Chroba

871 39 2
                                    

Elizabeth siedziała na balkonie i oglądała siniaki na przedramieniu.

Nie wiedziała jak Zuzanna mogła polubić kogoś takiego.

- Lizi- Edmund wszedł do komnaty i delikatnie chwycił ją za rękę- Co to jest?

- Nic.

Szybko zakryła sińce rękawem, lecz jej oczy zdradzały wszystko.

- Lizi, wiem, że cię zawiodłem, i że cię skrzywdziłem. Ale chcę żebyś wiedziała, że jeśli będziesz potrzebowała pomocy, albo będziesz chciała się komuś wyżalić, to zawsze możesz na mnie liczyć. Popełniłem błąd odchodząc. Drugi raz cię nie zostawię.

Pochylił się i pocałował ją w policzek

- Dobranoc, Lizi.

***
Około północy, Edmunda obudził krzyk z pokoju Elizy.

Za oknami szalała burza, błyskawice raz po raz rozcinały powietrze, a grzmoty burzyły nocną ciszę.

Król wszedł do pokoju księżniczki. Siedziała skulona na łóżku ze strachem patrząc w okno

- Lizi, wszystko dobrze?- uderzył kolejny piorun, a dziewczyna podskoczyła na łóżku- Boisz się burzy.

- Wtedy też była burza- odparła cicho- Tamtej nocy, kiedy mama...

- Ciii, no już, spokojnie- usiadł obok niej i mocno ją przytulił.

- Zostaniesz ze mną?

- Oczywiście.

Położył się, a księżniczka wtuliła się w niego.

- Dziękuję- wyszeptała.

- Za co?

- Za to, że jesteś.

***
Następnego ranka, Carmen wróciła do pałacu brudna, poparzona i poraniona.

- Co się stało? Wszystko w porządku?- zapytał zaniepokojony Piotr, gdy spotkał ją przy bramie.

- Piorun spowodował pożar w pobliskiej wiosce. Najpierw zajął się budynek sierocińca, a potem spichlerze. Wszystko jest zniszczone. Ogień zabił dwóch ludzi. Spędziliśmy tam z Kaspianem całą noc.

Blondyn poczuł lekkie ukłucie zazdrości. Młody król był jego przyjacielem, ale czasem Piotr czuł się tak, jakby Kaspian zabierał mu Carmen.

Wtem, dziewczyna zachwiała się lekko

- Carmen, wszystko dobrze?

- Tak, tylko trochę kręci mi się w głowie.

Gdyby Piotr jej nie złapał, uderzyłaby o kamienne schody.

Zaniósł ją do komnaty i położył.

Cała się trzęsła, na jej czole perlił się pot.

- Och, Cari. Zamęczysz się- szepnął, głaszcząc ją po włosach.

Wyszedł z komnaty, poszedł do kuchni i zabrał misję zimnej wody oraz czysty ręcznik.

Zaniósł to wszystko do jej sypialni, namoczył ręcznik i przyłożył jej do czoła.

***
Siedział przy niej aż do wieczora.

- Piotr- Zuzanna zajrzała do pokoju- Kolacja już gotowa.

Blondyn spojrzał na siotrę

- Dzięki, Zuza, ale wolę tu zostać. Carmen jest chora, chcę tu być gdyby coś się działo.

Dziewczyna uśmiechnęła się

- No dobrze. Przyniosę ci coś, ale musisz zjeść. Nie pomożesz jej, jeśli sam się zagłodzisz.

***
Po kilku godzinach, gorączka zaczęła ustępować, lecz księżniczka nadal nie otworzyła oczu.

- Coś nowego?- zapytał Kaspian, wchodząc do komnaty. On także bardzo martwił się o Carmen.

- Narazie nic. Już nie gorączkuje, ale dalej śpi.

- Wiadomo co ją doprowadziło do takiego stanu?

- Zbyt wiele obowiązków. Za bardzo się zaangażowała. Męczyła się, ale nie chciała odpuścić.

- To był jej sposób na ucieczkę. Im więcej miała pracy, tym mniej czasu na wspomnienia.

Piotr ze smutkiem pokręcił głową

- Czyli to moja wina. Przeze mnie Carmen mogła zapracować się na śmierć.

Król położył mu dłoń na ramieniu

- Ale to się nie stało. Carmen jest chora, zaopiekuj się nią. Czasu nie cofniesz, nie zapobiegniesz temu do czego już doszło. Ale możesz to naprawić. Dbaj o nią, pokaż, że ci na niej zależy. Reszta jest w jej rękach.

Blondyn spojrzał na niego ze słabym uśmiechem

- Sam to wymyśliłeś?

Kaspian odpowiedział uśmiechem

- Eliza kazała też przekazać, że jeśli nie zastosujesz się do rady, to osobiście cię ukatrupi.

Opowieści z Narnii- Stara miłość nie rdzewiejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz