IX

736 91 70
                                    

MIKE

Wszedłem do salonu i zatrzymałem się gwałtownie, widząc Damona siedzącego w fotelu ze szklanką wiskey w ręku. Patrzył z zamyśleniem na ogień, palący się w kominku.

- Nadal nic? - spytałem cicho.

- Nie. Lucek ma nas gdzieś. - odparł beznamiętnym głosem, upijając łyk ze szklanki.

Podeszłem do niego, siadając na podłokietniku (to coś z boku fotela...oparcie na ręce...ja zawsze tak siedzę haha xd) fotela. Również zacząłem przypatrywać się tańczącym płomieniom.

- Co robimy? - zapytałem, chociaż już znałem odpowiedź na to pytanie.

- Nie wiem. - odpowiedział.

Spojrzałem na niego z góry, ponieważ siedziałem wyżej, bo normalnie jestem niższy.

- Chyba nie powinieneś pić. - upomniałem.

Myślałem, że Damon zaraz na mnie nakrzyczy, ale on tylko spojrzał na mnie i posłał mi lekki uśmiech.

- Nie przejmuj się, Mikey. - wyszeptał, po czym wstał, a ja prawie przechyliłem się z fotelem na podłogę.

- Mogłeś ostrzec, że wstajesz. - wymamrotałem.

- Hej! - nagle do salonu wpadła Malia.

O nieee....

- Cześć, Stiles 2! - rzuciła w moją stronę.

- Jestem Mike do cholery! - wykrzyczałem.

- Widzisz? Zraniłaś go. - ochrzanił ją Damon.

- Ty się przymknij i pij ten swój trunek dla dziadków. - powiedziała do niego.

- A teraz zraniłaś mnie i wiskey. - dodał.

- Jest jakiś specjalny powód twojej wizyty? - spytałem Malię.

- A i owszem, Sti...Mike. - poprawiła szybko - Te słowo co okazało się ślepym tropem...- zaczęła - Mam znajomego w Eichen i on twierdzi, że jeden z tamtejszych opiekunów zmienił pracę. - oznajmiła.

- I co to nas obchodzi? Mamy pojechać i mu przyklaskać? - zirytował się Damon.

- Nie zgadniecie gdzie zaczął pracować ten znajomy znajomego. - powiedziała z ekscytacją.

- Gdzie? - spytałem, nie za bardzo zainteresowany jej opowieścią.

- W firmie o nazwie Murkoff. - odpowiedziała.

Natychmiast do niej podszedłem.

- Mów czego się dowiedziałaś. - nakazałem.

- No to wszystko. Trzeba by było wypytać Jeffa co jeszcze mówił jego znajomy o nowej pracy. - wzruszyła ramionami.

- Więc jedziemy do zakładu dla zdrowo walniętych! - zdecydował Damon, nagle jakby pobudzony do życia - I przy okazji zostawimy tam Malię. - dodał z uśmiechem.

- Jestem za! - podniosłem rękę do góry, za co zostałem uderzony w ramię przez Malię - I zgarnijmy po drodze Isaaca. - powiedziałem, rozmasowując ramię.

STILES (ON ŻYJE!!! 😂)

Stiles!

Stiles!

Nie poddawaj się!

Walcz!

Stiles!!!

- Lydia? - otworzyłem powoli oczy.

Nie czułem nic. Nie czułem własnego ciała. Chciałem przekręcić głowę na bok, ale nie mogłem. Czy ja już jestem warzywem? Czy już zawsze będę tak leżał i nic nie czuł? Nie będę mógł wstać? Ale przecież mówię...

I Hear You (Teen Wolf Stiles) 11/13Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz