Rano wszystko poszło jak w zegarku. O siódmej pobudka i śniadanie. Ostatnie pakowanie i pożegnanie z rodziną. O dziwo zarówno mama jak i tata mnie przytulili. Cieszy mnie to. Nie olali mnie jeszcze tak całkowicie. Wciąż nie mogłam uwierzyć też w to, że kilka dni temu wiedzieli o wszystkim, o magii, o akademii, a teraz tylko przez jeden czar potrafili o wszystkim zapomnieć.
O dziewiątej czekałam na samochód i wsiadłam od razu jak się pojawił. Wpierw oczywiście wsadzając moje bagaże do bagażnika. Każdy przywitał mnie uśmiechem i czymś na kształt pocieszenia. Nie koniecznie chciałam jechać do tej akademii, ale chyba o tym nie wiedzą, skąd więc ten wyraz twarzy?
Jedziemy już co najmniej godzinę, a ja od początku gapie się w okno. Reszta o czymś gada, śmieję się. Jak normalne nastolatki, a nie czarownicy. Moje myśli krążyły wokół dokumentów jakie były na pendrive od agencji. Nie wiem jak to ma wszystko działać, w sumie to nic nie wiem. Zgodziłam się na to wszystko nie wiedząc na co się piszę.
Każdy prawie dokument był o zaginięciach. O tajemnicach miasteczka Horfix, w którym jest akademia dla magicznych. Czytając to czułam się źle... Nikt mi nic nie wspomniał, że będę się zajmować zaginięciami, morderstwami czy choćby zagłębiać się w tematy tak głębokie i poważne. Mogłam to przewidzieć, oczywiście, ale czy na początek nie powinnam tylko segregować takich dokumentów?
- Ej Różyczka co tak cicho siedzisz? Martwisz się?
Mark siedział na miejscu pasażera obok Rina, który prowadził samochód. Czyli dokładnie na skos ode mnie.
- Mówiłam, nie nazywaj mnie Różyczką.
- Bo co?
Wszystkie moje uczucia jakby się nagle spotęgowały. Kurwa. Nie odezwałam się by nie palnąć głupoty. Coś jest z moimi rękami... cała się trzęsę. Dosłownie. Mark się zaśmiał, a wraz z nim reszta.
- Nie dąsaj się. Będzie fajnie. Ja dobrze wspominam pobyt w akademii i...
Nie słuchałam go. A mówił dużo. Skupiłam całą swoją uwagę na dłoniach. Schowałam je szybko krzyżując ręce na klatce piersiowej. Miałam ochotę komuś przywalić lub wyskoczyć z pędzącego samochodu.
- Daleko jeszcze?
Asia zadawała to pytanie już od ponad godziny. A mówiłam, że jedziemy już właśnie około godziny? Tak, coś tam mówiłam.
- Spokojnie Asia, za godzinę będziemy na miejscu.
- Godzinę?!
Moje nerwy znowu wzrosły kiedy dziewczyna krzyknęła więc zacisnęłam powieki odkręcając głowę w stronę okna.
- A czego się spodziewałaś? Że akademia jest dwie minuty od miasta?
Rin najwyraźniej nie miał ochoty słuchać kłótni Marka i Asi, o ile nie Marka i Dina bo chłopak rwał się już do pomocy dziewczynie.
- Miałam nadzieję, że nie jest dalej niż godzina drogi...
Wszyscy na chwilę ucichli. Wtedy uspokoiłam się i delikatnie otworzyłam mocno zaciśnięte wcześniej oczy.
- Rose wszystko gra?
Lekko zaskoczona spojrzałam na przednie lusterko gdzie z sekundy na sekundę pojawiały się oczy Rina i znikały by mógł obserwować drogę. Widziałam w nich troskę więc uśmiechnęłam się by się nie martwił.
- Wszystko gra. Dzięki.
- Na pewno? Od początku drogi na ciebie zerkam i nie widzę by było okej.
CZYTASZ
Tajemnica
FantasyMoje życie może wydawać się okrutne a ja głupia. Sama pcham się w niebezpieczeństwa bo tak podpowiada mi instynkt. Instynkt, który zostanie spotęgowany o stokroć przez nowo poznanych przyjaciół i nową prace. Fakt, że jestem inna wśród tylu innych sp...