Zdobyj i zabij.

113 3 0
                                    

Spotkanie z Alice było miesiąc temu. Sama nie wiem kiedy upłynął mi tak szybko ten czas. Byłam dosyć zajęta. Szkoła, zajęcia, spotkania oraz ciągle złe samopoczucie.
Przez te trzydzieści dni nie widziałam ani razu Daniela. Podobno wyjechał w jakiejś ważnej sprawie, przyzwany przez Max'a.

~

Piątek. Dzień wolny, w końcu odpoczynek, w końcu powrót tych dwóch mężczyzn którzy sie mną opiekują. Wiedziałam, że z pewnością zjawią sie gdy będzie się ściemniać, więc wyruszyłam około dziewiętnastej do naszego lasu. Chciałam ich przywitać po tak długiej rozłące. Powoli robiło sie ciemno, a po dłoniach rozchodził sie nieprzyjemny zimny wiatr. Z chwilami mojej wędrówki pogoda zniechęciła mój entuzjazm.
Szara pogoda przywitała się ze mną gdy oparłam się o korę drzewa i z założonymi rękoma na piersiach oczekiwałam przyjazdu.
Minuta, pięć, dziesięć. Jeden trzask małej gałęzi i już wiedziałam, że coś się szykuje.

-kogo my tu mamy?-opryskliwy ton głosu odrazu dobiegł do moich uszu. Wysoki lecz chuchrowaty facet stanął naprzeciwko mnie.
Znana twarz, znany glos.

-co tu robisz Matthew?-chrząknełam cicho widząc jak do mnie podchodzi.
To jeden z wilkokrwistych. Każdemu gra na nerwach, a mimo to ciągle tu jest.

-co ja tu robię? Co ty tu robisz? Nie wiesz, że takie małe dziewczynki powinny nie kręcić się same po lesie w nocy?-zapytał z uśmieszkiem i przyszpilił mnie do kory.
-tym bardziej, że nie ma alfy... -dodał ze śmiechem.

-mówisz o królu? Za chwilę będzie... Czego chcesz ode mnie?-

-czego chce? A czego ty chcesz księżniczko? Przyszłaś tu ot tak? Ha, żałosne. Obydwoje wiemy, że nie spotkaliśmy się przypadkiem.-

W tej oto chwili poczułam zimną dłoń odpinającą mój guzik od spodni. Chciałam ruszyć dłońmi ale te były nad moją głową. Cholernie silny, a ja nawet nie zauważyłam kiedy je złapał.

-c-co ty robisz?-pisnelam wyrywając się.

-nie jesteś głupia. Zrobimy to szybko. Jak nie będziesz się wyrywać to nie zaboli. Obydwoje poczujemy sie spełnieni.-jego ton głosu był taki pewny siebie. Po chwili patrzenia w moje oczy uśmiechnął sie i wpił w moją szyje.
Starałam się wyrwać, nie mogłam pozwolić mu zrobić malinki. Otóż jednym z pierwszych zasad przywłaszczenia sobie omegi w naszym stadzie jest malinka. Może brzmi to głupio, ale gdy każdy wilkołak zobaczy czerwone znamię na szyi, zrozumie, że do tej omegi nie można sie zbliżać. Ostatnią zasadą jest ugryzienie w szyje i przemiana.
Niestety nie udało mi się. Mimo swojej postawy był silny.

-puść mnie... Do cholery, ja juz mam alfę! Jesteś pojebany! Błagam cię! Nie rób tego!-warknełam aż nagle chrząkneła moja kość. Złamał mi nadgarstek, a ja jedyne co mogłam zrobić to krzyknąć.

-zamknij pysk dziwko. Ciągle dajesz panu, a jego słudze nie dasz? Dasz nawet bez własnej zgody. Twoja cipka już jest mokra. -

Czując te palce... Tą dłoń... Z głośnym wrzaskiem uderzyłam go z czółka, a następnie z kolana w krocze. Z głośnym warknięciem odsunął się łapiąc za zakrwawiony złamany nos.
Dzięki jego nieuwadze mogłam z całej swojej siły kopnąć go w brzuch przez co upadł, a ja czym prędzej zaczełam uciekać.
Biegłam tyle ile sił w nogach.
Mimo płaczu który zamazywał mi ostrość pola widzenia nadal biegłam. Musiałam mieć w sobie siłę przetrwania.
Moje ciało nie napędzał tylko strach przed okrutnym gwałtem, ale same wyrzuty sumienia, że nie tylko król mnie dotykał. Gdyby się o tym dowiedział... Zabiłby mnie. Jest okrutny i mściwy, a ja już wiele razy poznałam jego wściekłość.
Za moimi plecami słyszałam jak pełen wściekłości gna za mną. Chciał zasmakować swojej zdobyczy. Instynkt łowcy dawał mu się zawsze we znaki, ale teraz zrozumiałam, że on oszalał. Wiedziałam, że nie pozwolę się skrzywdzić w tak okrutny sposób. Nie stracę ostatniej rzeczy którą mam. Ostatniej godności.
Wiem, że jestem silna.

Moja WilczycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz