-Cisza! Cholerne wy tłuki! Raz moglibyście się zachowywać jak przestępcy klasy S, a nie jak dzieci!
-Ale Liderku kochany… – zaczęła radośnie Szarooka, wychylając się ponad stołem. – Gdybyśmy się zachowywali jak nakazują podręczniki ninja, nie byłbyś naszym najdroższym Papciem Liderkiem…
-Cholerna gówniara! – wrzasnął Pein, a dziewczyna natychmiast schowała się za szereg innych członków Akatsuki. – Ty się dzisiaj w ogóle nie odzywaj! A reszta ciszaaaaaaaaaaa!
W kuchni zrobiło się cicho. Bardzo cicho. Pein z zadowoleniem i jednoczesną irytacją wziął do ręki kilka plików kartek i ołówek.
-Konan odeszła – po raz któryś poinformował o tym resztę Akatsuki, a w jego oczach, mimo tego, iż cała postawa była nieprzenikniona, pojawił się głęboki smutek. – Musimy ją kimś zastąpić. Jesteście z różnych wiosek, więc powinniście znać sporo osób… Jakieś propozycje?
Milczenie potwierdziło jego przypuszczenia – nie ma żadnych propozycji.
-O co chodzi Hidan? – zapytał Pein, widząc uniesioną dogóry rękę Jashinisty.
-To MUSI być dziewczyna… – powiedział pewnie białowłosy.
Pein zmiął w ręku kartkę ze zdenerwowania.
-…albo i nie musi – dodał białowłosy, widząc minę Lidera.
-Jakieś KONKRETNE propozycje? – zapytał Pein, dokładnie cedząc własne słowa.
-W Konoha jest niejaka Sakura Haruno – podsunął spokojnym, nieco obojętnym tonem Itachi. – Podobna świetna medic-ninja i kunoichi…
-Ten różowy potwór? – zapytała Kat z lekką niechęcią. –Znam ją… Nie nadaje się do niczego…
-Na podstawie czego tak twierdzisz? – dopytywał się Pein.
-Po pierwsze: nie jest dobrą kunoichi. Miała niezłego sensei i drużynę, ale sama mało wartuje. Po drugie: medyczne jutsu nie są naszym największym problemem, choć nie przeczę, że mógłby się ktoś przydać –wymieniała. – I po trzecie: lata jak głupia za młodym Uchihą, a on teraz jest u Orochimaru. Takie koligacje są niezbyt nam przydatne.
Pein westchnął ze zrezygnowaniem.
-Inne propozycje? – zapytał.
-Podobno klan Hyuuga z Konoha jest silny – zaczął Kisame, rozkładając nieco ręce.
-Żaden nie pójdzie – sprzeciwił się Itachi, kręcąc głową.– Są zbyt wierni wiosce.
Znów zapadła cisza, tak rzadko goszcząca w murach siedziby Akatsuki.
-Yuki – usłyszeli cichy głos Sasori’ego. – Yuki Leo.
-Córka Katnho? – zapytała Kat, spoglądając na rudego.
Lalkarz skinął głową. Widząc zaskoczone spojrzenia kolegów, zaczął powoli wszystko wyjaśniać.
-Katnho Leo była kunoichi Suny specjalizującą się w medycznym jutsu. Miała jedną córkę, którą sama wychowała. Dziewczyna ma na imię Yuki i prawdopodobnie w medic-justu przerosła nawet swoją matkę. Raz widziałem ją w akcji i naprawdę miło było popatrzeć na walkę. Myślę, że byłaby warta trudu.
Pein rzucił przelotne spojrzenie lalkarzowi i skierował wzrok na Kat, szukając u niej potwierdzenia słów. W końcu to nie od niego tak naprawdę zależało wszystko, co działo się w obrębie murów siedziby Brzasku.
-To dobry pomysł – skwitowała Szarooka.
Pein skinął głową i zapisał na kartce kilka słów: „Suna-gakure. Yuki Leo”.
CZYTASZ
Yuki w Akatsuki - Historie KatD
FanfictionTa opowieść nie jest moją własnością. Oryginalną wersję można znaleźć na http://historie-katd.blog.onet.pl/2010/04/10/part-one-kici-kici-koteczku/ Życzę miłego czytania.