Rozdział 2

576 21 2
                                    

Po zjedzeniu śniadania od razu pobiegłam przed dom Elronda. Nie mogłam się już doczekać, kiedy przyjadą bracia Arweny, a wraz z nimi ta "tajemnicza osoba".

Przez całe śniadanie zastanawiałam się, kim ona (lub on) może być. Próbowałam dowiedzieć się o niej czegoś więcej, ale Elrond milczał jak grób. Arwena też w ogóle nie odpowiadała na moje pytania... przyjaciółka...

Siedziałam więc na zimnych schodkach przed wejściem do domu i czekałam na ich przyjazd patrząc się w daleki horyzont. Zupełnie tak jak w dzieciństwie, kiedy wypatrywałam swoich rodziców... teraz jednak wiedziałam, że moje czekanie nie pójdzie na marne.

Zresztą pogoda była tak ładna, że mogłabym tak siedzieć przez cały dzień, wsłuchiwać się w szum wiatru i śpiew ptaków. Słońce również dało o sobie znać i świeciło wszędzie złocistymi promieniami, dzięki czemu świat od razu wyglądał weselej.

Niedaleko mnie znajdowały się wysokie drzewa, a ich bujne korony zielonych liści lekko przysłaniały błękitne, bezchmurne niebo. Zauwarzyłam na jednej z gałęzi, jak para ptaszków pracowicie układa gniazdko, w którym narodzi się kolejne pokolenie. Wtedy nagle rozmarzyłam się jak to cudownie jest się zakochać... to magiczne uczucie, w którym wiesz, że z tą właśnie osobą masz zamiar spędzić resztę życia...

" Ahh... czy ja w ogóle kiedyś znajdę taką osobę? - spytałam się sama siebie - Jak na razie żaden elf nie przypadł mi do gustu, a znam praktyczne każdego elfa, jaki mieszka w Rivendell... a może Arwena ma racje mówiąc, że jestem zbyt wymagająca? Ale z drugiej strony wolałabym zostać starą panną (chociaż po elfach i tak nie widać, że są stare) niż przez resztę życia kochać kogoś na siłę. Nie mogłabym tak żyć... co to by było za życie? Żadne... ja... ja muszę wiedzieć, muszę poczuć z całego serca, że to właśnie ON! Że to z nim chcę żyć i spędzać każdą chwilę w szczęściu czy chorobie.
Ah... zazdroszczę tym ptaszkom..."

- Ile ty tu będziesz siedzieć? - spytała Arwena, która właśnie się do mnie dosiadła, co świadczyło, że wreszcie zjadła śniadanie.

- Dopóki nie przyjadą - powiedziałam wzdychając cieżko i znów zaczęłam patrzeć na latającą wokół drzewa ptasią parę.

- Co tak wzdychasz? Stało się coś? - zapytała Arwena podąrzając za moim wzrokiem.

- Nie... tak tylko myślałam... jak to cudownie mieć kochającego męża...

- Uwierz mi, jeszcze zdążysz poznać tego "kochającego męża" - powiedziała Arwena cytując moje słowa.

- Chyba prędzej umrę...

- Ale przecież elfy są nieśmiertelne - zdziwiła się Arwena.

- No właśnie to miałam na myśli...

- Claro! Przestań! Na pewo w końcu znajdziesz swoją drugą połówkę.

- Chyba już prędzej drugą połówkę pomarańczy... - mówiłam dalej tylko po to, żeby jeszcze trochę podroczyć się z córką Elronda.

- Już skończ! W ogóle to lepiej byś się przejmowała spakowaniem rzeczy do podróży. Wiesz w ogóle dokąd zamierzasz jechać?

- Tak szczerze... to nie.

- A no właśnie...

- A ty gdzie proponujesz mi się udać? - spytałam, bo kompletnie nie miałam pojęcia, gdzie pojechać na moją najpierwszą wyprawę.

- Hmm... o wiele łatwiej byłoby wybrać miejsce szukając na mapie - wybrnęła sprytnie Arwena - Wstawaj! Musimy iść do biblioteki!

- Ale mi się nie chce... tak tu ładnie! Zostańmy jeszcze trochę! - prosiłam patrząc błagalnie na Arwenę.

Elfica w kompaniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz