Rakieta wylądowała już jakieś 3 godziny temu. Za nim zdążyłyśmy dotrzeć na miejsce, Bellamy udał się na zwiady. Wszyscy zareagowali na mój widok ogromnym przerażeniem, myśleli, że umarłam ponad 6 lat temu.
Zdążyłam przywitać się już ze wszystkimi i przedstawiłam im Madi. Jednak, bruneta nadal nie było widać, Raven próbowała skontaktować się z nim przez radio, ale nie odpowiadał. Byłam przerażona, wprawdzie niewiele mogło mu się stać na spustoszonej planecie, ale wciąż....
-Chyba nie da sobie sam rady, pora iść go poszukać. -Murphy udał się szybko w kierunku, gdzie ostatnio go widział.
Byłam ciekawa, czy i jak bardzo się zmienił. Czekałam już wystarczająco długo, aby ujrzeć jego piegowatą twarz na którą opadały pojedyncze kosmyki falowanych, brązowych włosów. Miałam nadzieję, że ich nie ściął. To dziwne, o jakich banałach ludzki umysł potrafi myśleć podczas tak poważnej sytuacji.
Ciekawiło mnie, jak zareaguje na mój widok. Liczyłam na.... Właśnie, na co liczyłam? Nie jestem pewna, ale wiem czego się obawiałam. Obawiałam się, że zobaczę na jego twarzy smutek, rozczarowanie. Że będzie mnie unikał, nie wiem czemu miałby tak postąpić, ale ta myśl mnie przerażała.
Usłyszeliśmy donośny krzyk.
-Halo! Może mi ktoś łaskawie pomóc?! Nasz książę nie jest najlżejszy!Poczułam jak ciarki przechodzą mi po plecach, a zimny pot zlewa moje czoło. To oznacza, że coś mu się stało, oby tylko nic poważnego, oby był przytomny.
Monty ruszył w stronę przyjaciela i razem przynieśli Bellamy'ego do jego namiotu. Ja siedziałam już w środku. Kiedy zobaczyłam ciało chłopaka omal nie zemdlałam.
Był cały blady, w kącikach jego oczu zbierała się ropa, usta były sinofioletowe, na koszulce, w okolicy brzucha, znajdowała się ciemnoczerwona plama, powiększająca się z każdą sekundą. Oczywiście był nieprzytomny.
-Widziałeś co mu się stało? Albo co mogło mu się stać? -Zwróciłam się do Murphy'ego.
-Nic niepokojącego nie widziałem. Oczywiście poza ciałem leżącym na środku lasu.
-Odsuńcie się oboje, niech ktoś mi przyniesie wodę i waszą apteczkę ze statku. -Chłopacy natychmiast wyszli z namiotu.Sprawdziłam wszystkie funkcje życiowe. Dotknęłam jego czoła, było całe mokre i rozpalone. Łzy napłynęły mi do oczu. Był tak blisko mnie, po raz pierwszy od ponad 6 lat. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, jak bardzo mi go brakowało. Czemu nasze pierwsze spotkanie, po tak długim czasie rozłąki, musi wyglądać akurat tak?!
Monty wszedł do namiotu, wszystkie rzeczy, o które go poprosiłam, postawił na podłodze. Jeszcze chwilę patrzył na chłopaka, po czym wyszedł.Wzięłam jakąś szmatkę, namoczyłam ją wodą i położyłam mu na czole.
Westchnęłam ciężko, po czym przypomniałam sobie o ranie na brzuchu.Podniosłam koszulkę, rana wcale nie była taka wielka.
Opatrzenie go całego, zajęło mi około pół godziny. Teraz wystarczyło już tylko czekać. Wiele razy Echo proponowała mi, że mnie zmieni, ale chciałam być przy nim. Chciałam tam być jak się obudzi. Chciałam być pierwszą twarzą jaką zobaczy, chciałam, żeby wiedział, że jestem cała...
CZYTASZ
Bellarke - One Shots
FanfictionBędę starała się raz na jakiś czas wrzucać tu one shoty związane z Bellarke. Smutne, zabawne, w zależności od humoru. ❤