Drzwi statku otworzyły się, ukazując przy tym dość przerażający widok. Bellamy postawił swoje stopy na czymś innym niż metalowa i zimna podłoga po raz pierwszy od ponad 6 lat. Czuł się dziwnie... Wszystko dookoła wyglądało inaczej niż kiedy ostatnio tu był. Było totalnie pusto, żadnych drzew, jezior, nawet trawy. Na szczęście wylądowali blisko granicy z chyba jedynym pozostałym zielonym miejscem na Ziemi, przynajmniej tak twierdziła Raven. Dookoła panowała głucha i mrożąca krew w żyłach cisza. Powinien być na to przygotowany, ale wszystko stało się tak nagle, bez wcześniejszego przygotowania. Jeszcze będąc na Arce zobaczyli lecący w stronę planety statek, dość pokaźnych rozmiarów statek. Mechanik na szybko wytłumaczyła wszystkim co to może być. Czysty zbieg okoliczności naprawił ich rakietę dzień wcześniej.
Bellamy był przerażony tym co może teraz nadejść ,,Kolejna wojna? Znając życie nie będą chcieli współpracować, no bo po co miałoby być łatwo, prawda?" Te myśli dręczyły go od kiedy zdał sobie sprawę kto się w ów statku znajdował. Ale nie mógł dać po sobie poznać, że jest przerażony całą tą sytuacją. Nie teraz, kiedy ludzie widzieli w nim twardego przywódcę, zaufali mu... Nie chciał odbierać im jakiejkolwiek nadziei. Niech chociaż ktoś ją posiada, bo on miał dziwne wrażenie, że stracił swoją bardzo dawno temu. Dokładnie 6 lat i 8 dni temu... Nieznany pojazd kosmiczny wyprzedził ich swoim lądowaniem o dzień, przynajmniej tak wychodziło z obliczeń.
-No super...Dotarliśmy. Raczy mi ktoś powiedzieć co teraz? -Zapytał Murphy, jeszcze ziewając.
Wszystkich zastanawiało jakim cudem był w stanie usnąć w rakiecie, ale teraz nie było czasu na takie bezsensowne i totalnie zbędne pytania.
-Pójdziemy tam i rozbijemy obóz. -Bellamy wskazał skrawek zieleni na horyzoncie.
-To niezły kawał drogi? Może by tak odpocząć?
-Niewystarczająco się wyspałeś podczas podróży Murphy?
-Może ja tak, ale nie reszta...
-Nie ma teraz czasu na odpoczynek. -Przerwał mu w połowie zdania. -Jak dojdziemy i znajdziemy wodę będziecie robić sobie co się wam żywnie podoba. Teraz ruchy! - Bellamy podniósł z ziemi swój zapakowany po brzegi plecak, sięgnął jeszcze po jedną torbę z rakiety i zaczął iść.
-Gdzie ci się tak śpieszy Blake? Musisz siku?
Chłopak olał ten i kolejne uszczypliwe komentarze Murphy'ego. Nie miał zamiaru się zatrzymywać. To miejsce, Ziemia, przypominało mu zbyt wiele. Musiał zająć swój umysł czymś innym. Pomimo że jeszcze nie miał pojęcia jak będzie wyglądało miejsce w którym się osiedlą, w myślach miał już wszystko dokładnie poukładane, gdzie będzie ognisko, namioty jego i pozostałych... Wszystko było teraz ważniejsze niż myślenie o tym co się ostatnio stało jak tu był...
CZYTASZ
Bellarke - One Shots
FanfictionBędę starała się raz na jakiś czas wrzucać tu one shoty związane z Bellarke. Smutne, zabawne, w zależności od humoru. ❤