Bez wyjścia

103 9 1
                                    

   Głos był znajomy, jednak nie był to głos mojego towarzysza niedoli, tylko inny, chociaż tak samo dobrze znany. W pamięci szybko przeskanowałem, komu dorobiłem klucze do domu. Całemu zespołowi + Shoya w prezencie.
   Westchnąłem z rezygnacją, ale odpowiedziałem:
- Witaj... Mia.
   Podszedłem do ściany i przekręciłem gałkę natężenia światła. Kuchnia i salon wypełniły się delikatną poświatą.
   Z tej poświaty wyłonił się jak zawsze idealny Mia. Postanowił porwać z kuchni resztki jedzenia, w efekcie czego jadł teraz ketchupowe chipsy i popijał je winem. Jakim cudem nie było mu niedobrze to ja nie wiem...
   Blondym upił łyk wina, po czym odstawił kieliszek na blat, na którym stała już od dawna niepodlewana, żałosna, uschnięta roślina.
- Martwiłem się o ciebie.
   To zdanie sprawiło, że momentalnie się roześmiałem.
- Ty martwiłeś się o mnie? Proszę cię, nie odzywałeś się prawie miesiąc!
- Bo może byłem zajęty? - Uniósł brew - Przypomnij sobie jak ciężko musimy harować.
   Mój śmiech przybrał na sile.
- Nie wiem, nie pamiętam, od miesiąca siedzę tu jak odludek, a mój własny zespół ma mnie w dupie!
- Mejibray jest...
- Mejibray jest własnością Tsuzuku. - wtrąciłem mu się w zdanie. Na moją twarz wstąpił grymas dziecka, które po kolei wyrzucało z siebie swoje żale - Mejibray może być własnością Tsu, ba, on jest duszą tego zespołu, ale to my jesteśmy jego sercem. A on zachował się tak, jakbym chciał go zastąpić w roli duszy... hm, może chcę? - odezwałem się po chwili namysłu, obserwując reakcję gitarzysty.
   Ten przybrał kamienną twarz, była tak zagadkowa, że zacząłem się zastanawiać czy to jego normalne emocje, czy nadmiar botoksu?
- Odejdziesz z Mejibray? - odezwał się nagle z poważną miną, patrząc mi w oczy.
   Śmiało odwzajemniłem spojrzenie, pragnąc by nie zobaczył w jego lekkiej świetlnej poświacie jakichkolwiek śladów łez. W tym jednym zdaniu zawarł wszystkie moje obawy.
- Nie wiem, przecież to nie ode mnie zależy. - Zmusiłem się do gorzkiego uśmiechu.
- O mój Boże, Koichi! Wszystko zależy tylko od ciebie! - zakrzyknął entuzjastycznie - Wystarczy, że się pogodzicie.
   Moje łzy momentalnie ustąpiły. Zastąpił je gniew i pewnego rodzaju rozczarowanie.
- Pogodzimy... - powiedziałem wolno - wiesz ile mamy takich sytuacji na koncie w czasie trwania naszej znajomości? - Gitarzysta pokręcił głową - Całą masę. Jakieś zniknięcia na kilka dni, pijaństwo, napady paniki... Nie, to wszystko już było i to wszystko stale dzieje się od kilku lat. Od kilku lat jestem jego stałą deską ratunku i wiesz co, Mia? Ja mam dość, ja mam po prostu dość bycia częścią świata Tsuzuku!
   Mia słuchał mnie z szeroko otwartymi oczami. On wiedział, że sytuacja jest tragiczna, ale nigdy nie dane mu było poznać tej ciemnej strony Tsuzuku. Ona była zarezerwowana dla mnie. Skołowany, usiadł na blacie i postukał w niego palcem.
- Czemu ja nic o tym nie wiem?
- Bo go nie kochasz i nie znasz jego choroby. A przynajmniej wszystkich jej stadium - oznajmiłem z nietypowym spokojem - ale ja już tak. - zniżyłem głos do ledwo słyszalnego szeptu.
   Nie spodziewałem się, że powiedzenie tego na głos będzie takie proste. Nie spodziewałem się, że Mia na moje rewelacje upuści na podłogę paczkę chipsów. Ketchupowe cheetosy rozsypały się na panelach.
- Aż tak zaskoczony? - Nie umiałem powstrzymać uśmiechu.
- Zawsze wydawało mi się, że jesteście tylko kolegami.
- Nie wydawało ci się, raczej nie przekraczaliśmy granicy bycia kumplami. I już raczej nie przekroczymy, bo nie będę w Mejibray.
- Przestań pierdolić głupoty. - Najwyraźniej szybko pozbierał się po moich rewelacjach. - Wystarczy, że napiszesz tą wesołą piosenkę.
- Mam już wesołą piosenkę. - Na moich ustach zagościł szeroki uśmiech. Tak naprawdę nie miałem żadnego utworu, więc to będzie jedna wielka improwizacja. Wszedłem na stół jadalny i zacząłem się kiwać na boki, nucąc:

"Jadę pustą szosą
Asfalt paruje
Deadline mnie goni
A mam to wszystko w dupie
Telefon już dzwoni
Może to przyjaciel?
Może to wróg?
A może...?

For musicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz