※1※

15.5K 499 141
                                    

Basia

To nie była moja wina, że mnie wylali z Durmstrangu. Po prostu znalazłam się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie i nawet jeśli wszystko wskazywało na moją winę, to ja naprawdę stałam tylko przed wejściem do Głównej Jadalni. Jasne, trzymałam różdżkę w ręce i miałam taką minę, jakbym właśnie coś zrobiła, ale się tym nie przejmowała, a ostatnim zaklęciem, które użyłam było tym, które zupełnie zniszczyło salę. Mówiłam, widać w tym moją winę. Zdecydowanie. Ale jak było naprawdę?

※※※

Aby być najlepszą ze swojego ulubionego przedmiotu trzeba ćwiczyć. Sto razy trudniej jest być najlepszą uczennicą ze swojego znienawidzonego przedmiotu. Naprawdę, kto może lubić zaklęcia? Są tak strasznie nijakie. Na dodatek dokładnie tych samych używa się na innych przedmiotach.

Bombarda! – krzyknęłam, ale kawałek głupiej skały nie chciał się rozlecieć. – No, dalej! BOMBARDA!

Huk. Wielki huk. I drobne odłamki latające po całym pokoju. Ogólnie mówiąc, źle dobrana sala do ćwiczeń. Mimo wszystko byłam szczęśliwa. W końcu udało mi się rzucić to zaklęcie!

Pobiegłam na dół w stronę Głównej Jadalni. Po drodze wpadłam oczywiście na jakiegoś chłopaka. Gdy tylko zobaczyłam, kto to, ogarnęła mnie irytacja. No ludzie, cały czas za mną łazi.

– Evan, czy mógłbyś przestać gonić za mną w każdej chwili? Rozumiem, że lubisz mnie irytować, ale mógłbyś wymyślić już coś nowego – zaczęłam mówić, zanim nawet zdążył otworzyć usta.

Odszedł z miejsca naszego spotkania bardzo szybko. Wyglądał na zaskoczonego. Trudno się dziwić, w końcu po raz pierwszy mu dogadałam.

Szarpnęłam za mosiężną klamkę do sali, ale drzwi nie chciały ustąpić. Nie zniechęciło mnie to. Uśmiechnęłam się jak głupia do wrót i odwróciłam się, kiedy usłyszałam głos za plecami.

– Buarbara! – zawołał Karkarow, który dalej, po trzech długich latach, nie potrafił poprawnie wymówić mojego imienia, chociaż powiedzenie Barbara nie jest przecież aż takie trudne.

– Dzień dobry... wieczór – dodałam, gdy zorientowałam się, że jest już dziewiętnasta.

O cholera, zapomniałam o tym, że miałam dziś jeszcze eliksiry. Po raz kolejny.

– Czemu nie wchodzisz? – Dyrektor szarpnął za klamkę. – Hmmm... Alohomora.

Drzwi się rozwarły, a ja byłam przerażona widokiem, który tam zastałam. Wszystko było rozsadzone. Moja twarz momentalnie zrobiła się biała. To tak, jakbym była przerażona tym, że ktoś odkrył moje dzieło bez zgody. Tyle, że to nie było moje dzieło.

– Buarbara, czy ty to zrobiłaś? – zapytał zdenerwowany. Bardzo zdenerwowany. – Daj różdżkę.

Wyciągnęłam drżącą dłoń w stronę dyrektora. Ten szybko wyrwał drewienko z mojej zaciśniętej pięści. Wymruczał pod nosem zaklęcie wskazując na moją różdżkę, po czym ujrzał rozlatujący się kamień.

– No nie, koniec tego dobrego. Nie będę tolerował takiego zachowania. Nie robisz zadań, spóźniasz się albo nawet nie przychodzisz na lekcje, a teraz jeszcze to! Do mojego gabinetu!

No super. Świetne urodziny. Tylko teraz czekać na rozwój wydarzeń...

Ej, James, co to była za dziewczyna? /Syriusz Black/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz