sechs

126 9 0
                                    

Szybkim ruchem zgarnęłam wszystkie papiery z drewnianego stolika do teczki. Czułam, że do moich oczu napływają łzy, a przecież nie mogłam pozwolić im wypłynąć na powierzchnię. Nie teraz i nie w takich okolicznościach. Przy ludziach najzwyczajniej w świecie nie wypada. Przynajmniej mi.

-Lena? -Wzdrygnęłam się przerażona i przeniosłem wzrok w stronę płynącego do mnie głosu. -Gdzie Andreas? Wszystko w porządku? -Szybko wciągnęłam na siebie płaszcz, ignorując przez chwilę obecność ciemnowłosego chłopaka. Chwyciłam w dłoń moją torbę i rzuciłam mu pełne przerażenia spojrzenie.

-W jak najlepszym. -Odpowiedziałam. Stephan stał z otwartą buzią, chyba nie wiedząc co zrobic, ani co powiedzieć. Wyminęłam go i pośpiesznie opusciłam lokal. Zimne powietrze otuliło moje roztrzesione ciało. Szukałam wzrokiem wysokiego blondyna, jednak jego postaci nie było widać na horyzoncie. Pieprzony skoczek narciarski. Starałam się myśleć racjonalnie i dojść do tego, gdzie powinnam zacząć szukać. Zaczęłam szperać we wnętrzu bordowej torby, którą miałam przewieszoną przez ramię w poszukiwaniu mojego telefonu komórkowego. W między czasie zaczęłam również powolnie stawiać kroki w kierunku prowadzącym do hotelu.

-Jesteś wariatką. -Usłyszałam przed sobą. Szybko przerwałam wykonywaną czynność i podnosłam wzrok na blondyna. Zrobiło mi się przykro, słysząc te słowa. Od dłuższego czasu nikt nie sprawił, że poczułam się źle. Jedno głupie zdanie wypowiedziane przez tego chłopaka, wywoływało we mnie tyle uczuć. Wcale tego nie chciałam. Lepiej mi było bez nich.

-Nawet nie wysłuchałeś mnie do końca. -Stwierdziłam. Chciałam zarozumiale unieść głowę w górę i pokazać, że mimo wszystko nadal jestem zimną i profesjonalną Leną. Jednak mimo całego mojego opanowania, pojedyńcza łza spłynęła po moim policzku.

-No co ty, przestań. -Zmniejszył odległość między nami i ujął moją twarz w dłonie, tak abym cały czas patrzyła mu w oczy. -Nie wiedziałem, że moja Lena potrafi płakać. -Na jego twarzy pojawił się ten cudowny uśmiech, który zawsze sprawiał, że ja też się uśmiechałam i tak też było w tym momencie.

-Jestem Twoja? -Chłopak patrzył przez chwilę na mnie, tak jakby analizował to co powiedział chwilę wcześniej. Skinął delikatnie głową. -Nazwałeś mnie wariatką.

-To właśnie lubię w Tobie najbardziej. -Przełknął głośno ślinę. Chwycił kosmyk ciemnych włosów, które opadały mi na twarz i delikatnym ruchem włożył mi je za ucho. -Twoje wariactwo. -Mój uśmiech się poszerzył. Bardzo się cieszyłam, że mimo wszystko mnie nie skreślił. Miałam nadzieję, że nie wynika to z dobrego wychowania, tylko woli jego serca. Jest jedyną bliską mi osoba, o ile mogę tak o nim powiedzieć. Znam go bardzo krótko i dość niewiele pewnie o nim wiem, ale czuje, że mogę mu powiedzieć wszystko. Blondyn zbliżył swoją twarz do mojej i złożył krótki pocałunek na moich zziębniętych ustach. Byłam bardzo zszokowana, ale zdałam sobie sprawę, że tego właśnie w tej chwili chciałam. Uśmiechnęłam się do niego szeroko, co odwzajemnił.

-Poczekaj. -Powiedziałam pełna przerażenia, chłopak obdarzył mnie rozkojarzonym wzrokiem. Pokręciłam zrezygnowana głową. Nie chciałam narażać chłopaka na męczenie się ze mną. Musiałam powiedzieć mu wszystko i to w tym momencie. -Nie chce być dla Ciebie ważna. -Rzuciłam, po chwili zdając sobie sprawę, że to zdanie w mojej głowie brzmiało lepiej.

-Damy radę, Lena. -Skoczek uśmiechnął się pokrzepiająco. -Wróćmy do środka i wszystko dokładnie przegadamy. -Położył  rękę na moich plecach i delikatnie pchnął mnie w stronę budynku. Nie wiedziałam czy potrafię wszystko z siebie wyrzucić, w końcu nigdy z nikim o tym nie rozmawiałam.

Kiss me slowly // ANDREAS WELLINGEROpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz