2.

96 12 4
                                    



Mijały miesiące, a związek Ryana i Brendona miał się bardzo dobrze. Spencer i Jon pozytywnie zareagowali na to, że ich przyjaciele są parą, z większością fanów było podobnie, oczywiście znaleźli się tacy, którym się to nie podobało, lecz nimi chłopcy postanowili się nie przejmować.
Zaczęli pracę nad nowym albumem. Wszystko szło w jak najlepszym kierunku.

W ich drugą rocznice Brendon zorganizował im tygodniowy wyjazd, wynajął mały domek w lesie. Doskonale wiedział, że Ryan uwielbia takie miejsca. Chciał żeby to była niespodzianka, więc bez większych tłumaczeń kazał starszemu spakować najpotrzebniejsze rzeczy i wsiadać do auta.
-Brendon, ale powiedz gdzie jedziemy, bo zaczynam podejrzewać, że planujesz mnie wywieźć do lasu, wykorzystać i zabić.
-Spokojnie skarbie, nie zamierzam cię zabić...Wykorzystać może, ale gwarantuję, że też skorzystasz. Ryan, czy ty się rumienisz? To słodkie.- zaśmiał się młodszy.
-Pieprz się.
-No, ale o tym cały czas mówię. Zamierzam się z tobą kochać całą noc.
-Właśnie, nadal nie powiedziałeś, gdzie jedziemy. –Ryan szybko zmienił temat.
-To niespodzianka, ale jestem pewny, że ci się spodoba.
-Ugh, nienawidzę cię.
-Kochasz mnie.- stwierdził Brendon, nie przestając się śmiać.
-No może masz rację, ale teraz cię nie lubię.- odpowiedział z powagą.
-Coraz częściej zaczynam wątpić, że to ja jestem ten młodszy.
-Oh, zamknij się i prowadź.
-No dobrze, dobrze księżniczko.
Po dwóch godzinach byli na miejscu. Brendon zabrał torby z bagażnika, złapał Ryana za rękę i zaprowadził do ich małego drewnianego domku. Tak jak podejrzewał Ryanowi strasznie się spodobało miejsce, które dla nich wybrał
-Kochanie, tu jest cudownie! Dziękuję, że mnie tutaj zabrałeś!
-Jeszcze nie weszliśmy do środka, ale podoba mi się twój entuzjazm.
Wyciągnął klucze z kieszeni i otworzył drzwi. Oczom Ryana ukazał salon z dużą czerwoną kanapą, naprzeciwko której znajdował się kominek. Już wyobrażał sobie, jak razem z Brendonem będą przed nim siedzieć i popijając gorącą czekoladę. Pokój ten połączony był z maleńką ciemnobrązową kuchnią. Na wprost znajdowały się drzwi do sypialni, w której stało tylko ogromne łóżko i komoda, ale i tak wyglądała na bardzo przytulną.
-Zamierzam bardzo dokładnie przetestować to łóżko, a ty mi w tym pomożesz skarbie. –szepnął Ryanowi na ucho jego ukochany.
-Zamknij się.
-Boże jak ja kocham cię zawstydzać. Jesteś taki uroczy, gdy się rumienisz.
- Brendon!
-Tak właśnie będziesz krzyczał w nocy.- zaśmiał się i otworzył kolejne drzwi, za którymi znajdowała się łazienka. Na środku stała duża dwuosobowa wanna. Ryan nie mógł się doczekać, aż będzie mógł z niej skorzystać. Po tak długiej podróży marzył o relaksującej kąpieli.
-Możemy zostać tu na zawsze? Tylko ja i ty?- zapytał.
-Na razie musimy się nacieszyć tygodniem, ale bardzo podoba mi się twój pomysł.- przytulił starszego chłopaka i pocałował go namiętnie. –O ktoś tu jest głodny, chodź zrobimy coś do jedzenia. Masz ochotę na spaghetti?
-Uwielbiam twoje spaghetti, wiec nie mogę odmówić.
-To ty rozpakuj nasze rzeczy, a ja wezmę się za gotowanie. –Brendon pocałował Ryana przelotnie i poszedł do kuchni.

Po godzinie siedzieli razem przy stole i kończyli jeść. Ryan nie mógł oderwać oczu od swojego chłopaka. Kochał go tak cholernie mocno i utwierdzał się w tym, po każdym wspólnie spędzonym dniu. Brendon był sensem jego życia, uratował go w każdym możliwym tego słowa znaczeniu.
-Co powiesz na wspólną kąpiel?- zaproponował młodszy, przerywając tym rozmyślania Ryana.
-Bardzo chętnie, ta podróż była dość mecząca, przyda mi się chwila relaksu.
-No to dalej, podnoś ten seksowny tyłek i idziemy. –złapał Ryana za rękę i zaprowadził do łazienki.
Odkręcił wodę i podszedł do swojego chłopaka i złożył na jego ustach delikatny pocałunek, który starszy oczywiście oddał, przygryzł delikatnie jego wargę, na co Ryan jęknął w jego usta, z czasem pocałunki stały się coraz bardziej namiętne.
-Dobra, rozbieraj się, kąpiel już jest gotowa. – Brendon klepnął Ryana przelotnie w tyłek i sam zaczął ściągać swoje ubrania.
W wannie spędzili prawie godzinę, oczywiście nie obyło się bez wzajemnych pieszczot i obściskiwania. Później przenieśli się do salonu, młodszy rozpalił w kominku, siedzieli i rozmawiali do późnego wieczora. Ryan jak to miał w zwyczaju, zasnął wtulony w swojego chłopaka, ten nie miał serce go budzić, więc przeniósł starszego do swojego łóżka, położył się obok.
Zaczął się zastanawiać nad tym, jakby wyglądało jego życie, gdyby Spencer nie zaproponowałby mu dołączenia do zespołu. Muzyka była sensem jego życia, od zawsze chciał iść w tym kierunku. Tworzyć, przelewać swoje myśli na teksty piosenek. Sprawiać, że choć w małym stopniu, ludzie dzięki jego muzyce będą czuć się lepiej. Jednak wydawało mu się, że jego marzenia zostaną tylko marzeniami. A aktualnie jego życie wydawało się być jeszcze lepsze niż sobie wymarzył, co jest to zasługą chłopaka, który leży obok niego.





Więc w końcu dodałam drugi rozdział. Trochę mi to zajęło, ale jest. Nie wiem, czy ktoś go przeczyta, bo sądząc po wyświetleniach pierwszego, mało kto czyta to opowiadanie. Nie przeszkadza mi to jakoś bardzo, bo pisanie sprawia mi przyjemność, choć ostatnio jakoś ciężko mi to idzie i nie do końca zadowolona jestem z tego, co wychodzi spod moich rąk. Ale co ja Was będę tu zanudzać. Mam nadzieję, że ktoś wpadnie na to ff i nie zawiedzie się jakoś bardzo. Także miłego czytania i do następnego.

this is gospel🌙 rydenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz