Rozdział 8

4.7K 305 31
                                    

Już byłam przy drzwiach. Już wychodziłam z tego piekielnego domu, po czym ruszyłam w nieznanym mi kierunku. Czułam się o niebo lepiej mając mój naszyjnik od księżyca. Powietrze miło dotykało mojej skóry, a słońce, choć wciąż nie przyjemne to znośne oświetlało mi drogę.

Nikt mnie nie gonił. Nikt za mną nie krzyczał. Wiec po prostu wróciłam swobodnie do domu. Śmieszne. Szłam przez całe miasto bez butów. No, bo czemu Rinor miałby brać moje buty kiedy mnie wynosił pacan nieprzytomną z mojego domu?!

Dobra. Wdech, wydech i spokój. Musze się opanować i ochłonąć, bo to co się dzieję ostatnio jest mocno pogmatwane.

O dziwo, kiedy weszłam do domu nikt na mnie nie krzyczał. Weszłam do salonu gdzie od razu poczułam zapach wanilii połączony z jagodami. Zaklęcia Rinora. Zdążyłam się zorientować, że zaklęcia mogę wyczuć po przez zapach.

- Rose już jesteś? Pani Kasia mówiła, że jej pomagasz w sklepie. Nie powinnaś wciąż tam być?

Nie zrozumiałam i tylko zmarszczyłam brwi.

- Nieeeee? Rinor zaczął mi wmawiać tak jak Dorocie, że jestem jakąś tam wiedźmą. Uśpił i porwał dureń. Ale wróciłam i jest okej. Myślałam, że zdziwi was fakt, że mnie nie było i w ogóle...

Rodzice popatrzyli po sobie i wzruszyli ramionami.

- Nie mam pojęcia o jakich wiedźmach mówisz, ale do karnawału to o ile się nie mylę jeszcze daleko. A jak zadzwoniła pani Kasia, że cię zabrała to czemu mielibyśmy się martwić. Sama umiesz o siebie zadbać.

I znowu szok. Czy ten dzień nie mógł być gorszy? On znowu to zrobił. Zaczarował, zmanipulował moich rodziców. Oni nie wiedzą nawet, że jeszcze wczoraj cieszyli się z tego, że ich córka jest wiedźmą i umie czarować, a teraz znów nie wierzą w wiedźmy. Co tu u diabła się dzieję? No ja się pytam, czym ja sobie na to zasłużyłam?

- Idę do siebie.

Tyle zdołałam z siebie wydusić po czym po prostu zrobiłam co powiedziałam i rzuciłam się na łóżko. Nie byłam śpiąca, ale może to i dobrze bo jak sprawdziłam wiadomości na kompie to okazuję się, że mam dużo do nadrobienia. A jutro szkoła... Ech...

+++++

- Rose co ty robisz?

Odkręciłam się delikatnie w stronę Fibi, koleżanki z ławki. Potem znów spojrzałam na nauczycielkę, a potem na swój notes. Kuźwa znowu to zrobiłam.

Cała strona była zamazana nieświadomie napisanymi znaczkami w tym dziwnym języku wiedźm czy czegoś podobnego. Już sama nie wiem.

- Rose mówię do ciebie.

Ocknęłam się znów przerzucając wzrok na Fibi,

- Dzwonek już dzwonił. Chcesz zapuścić tu korzenie czy jak?

Westchnęłam sfrustrowana. Ale wstałam i biorąc swoją książkę i zeszyt ruszyłam za koleżanką pod kolejną salę. Jak tylko tam usiadłam zaczęłam czytać te dziwne słowa, które same mi się ułożyły przez pismo automatyczne. Często tak robiłam. Ale po ostatnich wydarzeniach mocniej zwracam na to uwagę.

Słowa układały się w dziwne wzory z których wyszły słowa: atak, ból średni, opatrunek, leczenie, rozmowa, uśpienie.

Te sześć wyrazów powtarzało się kilkakrotnie na moim zeszycie.

- Skąd znasz język miratu?

Podskoczyłam słysząc znany glos Rinora.

- Nie bój się. Chcę pogadać.

TajemnicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz