※6※

8.4K 377 102
                                    

Nadia

No nie, zaspałam! Teraz żebym zdążyła na lekcję muszę odpuścić sobie śniadanie. A miałam taką ochotę na herbatę...

Kiedy biegnę korytarzami Hogwartu na zajęcia, a sala od OPCMu jest strasznie daleko od dormitoriów Ravenclawu, liczę, ile czasu mi pozostało do początku lekcji. Przerywam, gdy zatrzymuje mnie mój chłopak i podaje zawiniętą w serwetkę kanapkę. Życzy mi smacznego i znika w tłumie. Nawet nie zdążam mu podziękować. Zachowuje się jak porządny Puchon i za to go uwielbiam.

Torba strasznie mi ciąży na ramieniu. Mimo to nie zostawiłabym mojej książki, nawet gdybym szła tylko na śniadanie. Dopychałam ją jeszcze zanim miałam zajęte ręce. Teraz niebezpiecznie balansuje, tylko częściowo schowana.

Katastrofa dzieje się, gdy potykam się o własne nogi. Nie wywracam się, ale tomiszcze leci ku ziemi, a potem ląduje pod czyimiś stopami. Zmierzam w tamtym kierunku, ale zanim przejdę choćby metr, jakaś dłoń zgarnia moją zgubę z posadzki. Unoszę głowę. Gdy napotykam wzrok szarych tęczówek, moje rysy twardnieją.

– Black, oddaj moją książkę – warczę na szczerzącego się chłopaka. – W tym momencie.

– Spokojnie, mała Krukonko.

Mrużę oczy. Jestem od niego niższa o niecałą głowę, ale on stara się wywyższać jak tylko może. Szkoda tylko, że jego inteligencja jest na tyle mała, że spokojnie zmieściłaby się na powierzchni jednego paznokcia.

– Czemu się tak przejmujesz, że podniosłem twoją książkę... – stara sobie przypomnieć moje imię – Nadia?

– To raczej kwestia, że ją przetrzymujesz – mówię, próbując przy okazji mu ją zabrać.

– Nie uszkodzisz sobie ręki, jak będziesz tak sięgać? – pyta ironicznie, robiąc krok do tyłu. – Przydadzą ci się jeszcze na meczach.

– Mam niejasne przeczucie, że próbujesz mnie podstępnie przyprawić o kontuzję zanim jeszcze zacznie się sezon Quidditcha – mruczę zdenerwowana pod nosem, szukając różdżki po kieszeniach, by użyć zaklęcia przywołującego.

Syriusz otwiera usta, żeby coś mi odpowiedzieć, ale ktoś zabiera mu książkę z ręki. Wyłania się zza niego nowa.

– Masz – mówi podając mi. Następnie zwraca się do Blacka – Czemu zabrałeś jej książkę? To tak, jakby ktoś ci zabrał część ciebie. Nie można ich ot tak sobie brać, zwłaszcza jak są kogoś. Wtedy masz jak w banku, że ten ktoś ci coś zrobi.

Dziewczyna odchodzi, a ja ruszam, żeby ją dogonić. Przechodząc koło Syriusza trącam go ramieniem, a następnie puszczam się biegiem za... no, jak jej tam... Wrońską. Zatrzymuję się koło niej, kiedy rozgląda się po klasie w poszukiwaniu miejsca.

– Dzięki za uratowanie mi książki – rzucam, a potem dodaję, mając nadzieją, że się zgodzi. – Mogę z tobą usiąść?

Basia

– Mogę z tobą usiąść? – pyta dziewczyna, której przed chwilą dałam książkę.

Jest ode mnie trochę niższa i, jak widzę po mundurku, jest Krukonką. Ma blond włosy do ramion i patrzy na mnie zielonymi oczami. To chyba jej siostra została przydzielona wczoraj do Hufflepuffu.

Kiedy na nią patrzę, powoli chyba zaczyna czuć rezygnację, bo jej tęczówki przestają się błyszczeć i cała ona wydaje się być trochę bardziej przyklapła niż przed chwilą.

– Jasne! Po prostu mnie tym trochę zaskoczyłaś. No wiesz, jestem nowa i w ogóle...

Dziewczyna uśmiecha się. Kładzie torbę na ławkę i nadal ściskając w drugiej ręce książkę, podaje mi prawą dłoń.

– Nadia Barney – mówi.

– Basia Wrońska – odpowiadam, ściskając jej dłoń.

Nasza rozmowa strasznie wciąga nas obydwie. Co prawda nie jesteśmy w stanie zrozumieć niektórych rzeczy, które były dla nas normalne w naszych szkołach, ale nie przeszkadza nam to bardzo. Co chwilę wybuchamy śmiechem. Nawet jeśli nie pamiętam jakiegoś słowa po angielsku, Nadia i tak rozumie, o co mi chodzi, więc jest w stanie mi pomóc.

Gdy dzwoni dzwonek na lekcję, nawet go nie zauważamy. Za bardzo pochłania nas rozmowa, która zeszła teraz na książki (kto by się spodziewał?). Nie jesteśmy jedyne. Cała klasa zdaje się ignorować nauczyciela, który bezradnie rozgląda się po klasie i stara się ją uciszyć. Po chwili wpada na pomysł.

Silencio! – krzyczy, robiąc różdżką koło nad wszystkimi osobami. Kiedy wszyscy opanowują już swoje zdezorientowanie, mówi. – Nazywam się Edward Parnell i będę miał przyjemność – Przy tym słowie jego mina zdaje się wyrażać powątpiewanie – uczyć was obrony przed czarną magią.

Kiedy nauczyciel kontynuuje swoją dość nieciekawą przemowę, zwracam swoją uwagę na Nadię. Widzę, że porusza ustami i wymawia inkantację przeciwzaklęcia poruszając pod stołem swoją różdżką. Gdy mężczyzna przerywa, by wziąć oddech, Krukonka wtrąca się.

– Czy wie pan, panie Parnell, że nie można rzucać na uczniów zaklęć, chyba że za zgodą obydwu stron? – pyta, uśmiechając się z przekąsem.

Cała klasa patrzy na nią z podziwem. Rozlegają się ciche szepty, co jeszcze bardziej dziwi klasę i szum się wzmacnia. Jej czar objął całą klasę. Profesor ma niepewną minę.

– Brawa dla panny... eee... – urywa i patrzy na dziewczynę pytająco.

– Barney – odpowiada chłodno Nadia.

– Dla panny Barney za prawidłowe wykorzystanie przeciwzaklęcia. Pięć punktów dla Ravenclawu. Kolejne pięć za znajomość statutu szkoły i pilnowanie przestrzegania go.

Blondynka unosi jedną brew, ale powstrzymuje się od rzucenia komentarza. Po chwili jednak mruczy pod nosem:

– Idiota. Skompromitował się przed wszystkimi. Na dodatek sam się wystawił. No nie. No po prostu no nie.

Do końca lekcji nauczyciel bardzo się pilnuje. Widać, że nie chce, by ktoś jeszcze wytykał mu błędy czy cokolwiek innego.

Kiedy już po zajęciach wychodzimy z Sali, potykam się o torbę jakiejś Gryfonki. Już mam upaść, gdy łapią mnie czyjeś dłonie. Spoglądam w górę i widzę oczy roześmianego Syriusza Blacka.

– Chyba na mnie lecisz – stwierdza poruszając sugestywnie brwiami.

Przewracam oczami i odsuwam się.

– W snach, Syriusz, w snach – odpowiadam.

– Jeden dzień się znamy, a ty już o mnie śnisz? Czuję się zachwycony!

– Zdradzę ci jedną rzecz. Słuchaj uważnie, bo nie mam zamiaru powtarzać – ostrzegam.

– Zamieniam się w słuch.

– To był koszmar, Black – kończę naszą rozmowę i strącam jego rękę z mojego ramienia.

Zanim odejdę daleko, słyszę jeszcze:

– Klasycznie, Barbie! – woła Syriusz.

– I tak lepiej mi wyszło niż tobie, Blackie! – odkrzykuję mu.

Ej, James, co to była za dziewczyna? /Syriusz Black/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz