You're gonna be fine pt.2

752 49 45
                                    

Jego klatka piersiowa unosiła się nierównomiernie i powoli. Położyłam głowę na jego piersi i postanowiłam wsłuchać się w rytm serca. Chłopak w odpowiedzi na mój dotyk tylko mruknął coś pod nosem. Jego stan zdecydowanie się polepszył, jednak nadal było kiepsko. Co jakiś czas dostawał drgawek, a ja nie wiedziałam jak mu pomóc, przestał już trząść się z zimna, ale przez sen co jakiś czas wspominał, że jeszcze nie do końca mu przeszło. Kiedy Raven weszła do namiotu z wodą, o którą ją poprosiłam, zdałam sobie sprawę jak bardzo nasz koc jest mokry. Cały był przesiąknięty jego potem, nagły powiew wiatru mógł sprawić jedynie, że Bellamy'emu się pogorszy. Podniosłam się, a on automatycznie się wybudził.

-Co się dzieje? -Zapytał zaspanym głosem.

-Muszę iść po inny koc, ten jest cały przemoczony. -Wytłumaczyłam.

Złapał mnie mocno za nadgarstek, nie chciał puścić.

-Zostań...

-Zaraz wrócę, spokojnie.

-Tak jak ostatnio?

-Bellamy... Przestań. Idę tylko do drugiego namiotu po koc, nic wielkiego.

Chłopak bezwładnie opuścił głowę z powrotem na poduszkę, po czym westchnął głośno. Nie wiem jak to zrobił, ale zaczęłam mieć wyrzuty sumienia. Położyłam się obok niego, tak żebym mogła spojrzeć mu prosto w oczy.

-Ten koc jest cały mokry, może cię przewiać i tylko ci się pogorszy.

Dał mi znać kiwnięciem głowy, że rozumie. Szybkim ruchem ubrałam spodnie, koszulkę założyłam jakieś niecałe 20 minut temu, po czym udałam się do namiotu gdzie spała Madi.

Starałam się wejść tam najciszej jak tylko potrafiłam, żeby nie zbudzić małej.

-Clarke...

-Spokojnie, już wychodzę, przyszłam tylko po koc... Śpij.

-Już z nim lepiej? -Jej powieki lepiły się do siebie, jednak nie odpuściła.

-Tak, ale muszę jeszcze z nim zostać.

-Skoro siedzisz przy nim cały ten czas, to znaczy, że musisz go bardzo, bardzo lubić. -Podsumowała krótko.

-Masz rację. -Uśmiechnęłam się. -A uwierz mi, jest ciężko, bo zachowuję się gorzej niż ty, a o to naprawdę ciężko.

-Nie prawda! -Krzyknęła oburzona. -Jestem grzeczna...

-To czemu krzyczysz w środku nocy?

-Przepraszam. -Spuściła głowę.

-Już dobrze, przecież wiesz, że żartuję, a teraz dobranoc. -Pocałowałam małą w czoło. -Jakby coś się stało, wiesz gdzie mnie szukać...

Kiwnęła tylko głową i z powrotem położyła się na śpiwór.

Kiedy wróciłam, Bellamy rozglądał się po namiocie.

-Siadaj. -Wydałam krótkie polecenie.

Zrobił jak prosiłam, ja natomiast sięgnęłam po inną koszulkę, tamta, podobnie jak koc, była cała przemoczona i nieprzyjemnie pachniała.

-Dalej, przebieraj się.

-Daj spokój, przecież ubrałem ją dopiero 20 minut temu. Wcześniej oboje leżeliśmy nago, nie pamiętasz? -Uniósł swoją lewą brew.

-Po pierwsze, nie nago tylko w bieliźnie. Po drugie, musisz się przebrać, bo nie mam zamiaru spać z kimś, kto tak pachnie, pod jednym kocem.

Bellamy posłusznie zdjął przepocony T-shirt i ubrał nowy. Ja zamieniłam nam koce.

Usiadłam na skraju naszego ,,łóżka" i głośno ziewnęłam. Chłopak delikatnie objął mnie od tyłu i pocałował w czubek głowy.

-Tak właściwie... Dlaczego dalej tu jesteś? Nie żebym miał coś przeciwko....

-Jestem tu dla ciebie i dlatego że się martwię...

-Czym? -Położył swoją głowę na moim ramieniu.

-Tym, że może ci się coś stać.

-Przecież sama mówiłaś, że nic mi nie będzie.

-Oj, zamknij się.

Wyrwałam się z jego objęć i obróciłam twarzą do niego. Złapał mnie za nadgarstki i położył moje ręce na jego kolanach. Spojrzałam mu głęboko w oczy, były piękne. Czemu, zauważyłam to dopiero teraz?

Jego twarz błyskawicznie spoważniała.

-Clarke...

-Kazałam ci się zamknąć.

Zbliżyłam się do niego i cmoknęłam w usta. Już miałam oderwać moje wargi od jego, jednak poczułam jak on odwzajemnia pocałunek z większym naciskiem, przy okazji kładąc jedną rękę na moich plecach. To trwało tylko chwilę, ale było najlepszym co mnie spotkało od bardzo dawna. Powoli się od siebie odsunęliśmy i zajęliśmy swoje miejsca w śpiworze, pozostając w milczeniu. Wtuliłam się w niego i jego suchy T-shirt, oczy same mi się zamykały.

-Dobranoc księżniczko. -Wyszeptał mi do ucha, po czym je pocałował.

-Dobranoc... Muszę ci wymyślić jakieś przezwisko, najlepiej takie, żebyś się przy nim wkurzał.

-To rano. -Nie widziałam jego twarzy, ale byłam pewna, że się uśmiechał.

Poprawiłam koc, ułożyłam wygodnie głowę na poduszce. Czułam jego ciepły oddech na mojej szyi, byłam szczęśliwa, że jest cały, że nic mu nie jest, i że jesteśmy tutaj razem.

--------------------------------------------------

Parę osób prosiło mnie o drugą część, wiec powstało dokończenie historii z poprzedniego shota.

Mam nadzieję, że was nie zawiodłam ;D

Bellarke - One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz