vier

369 20 6
                                    

-Lena. -Jęknął, a ja na dźwięk mojego imienia, którego swoją drogą nie darzyłam sympatią, podobnie jak blondyna, który leniwie przemierzał za mną korytarz, przewróciłam oczami. -Myślisz, że po lodzie da się chodzić w tym czymś? -Zapytał, wskazując palcem na moje czerwone szpilki.

-Myślisz, że nie potrafię? -Uniosłam jedną brew. -Bagatelizujesz moje możliwości. -Skomentowałam oburzona, widząc jak bardzo moje słowa okazały się być dla niego zabawne. Szybko otworzyłam przed nim drzwi frontowe i niemalże go przez nie wypchnęłam. Przewrócił złośliwie oczami, a ja aż miałam ochotę palnąć go w te pustą głowę, ale zdecydowanie damie nie wypada tak postępować. Wzięłam w dłonie czarną, skórzaną torbę i zaraz za blondynem opuściłam mieszkanie, dokładnie zamykając za sobą drzwi.

-Wsiadaj. -Powiedział, męcząc się aby zmieścić moją walizkę do bagażnika.

-Andreas. -Chłopak odwrócił się w moją stronę i skupił wzrok na mojej zmęczonej twarzy, która była przykryta perfekcyjnym makijażem. Sztuka wymagana, jeśli jest się kobietą biznesu. -Wydaje mi się, że zawodnicy przed konkursem nie powinni się przemęczać. -Zaczęłam. Ważne są dobre argumenty, kiedy chcesz aby ktoś przyznał Ci rację.

-To prawda, ale do czego zmierzasz? -Zapytał, marszcząc przy tym czoło.

-Musisz się przystosować do tego, że wszystko musi być tak jak ja tego chce. -Powiedziałam ochoczo, wyrywając blondynowi kluczyki od samochodu z ręki.

-O nie, nie. -Andreas poruszył się nerwowo. Miałam wrażenie, że zaraz się na mnie rzuci.

-Spokojnie. -Uśmiechnęłam się zadziornie, ten element naszych rozmów zawsze należał do niego. -Jestem niemalże pewna, że się polubimy, prawda? -Rzuciłam klepiąc dłonią klapę bagażnika.

-Jezu, uważaj. -Pisnął jak mała dziewczynka, aż podskoczyłam w miejscu. -Porysujesz mi lakier tymi pazurami. -Wrzasnął, zrzucając szybkim ruchem moją rękę. Rozumiem, że ten chłopak ma jakąś obsesje na punkcie tego czarnego audi?

-Panuj nad emocjami to nieprofesjonalne. -Cenna uwaga wyleciała mimowolnie z moich ust. Andreas zgromił mnie spojrzeniem i szybko się wycofałam do samochodu, zajmując miejsce kierowcy.

-Tylko jedź spokojnie, proszę. -Powiedział, rozsiadając się na fotelu obok mnie. Zrobił maślane oczka i lekko się uśmiechnął. Jest zdecydowanie za bardzo wyrozumiały dla mojej osoby. Osobiście zasadziłabym wielkiego kopniaka, osobie która dotknęłaby choćby palcem kluczyków do mojego samochodu.

-Czy ty sugerujesz, że jestem jakimś piratem drogowym? -Rzuciłam, zapinając pas. Spojrzałam na niego wyczekująco z poważną miną.

-Absolutnie nie, ale każdego czasem ponosi. -Skomentował. Westchnęłam i odpaliłam silnik.

-Nic nie mogę obiecać.

-Lena. -Powiedział to takim tonem głosu jak rodzic, który przestrzega dziecko przed wszelkimi używkami. Chwycił moją dłoń, kiedy już miałam ruszać, czym przykuł moją uwagę. -Obiecaj mi, że będziesz ostrożna.

-Oczywiście, Andreas. Masz mnie za durną, czy co? -Zapytałam z kpiną i w końcu ruszyliśmy w podróż.


Kiss me slowly // ANDREAS WELLINGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz