Założyłam buty, długie spodnie i bluzę z kapturem. Jak nie zrobię tego obiadu to mnie rodzice uziemią na dłużej niż tydzień, a już i tak mam dość szlabanów. Liczę, że jeśli słońce nie dotknie gołej skóry to nie poczuję się gorzej czy coś. Po prostu... wciąż nie mogę w to uwierzyć.
Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi widząc w nich zaskoczonego Rinora. Co on tu kuźwa robi?!
- Kurczę nie zimno ci?
Jego śmiech wywołał u mnie chęć przywalenia mu. Chciałam zamknąć drzwi, ale je zablokował.
- Czego chcesz?
- Nie tak ostro...
Zmarszczył brwi i spojrzał w moje oczy. Dziękowałam za to, że jednak założyłam te soczewki. Choć miałam tego nie robić.
- ... przyszedłem bo... Jest Dorota?
Szybko chciałam trzasnąć drzwiami, ale to wykorzystał i ominął mnie wchodząc na hama.
- Nie. Jest w szkole, czyli tam gdzie powinieneś jej szukać. Właśnie wychodziłam wiec jakbyś łaskawie...
Nie zdążyłam bo chłopak znów się zaśmiał.
- Jakbyś tak wyszła to byś się usmażyła w tych ciuchach. Dziękuj mi, że ci przeszkodziłem.
Dureń po prostu wszedł do salonu. Czy ktoś go zapraszał? Nie!
- Rozgość się, jasne...
Znowu się zaśmiał, a ja wykorzystałam moment by zacząć nie miły temat.
- Przyszedłeś oddać mi może mój naszyjnik?
Widać było, że westchnął. Męczyła go ta sytuacja.
- Rozumiem, że nie chcesz się przyznać, ale to jest już szczyt wszystkiego by wciąż domagać się tego co ukradłaś.
Widać było, że się złości. Odwrócił się i zaczął iść w moją stronę.
- Po co więc tu wszedłeś. Doroty nie ma.
Uśmiechnął się chytrze na co chciałam uciekać. Przerażał mnie.
- Wciąż ci nie podziękowałem za wodę z wazonu i tą całą szopkę.
Staną przede mną a jego złote tęczówki zaczęły lśnić... wręcz świecić. Patrzyłam w nie jak zaczarowana. O ile słowo zaczarowana jest tu na miejscu.
- twoje oczy... jak ty...?
Nie dałam rady nic powiedzieć bo zaczął się do mnie dziwnie zbliżać... Pomału patrzył w moje oczy... w głowie zaczęłam słyszeć dziwne szumy... chciałam ich wysłuchać, ale wtedy jego wzrok powędrował na moje usta by chwilę potem zbliżyć się już za bardzo.
Nie czekając długo strzeliłam go z liścia. To znaczy spróbowałam bo zatrzymał moją dłoń zdziwiony.
- Jak ty...?
- Co ty sobie kurwa myślisz?!
Jednocześnie krzycząc zobaczyłam swój błąd. Chłopak trzymał właśnie moją prawą dłoń i nie reagując na moje próby wyszarpania się zaskoczony patrzył na blizny, które mnie zdradzały.
- Od kiedy to masz?
- O, żeś się odezwał. Puść mnie!
Szarpnęłam się i zabrałam rękę. Na co on oczywiście tylko się wkurzył.
- Odpowiedz.
Nic nie powiedziałam wiec znów jego oczy zaczęły świecić. A ja poczułam znany zapach. Ten sam co wczoraj po ich wizycie! Rinor ręką narysował dwa znaki które się połączyły i w szybkim tempie zniknęły. Zemdlałam.
CZYTASZ
Tajemnica
FantasyMoje życie może wydawać się okrutne a ja głupia. Sama pcham się w niebezpieczeństwa bo tak podpowiada mi instynkt. Instynkt, który zostanie spotęgowany o stokroć przez nowo poznanych przyjaciół i nową prace. Fakt, że jestem inna wśród tylu innych sp...