Szantaż

1K 38 10
                                    

Carmen spojrzała z uśmiechem na Megan.

- Ty też kochasz kogoś innego.

Dziewczyna nagle pobladła.

- Jack. On tam został! Muszę po niego wrócić!

- Nie możesz. Jeśli raz opuścisz Narnię, nie wiadomo czy znajdziesz otwarte wejście.

- Mam go tam zostawić?- zapytała ze łzami w oczach.

- Tego nie powiedziałam. Ja i Lizi po niego pójdziemy.

***
- Nie ma mowy! Nie wiadomo czy wrócicie!

- Wiadomo. To my otwieramy i zamykamy wejścia. Zabierzemy Jacka i Remusa, wrócimy za trzy dni.

- A jeśli wam się nie uda?- oponował Kaspian.

Elizabeth spojrzała twardo na brata

- Nie biorę tego pod uwagę.

***
Dwaj chłopcy siedzieli w zniszczonym budynku.

Brudny bandaż na nodze bruneta powoli zaczął przesiąkać krwią.

Nagle drzwi otworzyły się i do środka weszły dwie zakapturzone kobiety.

- Remus i Jack Evans?

- Tak, to my.

- Przysłały was nasze żony, Julietta i Megan. Zabierzemy was do nich.

- To znaczy dokąd?

- To długa i skomplikowana historia. Będziecie musieli po prostu nam zaufać.

***
Nieznajome zaprowadziły ich do wielkiej posiadłości.

- Właźcie- poleciła jedna, otwierając drzwi starej szafy.

- Po co?

- Nie ma czasu na głupie pytania. Właźcie!

***
Zanim dotarli do Ker-Paravelu, słońce zaczęło zachodzić.

- Cari! Lizi!

Kaspian razem z ósemką Pevensie, wyjechał na spotkanie siostrze.

- Remus!

- Jack!

Julietta i Megan zeskoczyły z koni, by po chwili wylądować w ramionach ukochanych.

- Tak się martwiłyśmy- Julietta odwróciła się do Elizabeth- Dziękuję.

- Drobiazg.

Wtem, Piotr dostrzegł plamę czerwieni na koszuli złotookiej

- Carmen, jesteś ranna.

Dziewczyna uśmiechnęła się kpiąco

- To ledwie draśnięcie. Kto jak kto, ale ty powinieneś wiedzieć, że znosiłam już gorszy ból i goiłam groźniejsze rany.

Młody król doskonale wiedział, o czym mówiła.

Kilka lat wcześniej, Carmen stanęła pomiędzy nim a Mirazem i została ciężko ranna.

Piotr doskonale pamiętał jak się o nią bał. Nigdy by sobie nie wybaczył gdyby ukochana przez niego umarła.

Z zamyślenia wybudził go głos Megan

- Chodź. Opatrzymy ci to.

Złapała Carmen za rękę i pociągnęła w stronę zamku.

Gdy zniknęły za wzgórzem, Piotr usiadł na trawie i westchnął ciężko.

- Dlaczego ona tak bardzo mnie nienawidzi?

- Cierpiała przez twoją nieobecność- odparł Kaspian- Całe dnie spędzała na arenie albo siedziała w twojej komnacie i płakała. Mimo to, nigdy nie przestała cię kochać.

Chwycił go za koszulę i postawił na nogi

- Nie wolno ci odpuścić, rozumiesz? Carmen nigdy tego nie przyzna, ale cię potrzebuje. Wiesz co się z nią działo kiedy odszedłeś? Przestała jeść, przestała się uśmiechać, całymi dniami trenowała lub siedziała w pokoju i nikogo nie wpuszczała. Jeśli teraz ją zostawisz, załamie się całkowicie.

Jeśli ci na niej zależy, masz o nią walczyć. Jeśli nie, oszczędź jej cierpienia i po prostu ją zabij.

***
Zuzanna skończyła szyć ranę na boku przyjaciółki

- Carmen, co ty czujesz do Piotra?

- Sama nie wiem. Zostawił mnie i jestem na niego za to wściekła. Ale, mimo to, Piotr jest i zawsze był dla mnie wszystkim.

- Ty dla niego też. Tęskni za tobą, daj mu jeszcze jedną szansę.

- Muszę się zastanowić. Zranił mnie i to bardzo mocno. Nie wiem czy potrafię mu wybaczyć.

- Nie oczekuję, że zapomnisz o tym, że odszedł. Chce tylko, abyś spróbowała się z nim dogadać. On też cierpi.

***
W tym czasie, Elizabeth spacerowała po ogrodzie

- Witaj, Lizi.

Odwróciła się i dostrzegła Harry'ego. Nie lubiła go, był arogancki i samolubny, Zuzanna zasługiwała na kogoś lepszego.

- Elizabeth- odparła chłodno- Czego chcesz?

- Czy to, że do ciebie przychodzę, od razu musi oznaczać, że czegoś chcę?

- Tacy jak ty, zawsze czegoś chcą.

- No dobrze, masz rację. Chcę czegoś, co tylko ty możesz mi dać.

- A konkretnie?

- Ciebie.

Podszedł do niej i pocałował. Przez chwilę księżniczka była zupełnie zaskoczona, lecz po chwili otrząsnęła się i z całej uderzyła mężczyznę w twarz.

- Co ty robisz?- zapytał podenerwowany, przykładając dłoń do czerwonego śladu na policzku.

- Co ja robię?! Zuzanna to cudowna, mądra, wrażliwa dziewczyna, a ty robisz jej coś takiego?! Niech tylko Kaspian się dowie, nie będziesz miał tu życia!

Chwycił ją mocno za przedramię i przyciągnął do siebie

- Nie powiesz mu, jeśli zależy ci na życiu przyjaciółki.

- Lizi- Carmen weszła do altany, a Harry szybko odsunął się od księżniczki. Złotooka przyjrzała mu się uważnie- Kaspian prosił, żebym przyprowadziła cię na kolację.

- Jasne, już idę.

Gdy zniknęła za zakrętem, Carmen przycisnęła mężczyznę do muru

- Posłuchaj mnie uważnie. Nie wiem co kombinujesz, ale jeśli zrobisz cokolwiek co zaszkodzi mojemu krajowi i mojej rodzinie, zabiję.

- Nie wiem o czym mówisz- wymamrotał.

- Byłoby lepiej dla ciebie, gdybyś mówił prawdę.

Opowieści z Narnii- Stara miłość nie rdzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz