Obudziła się wcześnie, do treningu została jej jeszcze ponad godzina czasu. Dziewczyna umyła się i ubrała. Skierowała kroki do kuchni, gdzie już siedział Deidara i Sasori. Blondyn kłócił się o coś z czerwonowłosym.
-Sztuka jest przemijająca, un - upierał się Deidara. - Nic nie jest wieczne.
-Sztuka jest trwała - odpowiedział mu Sasori opanowanym głosem. - Im dłużej istnieje tym jest lepsza.
-Czyli moja sztuka jest zła, un?! - warknął blondyn.
-Nie, skąd -zaprzeczył lalkarz. - To co robisz w ogóle nie można nazwać sztuką...
Blondyn rąbnął głową o stół w geście totalnej rezygnacji. Yuki usiadła obok niego przy stole.
-Wszystko dobrze, Deidara? - zapytała.
-Danna poniża moją sztukę, un - jęknął blondyn.
-Sztukę? -zainteresowała się Yuki. - Wiem, że Sasori-san tworzy marionetki, a ty?
-Moja sztuka jest wybuchem, un - zamruczał Dei, wciąż opierając głowę o stół. - I jest lepsza niż Danny, un.
Yuki wzruszyła ramionami.
-Pokażesz mi ją później? - zapytała.
-Jasne -ożywił się blondyn, podnosząc głowę. - Jadłaś już coś, Yuki-chan?
-Nie, właściwie to nie - odpowiedziała.
Deidara przesunął jej talerz pełen kanapek i kubek herbaty.
-Smacznego -rzucił, uśmiechając się do niej.
-Dzięki -odpowiedziała, od razu biorąc się za jedzenie.
Szybko zjadła posiłek i znów wróciła do siebie, jeszcze raz dziękując Dei'emu za śniadanie. Granatowooka zebrała kilka swoich kunai i shurikenów, założyła katanę i zawołała Kaze. Kot leniwie przeciągnął się na łóżku i wskoczył na ramiona Yuki. Po chwili dziewczyna wyszła z pokoju i skręciła w boczny korytarz. Zdołała zauważyć drzwi z napisem: „Sala treningowa numer cztery". Weszła do środka.
Po raz kolejny Yuki stanęła jak wyryta. Sala była naprawdę duża, ale nie to było najdziwniejsze. Zamiast sufitu rozpościerało się tu jasne niebo, promienie słońca, które wisiało nad niebem jak w południowej porze dnia, oświetlały soczyście zieloną trawę i potężne drzewa. Yuki nie mogła uwierzyć własnym oczom- przecież siedziba Akatsuki była wykuta w skale, niemożliwością był taki obrót sprawy, jaki przedstawiała ta sala.
-To rodzaj genjutsu - usłyszała za sobą głos Pein'a. Lider dopiero wszedł do sali. - Ale nie pytaj mnie jak to możliwe. Moje Kekkei Genkai uchodzi za najpotężniejsze na świecie, ale nawet ja nie mógłbym stworzyć czegoś takiego. Kat to wykreowała. To potężne genjutsu, tak doskonałe, że aż realne.
-Jest niesamowite - przyznała Yuki.
-Cała siedziba istnieje dzięki Kat - powiedział Pein. - Zanim do nas dołączyła żyliśmy jak śmiecie, a byliśmy w końcu organizacją przestępczą na skalę światową. Szarooka dała nam tę siedzibę, a z nią wygody, o których nieraz moglibyśmy bez niej tylko marzyć. Ta dziewczyna jest jak nie z tego świata.
Zamilkł,wpatrując się w koronę rozłożystego drzewa. Po chwili przeniósł wzrok na Yuki. Skrzywił się, gdy zauważył siedzącego na jej ramionach Kaze.
-A on...? -zaczął Pein.
-Też trenuje- powiedziała Yuki.
-Ta maskotka?- zapytał rudy, uśmiechając się nieznacznie.
CZYTASZ
Yuki w Akatsuki - Historie KatD
FanfictionTa opowieść nie jest moją własnością. Oryginalną wersję można znaleźć na http://historie-katd.blog.onet.pl/2010/04/10/part-one-kici-kici-koteczku/ Życzę miłego czytania.