~ IX ~

1.1K 148 24
                                    

Poprawki są chyba bardziej zabijające niż samo pisanie...





Chociaż Harry z dnia na dzień czuł się coraz lepiej, Louis nie miał zamiaru pozwolić mu wrócić do swojej jednostki, aż do końca tygodnia, chociaż jeszcze mu tego nie powiedział, pobyt tutaj jednak zupełnie nie przeszkadzał Harry'emu. Z każdym dniem coraz bardziej lubił tę rodzinę, mimo że gdzieś czuł, że może być dla nich ciężarem, ignorował to jednak i cieszył się z każdej chwili spędzonej tutaj. Dwójka najmłodszych, wydawałoby się, polubiła go, a Louis zaczynał im pozwalać na bawienie się z żołnierzem i chociaż go nie rozumieli, zupełnie nie przeszkadzało im to w męczeniu anglika. Podobnie starsze rodzeństwo przekonywało się do Harry'ego, najbardziej jednak nieufny był Louis, mimo to nieświadomie otwierał się przed chłopakiem coraz bardziej, spędzając na uczeniu go i rozmowie z nim już któryś z kolei wieczór. Kiedy zostawali sami, wiedząc, że wszyscy śpią, Harry najpierw uczył się kilku kolejnych francuskich zwrotów, po czym zaczynał opowiadać o Anglii i swojej rodzinie, a młody francuz, choć na początku niechętnie, teraz coraz częściej włączał się w dyskusję. Louis oddał żołnierzowi te kilka osobistych rzeczy, które znalazł i właśnie teraz słuchał kolejnej historii o rodzinie anglika, nie przeszkadzało mu to jednak, bo sam niski głos chłopaka miał w sobie coś uspokajającego i prawdopodobnie teraz Louis był już na granicy snu. 

Harry odłożył niewielkie zdjęcie na stolik obok łóżka i odwrócił się w stronę siedzącego obok sennego francuza. 

– Jeszcze raz bardzo ci dziękuję, gdyby nie ty, pewnie już by mnie nie było – powiedział, układając dłoń na udzie szatyna, Louis nie odsunął jej jednak zbyt senny, żeby to zrobić. – Nie musiałeś mi pomagać, a jednak... 

– Harry – przerwał mu Louis, wybudzając się z sennego otępienia. – Jestem pewien, że każdy by to zrobił. 

– Nie każdy – odpowiedział Harry. – Do tego ty wiele ryzykowałeś, twoja rodzina... Będę musiał wracać, ale mam nadzieję, że kiedyś, kiedy już będzie po wszystkim, jeszcze się spotkamy. 

Louis skrzywił się lekko. Wiedział, że Harry w końcu będzie musiał odejść, ba, nawet jeszcze nie tak dawno sam tego chciał, jednak teraz już nie był tego taki pewien. Naprawdę go lubił, z każdym dniem coraz bardziej, lubił jego opowieści, lubił, kiedy ten starał się wypowiedzieć cokolwiek po francusku, łamiąc sobie przy tym język, lubił jego uśmiech, lubił obserwować, kiedy bawił się z bliźniakami... 

Jakimś sposobem wszystko w Harrym sprawiało, że Louis przywiązywał się do niego i nie chciał, żeby anglik zniknął z jego życia. Potrzebował mieć przy sobie kogoś takiego, przyjaciela, z którym może porozmawiać i trochę oderwać się od swojej nudnej codzienności. Jego obecność tutaj uświadomiła mu, jak bardzo czuł się samotny, wcześniej nie zdawał sobie sprawy, że aż w takim stopniu potrzebuje bliskości innych, potrzebuje wsparcia i towarzystwa kogoś innego niż jego rodzeństwo. 

– Ten dom zawsze będzie stał dla ciebie otworem. Źle oceniłem cię na początku, przepraszam – powiedział, kładąc odruchowo rękę na dłoni chłopaka. 

– Nie masz za co, Louis – usłyszał cichy szept, zanim Harry pochylił się lekko i jego ciepłe usta musnęły te szatyna. Louis przez chwilę chciał się temu poddać, jednak otrząsnął się i odsunął. 

Qu'est-ce que tu as fait, Harry? (Co ty zrobiłeś, Harry?) – zapytał, a anglik spojrzał na niego pytającym wzrokiem. 

– Nie rozumiem – odpowiedział, a Louis zamrugał zaskoczony i zdał sobie sprawę, że musiał powiedzieć to po francusku. 

– Nie możesz tego robić, to niewłaściwe – oznajmił oburzony. 

– Niewłaściwe? – zapytał zdezorientowany żołnierz, Louis jednak zignorował go i wstał z łóżka, na którym siedział, a następnie zgasił naftową lampkę i poszedł się położyć. Z każdym krokiem oddalał się od anglika i coraz bardziej rozumiał, że zareagował tak dlatego, że się przestraszył, żył przecież we Francji i nie raz słyszał o dwóch kobietach mieszkających pod jednym dachem, czy dwóch mężczyznach. I chociaż to przede wszystkim starsi ludzie mówili, jak bardzo to było niewłaściwe, to nigdy nie usłyszał tego z ust swoich rodziców. Może czuł się przestraszony, bo Harry był pierwszą osobą, którą pocałował, a może bał się, że gdzieś w środku czuł do niego również fizyczny pociąg. Nie umiał tego jeszcze zrozumieć i miał jedynie ogromny mętlik w głowie, chociaż wiedział, że ten żołnierz nie był pierwszym mężczyzną, w którym się zauroczył. 

W ciszy słyszał tylko, jak anglik już któryś raz przekręca się z boku na bok, widocznie też nie mogąc zasnąć, aż w końcu, po dobrych kilkunastu minutach, Louis wstał i podszedł do chłopaka, nie mając pojęcia, jaka siła kazała mu to zrobić. Usiadł na łóżku, a tamten podciągnął się i oparł na łokciach. 

Je veux seulement vérifier quelque chose (Chcę tylko coś sprawdzić) – wyjaśnił. 

– Louis, wiesz, że nie rozu... 

– Chcę coś sprawdzić – powtórzył szatyn, przerywając mu, po czym pochylił się, żeby pocałować chłopaka, a Harry nie zrozumiał, co się stało, póki tamten nie odsunął się, wiedział jednak, że teraz nie pozwoli mu odejść tak szybko, dlatego przyciągnął go do kolejnego pocałunku.

Love is warOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz