ROZDZIAŁ II

16 3 6
                                    


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Wchodząc do szkoły, od razu spotkałam się ze wzrokiem Alexa. Chyba się zarumieniłam bo uśmiechnął się do mnie i poprawił sobie włosy. Zaczął podążać w moją stronę.

-No to my się będziemy zwijać- szepnęła Isabel- Dasz radę.

Alex podszedł i mnie przytulił.

-Cześć- powiedział

– Siemka- odpowiedziałam

-Masz może czas po szkole? Odprowadzę cię na przystanek, hmm?

-Jasne, w tym miejscu o 14?- zapytałam

-Dokładnie, jak gdybyś czytała mi w myślach- zaśmiał się i puścił mi oczko.

Uśmiechnęłam się do niego i poszłam na lekcje...

Uśmiechnęłam się do niego i poszłam na lekcje

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Było już grubo po 14, gdy zdecydowałam się wrócić z dziewczynami, ponieważ Alex się nie pojawił. Po chwili dołączył do nas kolega z klasy. Między przyjaciółkami nadal odczuwało się nieprzyjemną atmosferę. Jak zwykle po drodze odprowadziliśmy Doriana i poszłyśmy w stronę przystanku. Ten dzień był typowo smutnym listopadowym dniem: mżawka, wiaterek, liście latające we wszystkie strony...

Gdy doszliśmy na przystanek usiadłyśmy na ławce i rozmawiałyśmy o tym, jak pani Marchi złapała Marike na ściąganiu. Po chwili doszedł do nas nasz przyjaciel- David, z którym znałyśmy się od kołyski. Nie zastanawiając się dłużej usiadł i dołączył do rozmowy.

Ni stąd, ni zowąd zerwał się silny wiatr. Autobus spóźniał się już 20 min. Liście tworzyły małe tornada, a żwir i piasek wlatywały nam do oczu. Usiedliśmy jeszcze bliżej siebie.

Lekko zaniepokojeni i z lekką trudnością zaczęliśmy z jeszcze większą uwagą wypatrywać naszego pojazdu.

W pewnej chwili zza drzew wyłonił się stary bus. Żartobliwie parsknęłam do przyjaciółki, że jedzie auto z epoki kamienia łupanego. Jednak gdy podjechał bliżej i stanął na przystanku obie wraz z Davidem poczułyśmy przerażenie. Na siedzeniu pasażera siedział starszy pan. Był bardzo jasnej karnacji, oczy płonęły mu spokojem a zarazem zaniepokojeniem. Był ubrany na czarno. Wyglądał jak „żywy trup". Na jego kolanach siedział czarny jak smoła dog argentyński. Pies o krótkiej ale bujnej sierści, bez jednego oka. Gdy nas zobaczył zaczął przerażająco szczekać. Nagle z auta wysiadła niska kobieta o kręconych włosach. Nie zauważyliśmy jej wcześniej. W tym samym czasie moja druga przyjaciółka dzwoniła do domu, żeby ktoś po nas przyjechał, ale nikt nie odbierał. Byłyśmy skazane tylko i wyłącznie na czekanie.

AbductionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz