Rozdział 2 X

104 17 3
                                    

- Co ty tutaj robisz?

- Zobaczyłem, jak przeskakujesz przez płotl i....

- I?

- Wymknołem się cichaczem z domu i pobiegłem za tobą. - Przyznał, unikając kontaktu wzrokowego.

- Czy ty wogóle myślisz Błękitku!  - skarciła go Jasna Łapa.

- Najwyraźniej ty też nie myślisz Różo.

- Ja?! Czemu niby?

- Bo jak byś nie zapomniała, to ty uciekłaś?

- A ty!

- Ja będe miał wymówke, że pobiegłem za tobą, żeby cie nawrócić.

Jasna Łapie uśmiechneła się pod nosem. - Mam lepszy pomysł. Wróć do domu i powiedz, że mnie nie dogoniłeś. Nie mam zamiaru tam wracać.

- No to ja też nie wracam. - Powiedział stanowczo kocurek.

Kotka westchneła głośno na odpowiedź brata. - Kot domowy sobie tutaj nie poradzi. Wracaj do domu.

Błękitek przekręcił pytająco głowe. - A ty? Przecież też jesteś domowym kotem?

- Ale ja...  - Zamilkła i spojrzała się na gwiazde. - Ja naprawde muszę iść. - Omineła go i ruszyła przed siebie. - Wracaj do domu. - Rzuciła ostatnie spojrzenie na brata.

Smutno jej było, zostawiając go tutaj samego na pastwe losu, ale serce podpowiadało jej, że ona tam nie pasuje i najlepiej będzie jak odejdzie.

~

- Różo czekaj!

Jasna Łapa zobaczyła pędzącego w jej strone Błękitka.

-  Mówiłam ci wra... - Nie dokończyła, bo kocur skoczył na nią, przewalając ją na plecy.

- Albo pozwolisz mi pujść z tobą, albo wracasz ze mną do domu!

- Ehh. Zrozum ja..

- O proszę jaka piękna para.

Z krzaków wyłoniły się dwa, o wiele starsze od nich kocury.

Błękitek cały drżący ze strachu schował się za siostrą.

- Skądś ich znam. - pomyślała Jasn Łapa, mierząc ich od góry do dołu.

- Na co się tak gapisz! - mruknął jeden z nich.

- Po to są oczy, żeby się patrzeć co nie? - warknęła, rzucając obrzydzone spojrzenie na czarnego umaszczonego kota. - Co wy od nas chcecie? - próbowała nie pokazywać po sobie strachu, bo niestety jej mądry braciszek wykazał się nim najlepiej jak to przystało na domowego kota.

- Co za beszczelna! - odezwał się drugi kocur. Był o wiele mniejszy od tamtego, ale za to bardziej masywniejszy. Brak ogona świadczył o tym, że wiele walk miał za sobą.

Jasna Łapa zrobiła krok do tyłu, nadeptując przy tym ogon swojego brata, który z kolei pisnoł żałośnie jak mały kociak.

- No pięknie bracie - miaukneła kotka.

- Oj biedactwo, boli ogonek - zadrwił z niego większy samiec. - Wiesz, pujdzie nam to łatwiej niż przypuszczałem - zwrócił się do swojego towarzysza.

- Masz racje. Którego bierzesz?

- Ja zajme się kotką. Zaraz jej udowodnie, że ze mną lepiej nie zadzierać - podszedł bliżej kociaków. - Ostatnie słowo?

Jasna Łapa nerwowo spojrzała w gwiazdy. - Mamo proszę pomóż nam - Powiedziała cicho, tak żeby nikt jej nie usłyszał.

- No właśnie tam zaraz dołączysz kochana - odezwał się ten sam kot. - Spokojnie, to będzie szybka śmierć - podniósł swoją poteżną łape w góre.

Jasna Łapa zamkneła oczy, szykując się do pierwszego uderzenie. - Dlatego, urodziłam się ponownie? Żeby znowu przechodzić przez tą samą bolesną śmierć! - krzyczała w myślach, miejąc nadzieje, że Klan Gwiazd jej odpowie. - Dlaczego mnie to spoty... - nie dokończyła bo poczuła mocne uderzenie w twarz. Spadła kilka metrów dalej, uderzając się przy tym mocno w głowe. Krew lała jej się strumieniami. Spojrzała z załzawionymi oczami na swojego brata. - Przepra...

- Zostaw ich. Niech Jastrzębia Gwiazda ich osądzi! - przerwał jej bardzo znany głos.

-  Śnieżna Łapo! - kotka próbowała ruszyć głowę w kierunku, gdzie on dobiegał , lecz nagle poczuła mocny ból i zemdlała.

Wojownicy ~ Niespełnione PragnienieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz