~ X ~

1K 146 10
                                    

Miłość rośnie wokół nas...



Louis jak zawsze obudził się tylko po kilku godzinach snu, w tej jednak chwili otoczony był przyjemnym ciepłem. Obrócił się, nie chcąc jeszcze wstawać i odkrył, że znajduje się w ramionach anglika, przez co natychmiast przypomniał sobie poprzedni wieczór i uśmiechnął się odruchowo. Przeciągnął się odrobinę i wyplątał z długich kończyn chłopaka. Chociaż spał krótko i niezbyt wygodnie, biorąc pod uwagę, że jego łóżko było tak małe, że z trudem pomieścili się na nim oboje, czuł się wyspany, jak nie był już od dawna.

Pokrzątał się chwilę, poświęcając czas na poranną toaletę, po czym jak zwykle zajął się przygotowywaniem śniadania dla wszystkich, a w ciągu kilku następnych minut usłyszał, że śpiący żołnierz wstaje. Odwrócił się do niego i zobaczył witający go szeroki uśmiech, który od razu odwzajemnił.

– Harry – powiedział, wreszcie poruszając ten temat. – Chciałbym, żebyś został tutaj co najmniej do niedzieli.

– Czuję się już dobrze – odpowiedział tamten.

– I tak martwi mnie twój stan zdrowia – mówił dalej szatyn, ignorując go i obserwując zmierzającego w jego stronę chłopaka, który teraz zatrzymał się kilka centymetrów od niego. – Rana była poważna, powinna...

– Naprawdę tak się o mnie martwisz? – przerwał mu Harry, uśmiechając się do niego trochę bezczelnie, ale przez to, co działo się jeszcze kilka godzin temu, czuł się naprawdę szczęśliwy i zdecydowanie uważał paplaninę Louisa o jego zdrowiu za śmieszną wymówkę

Louis zająknął się i anglik wykorzystał moment, całując go przelotnie.

– Oh, Harry! – zdenerwował się zaraz francuz. – To nie czas na żarty – skarcił, bo naprawdę uważał, że żołnierz powinien jeszcze przez kilka dni zregenerować siły, a temu jak widać tylko żarty i amory były teraz w głowie. Zaczął wpatrywać się gniewnie w żołnierza, który uśmiechał się szeroko, jednak po chwili złapał go za koszulę i przyciągnął do siebie, całując mocno. – Jesteś taki denerwujący – oznajmił. – Porozmawiamy o tym później, a teraz nie przeszkadzaj, muszę zrobić śniadanie.

Przez to wszystko Louis przez cały nie mógł wyrzucić z myśli Harry'ego i wczorajszej nocy, nawet jeśli nie zrobili niczego więcej, jak tylko całowanie się. Nawet kiedy był w pracy, czuł się rozkojarzony. W pewnym sensie czuł, że to, co zrobili, nie było do końca dobre, chociaż wiedział, że jego rodzice nigdy nie potępiali takiego zachowania, więc czuł się spokojniejszy. Mógł nawet podejrzewać, że domyślali się, że ich syn już nie pierwszy raz był zauroczony jakimś mężczyzną bardziej niż kobietami, odbywali przecież długie rozmowy z nim i jego rodzeństwem na takie tematy, a chociaż on przede wszystkim słuchał tego z lekkim zawstydzeniem, to zawsze miał pewność, że rodzice nie potępią go, gdyby związał się poważnie z innym mężczyzną albo któraś z jego sióstr z kobietą. Jednak z drugiej strony chyba oboje z Harrym tego pragnęli, a przecież nikt się o tym nie dowie, tylko ściany jego małego domku były świadkiem nocnych wydarzeń. Musiał też dokończyć z nim rozmowę o jego powrocie do jednostki, bo przy bliźniakach, które zaatakowały żołnierza z samego rana, żądając zabawy, nie mieli na to czasu, jednak dzisiaj także pan Ganthier oznajmił mu, że będzie musiał zostać dłużej. 

Lubił miejsce, w którym pracował, kilkanaście stolików pokrytych białymi obrusami, przy których zawsze ktoś siedział, ozdobne lampy, sufitowe belki i jasne ściany. Restauracja pana Ganthiera była chyba najlepszą w mieście, dlatego też Louis zarabiał tutaj przyzwoicie, chociaż nie zawsze udawało mu się coś odłożyć, ale nigdy nie miał problemów, by wyżywić rodzinę, a od czasu, kiedy i Charlotte zaczęła pomagać w sklepie, ich oszczędności znacznie się powiększyły. Do tego na czarną godzinę miał jeszcze schowane pieniądze rodziców. Trudno było im się przestawić na biedniejsze życie, niemniej jednak nie mieli wyboru, bo taką grupę, jak oni ciężko było wyżywić z jednej pensji. Do tego Louis miał jeszcze pewien cel, którego może nie będzie musiał realizować, jeśli wojna zechce ominąć to miasto, jakkolwiek wolał mieć plan awaryjny i odkąd ogłoszono początek wojny, robił wszystko, żeby w razie zbyt dużego zagrożenia móc wyjechać stąd w bezpieczniejsze miejsce.

Teraz jednak marzył już tylko o powrocie do domu, był zmęczony i czekało na niego jeszcze sporo obowiązków, a do tego byłby spokojny, wiedząc, że jego rodzinie nic się nie stało, poza tym robiło się późno, a nie chciał po raz kolejny wracać, czując na plecach widmo godziny policyjnej. I gdyby miał być całkowicie szczery przed sobą, oprócz tego był jeszcze jeden powód, dla którego Louis tak bardzo nie mógł doczekać się powrotu, młody żołnierz, który gościł w jego domu, a z którym spędził bardzo przyjemną noc. Wszystko wskazywało na to, że jego zauroczenie, z którego dotychczas nie zdawał sobie sprawy, nie było nieodwzajemnione i miał cały dzień, żeby oswoić się z tym, że Harry podzielał jego zainteresowanie. Nie widział go od rana, a ogromnie za nim tęsknił i tylko trochę chciałby, żeby dzisiejsza noc minęła im podobnie, bo przez większość dnia jego myśli zajmował jedynie Harry składający delikatne pocałunki na jego ciele wczorajszej nocy. Nie mógł znieść jedynie myśli, że już niedługo Harry będzie musiał odejść, wrócić do swojej jednostki i chyba najbardziej bał się niewiedzy, jak to się dalej potoczy, dlatego beształ sam siebie za to, że angażował się coraz bardziej. 

Love is warOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz