił się trochę od tego, którego poznałam. Jego oczy były zielone, a nie błękitne. Reszta.. prawie taka sama.

Moje myśli nadal nie potrafiły się pozbierać w jedną, logiczną całość.

Nie przespałam pół nocy. Sen sam do mnie przyszedł..

*miesiąc później*

Jak się okazało.. tymczasowo jestem sparalizowana od pasa w dół. Uczęszczam regularnie na rehabilitację, lecz.. to bardzo boli. Można powiedzieć.. że jestem z tym Louisem. Marcel czasami do mnie wpada z odwiedzinami. Nathana jeszcze nie widziałam. Dziwne..

-Ałć.. - poraz kolejny syknęłam siadając na wózek. Szpital stał się moim drugim domem. Nie mogłam stąd wyjść, dopóki nie będzie wszystko ok. Czasami.. czuję się przybita, opuszczona..

Jednak.. miłość, jaką darzy mnie chłopak.. jest ogromna. Szczęściara? Może..

Jadąc przez korytarz dostrzegłam stary plakat One Direction. Z opowiadań mojej mamy.. zakończyli działalność mając około 40 lat, a nie jak wtedy było, ze po trzech. Akurat to mi się nie zgadza. Patrząc na dziadka Tomlinsona, a na niego.. stwierdzam, że są bliźniakami. Oboje identyczni.. po za wspomnianymi wcześniej przeze mnie oczach. Inna barwa.

-Za dwa dni wypisują Cię do domu, cieszysz się? - powiedziała Majka siadając na krzesło obok w szpitalnej stołówce. -Jeju.. twój boy.. skąd go wytrzasnęłaś? - pisnęła podekscytowana.

-Sama nie wiem.. jest aniołem. To prawda, że siedział przy mnie cały czas? - w odpowiedzi przyjaciółka kiwnęła głową na tak. -Wow.. jeszcze nigdy nikt nie zrobił.. czegoś takiego.

-To się nazywa miłość kochana, zaraz wracam - uśmiechnęła się i skierowała w stronę toalety.

Miłość.. cieżkie słowo..

-Nie było muffinek waniliowych, więc wziąłem Ci czekoladowe, ej.. gdzie sie patrzysz? - powiedział Louis, machając mi przed twarzą. Przez drzwi wszedł jego dziadek. Zaniemówiłam.

-Witajcie dzieci.. Ludwiku, czy przyniósł byś mi kawę? - zapytał staruszek. Zostaliśmy sami. Dlaczego czuję się dziwnie?

-Dzień dobry.. - cicho się odezwałam.

-Dzięki za uratowanie życia.. - powiedział poprawiając okulary. Zamurowało mnie.

-O czym pan mówi?

-Posłuchaj.. każdy Ci wmawia, że nie cofnęłaś się w czasie. To nie jest prawda. Wszystko to, co było "snem" naprawdę się okazało. To ty stwierdziłaś, że mam zanik pamięci. Następnego dnia zabrali mnie na terapię. Potwierdzili twoje słowa. Niestety był to koniec twojej misji. Kazali Cię odesłać..

Zaplanowali, że "niby" miałaś wypadek i tak dalej. Dziękuję Ci. Również dzieki tobie.. ożeniłem się z Eleanor. Moje życie nabrało odpowiedni kierunek. Także.. One Direction grało przez wiele świetnych lat. Pogodziłem się z Harrym. To dla Ciebie - podał mi zdjęcie. Wzruszyłam się.. ta fotka była zrobiona.. niedługo po tym jak opiekowałam się Louisem. Łzy pociekły mi po policzkach.

-Wierzyłam.. wierzyłam, że to stało się naprawdę.. - wyszeptałam.

-Mam wspaniałego wnuka.. między wami wszystko dobrze?

-Chyba tak.. po prostu twoja kopia..  - spuściłam głowę..  - mieszkasz z moją babcią?

-Tak.. Louisku, co Cię tak długo zatrzymało - zaśmiałam się na te słowa.

-Dziadku nie przy ludziach.. kolejka była.. to co,jedziemy na rehabilitację? - zapytał.. mój chłopak. Z uśmiechem kiwnęłam głową na tak. Teraz z potwierdzeniem.. aż chce mi się żyć.

(...)

-Uważaj bo spadniesz! - krzyknęłam, dławiąc się śmiechem. Ktoś tu odziedziczył po dziadku poczucie humoru..

Pobiegłam w stronę Louisa. Tak niefortunnie mnie złapał, że oboje wpadliśmy do wody. Dobrze, że nie byłam pomalowana. Chlapaliśmy się dobre 30 minut, aż nie wygoniła nas moja mama.

Wpadliśmy do mojego pokoju i opadliśmy na łóżko. Ups.. w mokrych ciuchach.

-Kocham Cię.. - wyszeptał.

-Ja Ciebie też.

--------------------------------------------------------

Buu.. taki dość krótki rozdział, ale.. kolejny będzie dłuższy, więc musiałam napisać tzw. przejście :D

Change time. (L.T FanFic.) ✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz