~ ~

198 27 9
                                    

Koniec!




Louis po raz ostatni widział Harry'ego w maju poprzedniego roku, a teraz był już koniec sierpnia, a on nie miał żadnej informacji, co się z nim stało, nie licząc tej, która przyszła zaraz po ich przybyciu. Rodzina chłopaka dostała list, w którym wyraźnie zaznaczano, że nikt nie wie, co się z nim stało – Harry Styles zaginął – było tym, czym dysponował on i bliscy chłopaka. Nie było go wśród ewakuowanych żołnierzy, nie zidentyfikowano go również jako ofiarę tamtych dni, jednak Louis nie tracił nadziei. Był pewien, że Harry żyje, przecież obiecał to zarówno jemu, jak i swojej rodzinie, i Louis żył tylko tą nadzieją.

Państwo Styles mieli w Ameryce całkiem spore ranczo znajdujące się na odludziu i chociaż francuz nie nawykł do pracy przy zwierzętach, szybko się tutaj zadomowił podobnie jak jego rodzeństwo. Ranczo było na tyle duże, że swobodnie mieścili się tutaj wszyscy, mieli nawet swój dom przerobiony z jednego z budynków gospodarczych, ale całkowicie im wystarczający, a naprzeciwko w drugim budynku mieszkali Stylesowie. Byli zaskoczeni, kiedy szatyn przybył tutaj z całą swoją rodziną, jednak przyjęli ich z otwartymi ramionami. Tak jak obiecał Harry'emu, nie zamierzał się stąd ruszyć, póki chłopak nie wróci. Nie było nawet takiej potrzeby, bo już od samego początku rodzice żołnierza traktowali go jak własnego syna.

Louis właśnie rozpakowywał przywieziony przez siebie i pana Stylesa z pobliskiej miejscowości towar. Na zakupy jeździli przynajmniej raz w tygodniu, żeby wyżywić tak liczną grupę. Obrócił się gwałtownie, kiedy usłyszał pisk którejś z dziewcząt i pierwszym, co przyszło mu do głowy, była myśl, że coś się stało, dlatego zostawił pracę i poszedł na przód domu, by zorientować się, co się dzieje. Kiedy obszedł budynek, zobaczył Gemmę ściskającą jakiegoś chłopaka.

– Gemma, wszystko w porządku? – zapytał odruchowo, na co dziewczyna oderwała się od przybysza i oboje spojrzeli na niego, a on nie mógł uwierzyć własnym oczom. Może chłopak nie wyglądał tak, jak go zapamiętał, ale dobrze wiedział, kim jest. Miał teraz dużo dłuższe włosy, a na jego szczęce rysował się zarost, jego twarz była zmęczona i wychudzona, miał też na sobie zniszczone ubrania świadczące o tym, jak długą i ciężką drogę przebył. Kiedyś mu o tym opowie...

Cisza między nimi przeciągała się, aż w końcu to właśnie Louis ją przerwał.

– Harry... – wyszeptał, czując, jak łzy napływają mu do oczu, a głos się łamie.

Chłopak puścił siostrę i już po chwili Louis znalazł się w mocnym uścisku. Przyciągnął go do siebie jeszcze mocniej, wplatając jedną rękę w jego włosy. Nawet nie wiedział, jak bardzo brakuje mu ciepła jego ciała, dopóki nie poczuł go teraz przy swoim.

– Wróciłeś – powiedział, nie wierząc, że naprawdę miał go teraz w ramionach.

– Przecież obiecałem, Louis – odpowiedział Harry, łącząc ich usta w mocnym pocałunku. Nareszcie dotarł do domu.




~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~

Kochani szczerze dziękuję za każde przeczytanie, gwiazdkę, komentarz itd. itp. To dla mnie wiele znaczy i naprawdę motywuje. Cieszę się, że to, co piszę, komuś się podoba. To miłe :D

Zwłaszcza teraz, kiedy trochę poprawiłam to opowiadanie, co, mam nadzieję, mi wyszło...

Nie będę się rozwijać i marudzić, więc jeszcze raz naprawdę DZIĘKUJĘ!!!

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤

Love is warOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz