Gonplei kom king czyli pojedynek z królem

43 3 1
                                    

Zimno. Przeszywający moje ciało chłód. Nieprzyjemnie się zginałam w mały embrion na zimnych deskach starego domku.
Drżący szloch niemalże cichł z każdą chwilą kolejnego nieznanego dźwięku. Szkarłatne łzy kapały z nosa na drewno, robiąc ciemniejszy kolor deski. Leżałam na prawym boku, plecami przytulona do zimnej i ciężkiej sciany, a kolanami do klatki piersiowej mocno je obejmując.
Już powoli zasypiałam. Nie chciałam odgarniać włosów z mojej spoconej i zapłakanej twarzy. Nie miałam na nic siły.
Chyba zasnęłam, a może moje ciało po prostu mi to zasugerowało?
Szybki dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach wejściowych drewnianego domku w środku lasu, a ja ledwie zdałam się na ruch przez wyczerpanie.
Leżałam niedaleko nich. Gdy sie otworzyły, jasne światło padło na moje zakrwawione ciało.

-Li-ly..? Lily! Co się stało?!-ten ton głosu. To król. Już wrócił? Nareszcie...
Delikatnie rozchyliłam suche wargi i sine, spuchnięte powieki.
Silne ramiona mężczyzny złapany mnie pod kolanami, łopatkami i odrazu zaczęły nieść do ciepłego miejsca, a mimo to, ja dawałam mu do zrozumienia, że nie chcę.

-zostaw! Puść mnie!!! Nie dotykaj!-wrzeszczałam wznawiając płacz i mocno sie odpychając by mnie opuścił. Nawet podrapałam mu policzek i szyje do krwi. Mimo to, nie zareagował; a to ci nowina.
Położył mnie delikatnie na łóżku i mocno złapał za moje dłonie.

-cicho! Nie krzycz! Już tu jestem! Do cholery... Co ci się stało? Masz złamany nadgarstek, kto ci to zrobił?- rozpoczął oglądając moje rany. Nim zdążyłam otworzyć wargi ten już wchłonął mój zapach. Wściekły zacisnął zęby i pięści by czym prędzej wstać chcąc znaleźć winnego.
Nim udało mu sie odejść złapałam go za dłoń. Spojrzał na mnie swoimi czerwonymi ślepiami i napiął mięśnie jeszcze bardziej.

-n-nie zrobił tego... Zostań przy mnie. Proszę.-wyjąkałam płaczliwie, aż parę kropel łez spłynęło po moim prawym policzku. Delikatne światło lampki oświetlało moją zmęczona twarz.

Widziałam jego walkę w środku samego siebie. Zapewne zastanawiał się czy zostać czy iść. Spojrzał na korytarz w stronę wyjścia i po chwili wyszedł. Mrugnęłam kilkakrotnie, a on stał przy mnie z ciepłą wodą i ręcznikami.

-opatrze cię... Krwawisz. -szepnął klękając przy łóżku.

~~~

Trwało to długo. Krzyczałam, wiłam się z bólu i mdlałam, ale mimo tego wszystkiego byłam szczęśliwa, że w końcu ktoś tu jest.
Ubrał mnie w czyste ubrania; jego dużą koszulkę i jakieś spodenki. Po nakarmieniu mnie, położył do łóżka i usiadł pod pościelą, tuż obok mnie.

-lily. Od dzisiaj mieszkasz ze mną. Jutro pojedziemy do mojego domu.- ano. Teraz przecież jesteśmy w domku spotkań.

-dlaczego?-szepnełam cicho tuląc się do jego gołej klatki. Był tak cholernie ciepły i miły w dotyku. Jego mięśnie, cała budowa...

-nikt więcej cię nie dotknie. Nie pozwolę cię skrzywdzić. Ze mną będziesz bezpieczna.-

-nie jesteś wściekły, że czujesz zapach innego na moim ciele?-
Zapytałam speszona.

-nie... Ale dzisiaj chcę naprawić w tobie jedno. Zamknij oczy i nie myśl o niczym. Rozluźnij się.-

Było mi ciężko to zrobić. Czego chciał? Czy jemu też mam ufać?
Mimo moich zmartwień oddałam się w jego ramiona i odchyliłam głowę zamykając oczy. Jego gorący oddech umiejscowił się na jednym miejscu mojej szyi. Po chwili wargi wpijajace się w skórę jak pijawka. Przez silny dreszcz zacisnęłam dłoń na jego przedramieniu. Robił mi malinkę, na miejscu tamtej! Chyba wiadomo co to oznacza.

Po zrobieniu o wiele większego śladu na mojej skórze, spojrzał mi głęboko w oczy i mocno obejmując położył.

-spróbuj zasnąć. Będę przy tobie cały czas aż sie obudzisz. Obiecuje.-

Moja WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz