Norma Omegi

113 6 0
                                    


Cześć! Tak to ja, ta dziewczyna na końcu klasy. Posiadająca ciemne blond włosy i niebieskie oczy. Ta w luźnym sweterku i niebieskich obcisłych dżinsach. Nie za gruba nie za szczupła. Tak można by ująć, że w sam raz! Jak widzisz uważnie przyglądam się każdemu prawda? A mój nos bacznie się porusza. ,,Ma katar" - pomyślałeś tak? Nie. Po prostu mam wyczulony węch... Nie jestem jak nastolatkowie z mojej szkoły czy ludzie z całego świata. Jestem inna. Niektórzy mówią na to ,, Czworonożna sfera'', ,,Psi skowyk" czy o prostu ,, Wilkołactwo". Jestem wilkołakiem. Twoim nowym wrogiem.

Jak codziennie po szkole poszłam pojeździć na rolkach do naszego parku. Po drodze spotkałam mojego przyjaciela. Max'a. Wysoki szatyn o ciemnych jak kora oczach. On także był taki sam jak ja. Na pierwszy rzut oka było widać, że jest ode mnie o wiele starszy. Ja mam 15 lat, a on? Wygląda na przystojną, dobrze umięśniona trzydziestkę.

-Lily, wiesz, że dzisiaj jest pełnia i nie powinnaś tutaj jeździć.- powiedział zakładając na siebie ręce. Dzisiaj akurat czułam się wyjątkowo dobrze, więc nie chciałam marnować ani jednej chwili dobrego samopoczucia.

-wiem...ale nie mogę cały czas siedzieć w domu!- burknełam poirytowana.

-posłuchaj... Wiesz jaki jest alfa, prawda? Pozatym jesteś jedną z jego omeg. Musisz ostudzić swój zapał.-przewrócił oczyma i usiadł na ławce. Ja zrobiłam to samo.

-Tak, wiem "mamo"!-prychnełam tuląc kolana do piersi i przymknełam oczy.

Zapomniałam wspomnieć o tym, że max mnie wychowywał.
Gdy skończyłam osiem lat, moi rodzice zgineli w wypadku samochodowym. Od tamtego czasu Max jest dla mnie jak brat, ojciec, najlepszy przyjaciel. Prawie sie nie zmienił, czemu? My wilkołaki jesteśmy nieśmiertelni. No znaczy alfy...  Omegi mogą żyć wiecznie jeśli alfa tego zechce. Nasza przemiana w "wiecznego", dokonuje sie poprzez ugryzienie przez alfę.
Max jest dla mnie opiekuńczy i czuły, ale czasami mógłby przestać sie tak zachowywać.

-Dobrze sie czujesz..? Dajesz rade?-zapytał cicho przecierając twarz dłońmi.

-Co? A... Ta. Daje rade.-mruknełam cicho.

-Nie lubię gdy to robisz.-powiedział wstając z ławki.

-A ja nie lubie gdy mi prawisz kazania!- warknełam zła.

-Zachowujesz sie jak dziw...-

-A czy to moja wina?! Ja sobie tego losu nie wybrałam!-rozwścieczona wstałam i popychając go odjechałam ile sił miałam w nogach.

-Lil! Przepraszam! Ej!- uciekłam.

Była osiemnasta, czyli miałam tylko dwie godziny na uszykowanie sie, ubranie i przygotowanie.

~~~~~~

Po umyciu sie, uczesaniu włosów, ubraniu, przygotowaniu i uszykowaniu na tą chwilę mogłam pójść do lasu.
Piękne środowisko matki natury. Ogromne drzewa, jasno zielone liście, bujne trawy i mchy, długie strumyki i rzeki przepływające przez to miejsce oraz czyste powietrze.
Mimo tego jak tu było, ludzie nie przychodzili zwiedzać i cieszyć sie tym pięknem przez okoliczne "wilki" zabijające bez litości, każdego kogo napotkają na swojej drodze w tym lesie.  
W samym środku mojego drugiego "domu" ukucnełam przy małym strumyku i nabierając zimnej i czystej wody w dłonie przemyłam twarz.
Dopiero po wstaniu poczułam zimny oddech na karku. To był ON.

-Ładnie pachniesz.-powiedział po chwili. Jego mocny głos gdy szeptał wydawał sie pomrukliwy.
Przełykajac nerwowo ślinę, starałam sie uspokoić oddech. Nie mogę mu pokazać, że się boje, wtedy jest tylko bardziej agresywny.

Moja WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz