Rozdział 3

553 23 4
                                    

- Gandalf! - krzyknęłam i pełna radości pobiegłam w jego stronę.

On na mój widok zszedł z konia, a gdy dobiegłam, mocno się przytuliliśmy.

"Nic się nie zmienił... stary, dobry i kochany Gandalf w szarym płaszczu i kapeluszu" - przebiegła mi przez głowę myśl.

- Jak dawno cię tu nie było! Tak się cieszę! - mówiłam wtulając się w niego jeszcze bardziej, a z moich oczu popłynęły łzy - Strasznie brakowało mi twoich opowieści, dzięki którym choć trochę wiem o tym świecie... no i oczywiście za twoją osobą też się stęskniłam!

- Pewnie za fajerwerkami również, czyż nie? - zaśmiał się Gandalf - Ale teraz chciałbym ci życzyć jeszcze raz wszystkiego, co najlepsze i jako prezent wręczyć ci to.

Mówiąc to, Gandalf wyjął z tobołka jasnoszary, długi płaszcz z kapturem i zapinką w kształcie liścia. Wzięłam go w ręcę i okazało się, że jest wykonany z grubego, mocnego materiału, lecz pomimo tego był bardzo lekki, a w dotyku przypominał jedwab. Od razu go przymierzyłam i pasował jak ulał!

- Jest przepiękny! Dziękuję! - wykrzyknęłam i znowu przytuliłam czarodzieja.

- Uszyła go sama Pani Galadriela, a wszystko spod jej ręki wychodzi piękne. Przesyłam ci od niej pozdrowienia i złożyła przy mnie obietnicę, że jak tylko znajdzie czas na pewno cię odwiedzi i osobiście złoży ci życzenia.

- To Pani Galadriela mnie zna? - zdziwiłam się zdejmując płaszcz.

- Tak, nawet bardziej niż myślisz - odpowiedział Elrond, który wraz z innymi właśnie do nas dołączył - Witaj Gandalfie! Dawno tu nie zaglądałeś!

- Wiesz, Elrondzie, ostatnimi czasy nie miałem czasu nawet na palenie fajki - powiedział Gandalf, po czym z tobołka wyjął swoją fajkę wrzucając do niej trochę fajkowego ziela, a potem podpalił tytoń zapałką. Po chwili zaczął puszczać w niebo ogromne kółka dymu.

- Dla nas i tak najważniejsze jest... - chciała powiedzieć Arwena, ale bracia jej przeszkodzili.

- Że już jesteś! - dokończyli za nią jednocześnie Elladan i Elrohir.

- Odezwali się ci, którzy przez cały czas z nim podróżowali... - parsknęła Arwena.

- Wcale że nie przez cały czas! - oburzył się Elrohir - Gandalfa spotkaliśmy po drodze jakiś tydzień temu i powiedział, że zabierze się z nami w odwiedziny do Rivendell.

- Tak, to najprawdziwsza prawda - powiedział Gandalf dalej "pykając" fajkę.

- Yhym... Ale co my tak tu stoimy? Gandalf i bliźniacy na pewno są zmęczeni, więc lepiej chodźmy do domu, a tam przy lampce wina wszystko nam na spokojnie opowiedzą - zaproponowałam idąc w stronę posiadłości.

- Bracie! Jak myśmy dawno wina nie pili! - zaśmiał się Elladan.

- Pewnie już nie ma tego samego smaku co wtedy... - zasmucił się Elrohir.

- Oczywiście że nie! Jest o niebo lepsze! - wykrzyknął Elrond.

Wszyscy z radością przyjęli moją propozycję, więc razem udaliśmy się do domu Elronda, gdzie w Sali Kominkowej usiedliśmy wygodnie, a bracia z zapałem opowiadali, gdzie to nie byli.

- Najlepiej wspominamy przystanek w Lothlórien - mówił Elladan - Pani Galadriela ugościła nas po królewsku...

- W końcu jesteście jej wnukami - zauważył Elrond.

- Proszę - mówił Lindir wręczając braciom, a potem każdemu po kolei kielich z winem.

- O! Tego mi trzeba było! - powiedział Elrohir po wypiciu łyku trunku.

Elfica w kompaniiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz