Jest wyjście

89 8 2
                                    

   Denerwowałem się tak bardzo, że nie mogłem spać. Noc upłynęła mi na czytaniu komentarzy pod moim "nagim" zdjęciem. Fani zareagowali bardzo entuzjastycznie, chyba stęsknili się za moją denerwującą osobą. Wiadomość z gratulacjami wysłał mi nawet menager. Mia i Meto podzielili się swoją radością w SMS-ach. Od Tsuzuku oprócz zapytania o mój powrót nie dostałem nic... jakbym jeszcze czegoś chciał.
   Chciałem wrócić do czegoś, co od początku tworzyłem.
   Powinienem był się wyspać, może teraz nie straszyłbym siebie w lustrze wielkimi workami pod oczami. Nie dało się ich zakryć absolutnie niczym, więc chyba byłem na nie skazany. Dla lepszego samopoczucia zrobiłem sobie pełną tapetę, ułożyłem różowe włosy w piękną kitkę i założyłem swój biały komplet w pomarańczowe wzory od Vivienne Westwood. Jak się żegnać to w dobrym, awantgardowym stylu. Całą stylizację uzupełniły glany 20-stki, ubrane dla ochrony nóg przed ewentualną wywrotką na motocyklu.
   Po wyjściu z domu od razu spojrzałem w niebo. Zapowiadał się piękny słoneczny dzień. Chwyciłem w ręce kask i przyjechałem palcem po pluszu mini - Ruany. Misiek był brudny i zakurzony.
- Słuchaj, skoro masz być ze mną, żeby nie było mi smutno, to zrób tak, żeby nie było mi smutno, ok? - przemówiłem z nadzieją, że misiek posłucha. Pomarzyć zawsze można.
   Tę drogę znałem na pamięć, mógłbym jechać nią z zamkniętymi oczami, gdyby nie te cholerne światła oddalające mnie od celu co jakiś czas.
   Na postojach myślałem o tym czy mój wypocinowy tekst pozwoli utrzymać mi się w zespole. Nie był to do końca wesoły tekst, niósł spore wątpliwości. Był bardziej pociągający niż typowo radosny.
   Wyszło chyba na to, że zaprzeczyłem sam sobie.
   Ustawiłem motocykl pod ścianą, żeby nie przegrzał się zbytnio w słońcu. Sam oparłem się o nią i wcisnąłem sobie fajkę w ustach. Paliłem ją spokojnie, delektując się dymem, dokładnie tak, jak robiłem to przez ostatni miesiąc. Dziś jest ostatni dzień, w którym nie muszę się spieszyć.
   Niedopałek fajki wsadziłem do kieszeni, nie chciało mi się podejść do kosza. Od razu ruszyłem pewnym krokiem do sali prób. W drodze wyciągnąłem z drugiej kieszeni wymiętą kartkę papieru, którą teraz obracałem w palcach. To było moje "to be or not to be" w Mejibray.
   Otworzyłem drzwi salki, czym ściągnąłem na siebie uwagę gitarzysty i perkusisty. Mia posłał mi pełen serdeczności uśmiech a Meto spojrzał na mnie spode łba. Czerwona szminka, którą umalował swoje pełne usta była rozmazana na brodzie i policzku. Tsuzuku leżał na podłodze z zamkniętymi oczami.
   Przyłożyłem palec do ust, pokazując pozostałym, żeby się nie odzywali. Odpowiedzieli mi uniesionymi do góry kciukami.
   Ruszyłem, aż dotarłem do miejsca, w którym leżał wokalista. Wyglądał tak niepozornie z zamkniętymi oczami. Po jego twarzy widziałem, że jest zmęczony, co potwierdzały fioletowe cienie pod oczami. Najdelikatniej jak umiałem, włożyłem mu kartkę w dłoń, nachyliłem się nad nim bardziej i mocno klasnąłem w dłonie.
   Przestraszony Tsuzuku poderwał się z ziemi i odskoczył ode mnie. Widząc to, Meto zaśmiał się.
- Koichi, pojebało cię! - wycedziła przez zęby ofiara mojego zamachu.
- Tylko pojebańcy mogą z tobą pracować. - odpowiedziałem łagodnie.
   Śmiech Meto przybrał na sile. Tsuzuku spiorunował go wzrokiem.
- Oczywiście, Koichi. Oczywiście. - Jeszcze bardziej zmiął pogniecioną już kartkę - To jest ten tekst?
- Tak, to jest ten mój tekst. - zaakcentowałem głośno słowo "mój".
   Wokalista uśmiechnął się lekko i rozprostował w palcach papier. Rozwinął go i zaczął czytać.
   Wyraź jego twarzy zmieniał się dynamicznie, od zażenowania, politowania, niedowierzania aż po czyste wyśmianie! Zwinął kartkę w kulkę i rzucił ją we mnie ze słowami:
- Chcesz wrócić do Mejibray z czymś takim?
- O co Ci chodzi? Miał być wesoły tekst i jest wesoły!
- Nie, Koichi - Zaprzeczył mi - Nie jest. Przeczytaj to na głos.
   Zdenerwowany jak jeszcze nigdy dotąd, rozwinąłem kulkę i zacząłem czytać:

"W nudny dzień
Biały królik wpada do dziury
Wejścia do krainy marzeń i snów
W herbacianym ogrodzie
Zbierają się wszystkie dziwy świata spragnione doznań
Obsłuży cię różowowłosy kapelusznik
Z wdziękiem podający herbatę w rytm tykania odwrotnego zegara
Marcowy zając ma mu to za złe, ale to nie koniec zabawy
Wystarczy, że mocno klaśniesz w ręce!

For musicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz