Francuski pocałunek

24 1 9
                                    

Stałyśmy jeszcze chwilę ze Szwajni i Ozil, kiedy pod szkołą zaparkował jasnozielony samochód marki Ford. Wysiadła z niego J.C. niosąc w rękach magnetofon i klaser wypełniony po brzegi kartkami.

- Witajcie dziewczyki. - Uśmiechnęła się do nas. - Gdzie zgubiły się pozostałę?

- Powinny zaraz być. - Odpowiedziałam.

Byłam gotowa do akcji, zwarta i zacięta. Z największą przyjemnością wgniotłabym twarz Sebastiana w beton i zalać szybkoschnącym cementem. Nigdy... Ale to nigdy nie daruje mu tej durnej piosenki... I nawet te piękne oczy mu nie pomogą...

- Nie mamy dużo czasu, więc musicie podzielić się z nimi wiedzą, którą wam zaraz przekażę. - Spoważiała J.C. - Tutaj jest płyta z muzyką zawierającą sygnał zagłuszający transmisję filmu i melodii hipnotyzującej. Po odegraniu pełnej piosenki będziecie miały maksymalnie dwadzieścia minut na zniszczenie przekaźnika. Jest to zadanie dla Draxi, której kosa i zdolności pozwalają na przecięcie wiązań demonicznej energii.

Mówiąc to wręczyła mi magnetofon.

- A co z demonami? - Zapytała Szwajni.

- Isnieje sposób by ich zachipnotyzować. W tym celu nauczę was kroków opracowanego przez anioły ukłądu tanecznego. W połączeniu z muzyką zawartą na płycie unierochomi demony nawet na pół godziny, pod warunkiem że kontakt wzrokowy nie będzie zaburzany lub nie zatrzęsie się ziemia. Wstrząsy przywrócą ich do stanu pobudzenia.

- Mamy im tańczyć?! - Oburzyłam się. - Przez nich ludzie mogą stracić wzrok, a my mamy tańczyć?!

- Te instrukcje otrzymałam od Arthura. - Odrzekła spokojnie.

Mimo niezadowolenia postanowiłam się uciszyć by nie tracić czasu... Wolałabym nauczyć się jakiejś techniki tysiąca lat bólu, niż tańca. Ale skoro Arthur przekazał te informacje prosto z Nieba, to jestem w stanie się poświęcić i zrobić co do mnie należy... Uratować świat.

Ozil i Szwajni jeszcze chwilę narzekały, ale J.C. skutecznie i szybko przekonała je do swojej racji. Układ zawierał nieskomplikowane figury, między którymi przejścia mogły być różne. Najważiejsze było to, by w odpowiednim momęcie wykonać równocześnie tę samą figurę - przejście z jednej do drugiej mogło być zatem dowolne, jednak Szwajni dzięki swojej znajomości sztuki tańca pomogła nam ogarnąć proste przejścia. J.C. Była doskonale przygotowana. Rozłożyła zwinięty w papier rulon, który okazał się lustrem z anielsiego szkła, które można dowolnie składać i rolować.

Szwajni tak się ono spodobało, że od razu zamówiła u J.C. Jedną sztukę by mogła mieć ze sobą duże lustro o każdej porze i trenować np. kiedy pojedzie na wakacje.

Kiedy tak tańczyłyśmy pomyślałam, że wyglądamy jak girlsband... Z jednej strony nawet fajniez ale z drugiej... Upokażające... Póżniej nauczyłyśmy wszystkiego Nojer i Draxi, które długo dyskutowały z J.C. chcąc wymigać się z nauki układu. Niestety była nieugięta...

W końcu ruszyłyśmy, niechętnie, do największej lublyńskiej stacji telewizyjnej, gdzie mieściła się główna rozgłośnia sygnałów radiowych i telewizyjnych telewizji naziemnej. Komunikacja miejska nie działała, więc musiałam ekspresowo oswoić się kopytami by nadgonić dziewczyny. Na szczęście zostałam obdarowana super siłą, przez co nie męczyłam się i mogłam wyciągać coraz dalej nogi w biegu. Także ostatecznie miałam dziewczyny w zasięgu wzroku.

Mijałyśmy auta stojące na ulicy w bezruchu, siedzący w nich ludzie siedzieli zachipnotyzowani. Przechodnie skłębiali sie przy każdych głośnikach, ekranach czy innym sprzęcie elektronicznym, przez który słychać było tą beznadzieją piosenkę i zapętlony teledysk. Wyglądali jak zombie, a mijając ich rosła we mnie chęć zemsty... Biedni ludzie... Biedna ja! Ta piosenka jest przecież o sytuacji ze szkolnego korytarza!

Manszaft - historia jakiej nie znacieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz