Blaski i Cienie bycia wyjątkowymi

56 5 1
                                    

Witam. Wiem, że długo się nie odzywałem i nie dawałem znaku życia jednak miałem naprawdę ważne powody, które odciągały mnie od tworzenia. Na wielkie szczęście wszystko wróciło już do normy i moja wena oraz radość z pisania wróciły. Przekazuję więc w wasze ręce świeżutki rozdział, który mam nadzieję się wam spodoba.


Po wyjściu na taras Deviant zastanawiał się nad wszystkim co ich w ostatnich dniach spotkało. Nie mógł zapomnieć siły z jaką Andy zaatakował Cienie. Cały czas czuł ból w okolicy żeber i nic nie mogło mu pomóc. Owszem chwilowy kontakt wzrokowy ze swoim zwierzęcym opiekunem trochę mu ulżył, jednak Ashley zdawał sobie sprawę z tego, że ta krótka chwila nie była w stanie zaleczyć jego obrażeń. Nie chciał też mówić chłopakom jak mocno oberwał gdyż wiedział, że wówczas wyrządziłby krzywdę Biersackowi. Purdy cierpiał w milczeniu i próbował znaleźć sposób na zakrycie wielkiego sińca, który świadczył o jego bólu. Pogrążony we własnych myślach nie  zauważył nawet gdy przy jego boku pojawił się Jeremy.
- Ash, powinieneś wrócić do łóżka. Wiem, że starasz się być twardy ale złamane czy też pęknięte żebra same się nie zrosną. - powiedział Jinxx i lekko dotknął Purdy'ego w miejscu obrażenia. Deviant syknął z bólu i opadł na leżak.
- Skąd wiedziałeś? - zapytał Ashley patrząc na Mistyka.
- Zapomniałeś, że widziałem co się stało i słyszałem ten nieprzyjemny chrzęst? - odparł Ferguson i spojrzał na cierpiącego Devianta. Wiedział, że powinien jakoś pomóc przyjacielowi, lecz na razie nie miał na to żadnego pomysłu.
- Wiem, że tam byłeś i wiem, że mogłeś słyszeć ten odgłos pękających kości... - zaczął ale nie skończył, gdyż na tarasie pojawił się Coma.
- Widzieliście tego konia w salonie? On chciał mnie ugryźć. - wrzasnął na całe gardło CC i podszedł do dwójki Upadłych. Widział, że Ash ma minę jakby przejechała po nim stutonowa ciężarówka, a Jinxx wyglądał na bardzo zaniepokojonego.
- Coś się stało? - rzucił lekko zmieszany Coma. On jako jedyny nie przejmował się za bardzo tym co się wokół niego działo, a wesołością i głupimi żartami próbował rozładowywać napiętą atmosferę.
- Chris to normalne, że ten koń bronił swojego podopiecznego. Wydaje mi się,że Jake miał dzisiejszej nocy wizytę, podczas której otrzymał swoje moce i dowiedział się czegoś więcej o sobie. - powiedział Mistyk patrząc na Comę. Chris momentalnie posmutniał i jego usta wykrzywiły się w podkówkę.
- To teraz tylko ja jestem bezbronny i nie wiem za wiele o sobie? - zapytał i nie czekał na potwierdzenie, gdyż wiedział, że taka jest prawda. Niestety Ash, który do tej pory się nie odzywał właśnie zabrał głos, zanim zdążył ugryźć się w język.
- Niestety na to wygląda Chris. - powiedział i dopiero gdy te słowa opuściły jego usta, Ash zrozumiał, że przypadkiem mógł jeszcze mocniej dobić Comę. Gdy tylko perkusista usłyszał te słowa niespodziewanie ruszył w kierunku Purdy'ego i gdyby nie szybka reakcja Jinxxa pewnie doszłoby do bójki.
- Coma, kurwa, uspokój się. Ash jest ranny. Ma pęknięte lub złamane żebro. Chcesz przysporzyć mu jeszcze większego bólu? - zapytał i nagle całe zacietrzewienie i rozjuszenie Comy minęło jak ręką odjął.
- Co? To dlaczego nic nie powiedział? - wrzasnął Coma na cały regulator. - Trzeba mu jakoś pomóc. - dodał po chwili i pobiegł do domu w poszukiwaniu jakichś środków opatrunkowych. Devianta i Jinxxa zamurowało i przez dobrą chwilę nie mogli się ruszyć ani nic powiedzieć.
- Jeremy wydaje mi się, że Coma właśnie próbuje przejąć twoją rolę. - powiedział Ashley gdy wreszcie odzyskał zdolność mówienia.
- Nie bądź tego taki pewny Purdy. -odgryzł się mu Jinxx i obaj wybuchnęli śmiechem. Tak zastał ich wychodzący na taras Jake.
- A wam co się stało? - zapytał niewiele rozumiejąc z tego co widział. Przenosił swój wzrok to na Devianta, to na Mistyka i nie mógł zrozumieć co tak bardzo rozśmieszyło jego przyjaciół. W końcu gdy na taras wrócił Coma z bandażami, wodą utlenioną i jakimiś plastrami Pitts spojrzał się i na niego i zrobił bardzo głupią minę. W końcu Ash postanowił się zlitować nad Jakiem.
- Widzisz CC chyba chce przejąć rolę „mamy Jinxxa". - wydusił z siebie lecz gdy Chris tylko podszedł do niego i dotknął urażonego boku Devianta, Ashley o mało nie wrzasnął z bólu.
- Trzeba było się ze mnie nie naśmiewać Purdy. - mruknął Coma udając obrażonego i jak najdelikatniej próbował opatrzyć przyjaciela. Jinxx widząc te wysiłki o mało nie pękł ze śmiechu, a Ash coraz mocniej syczał z bólu znosząc rozpaczliwe próby Chrisa. W końcu Freguson postanowił wybawić ich obu z kłopotu i podszedł do CC.
- Chris... - zaczął delikatnie Jeremy. - ... Daj mi pomóc Purdy'emu. Woda utleniona, mu nie za wiele da, a bandaż będzie się zsuwał z jego klatki piersiowej przy każdym oddechu. Ash potrzebuje teraz spokoju i odpoczynku. No i przede wszystkim nie powinien się ruszać z łóżka. Jeśli naprawdę chcesz mu pomóc, to znajdź w domu materac dmuchany lub coś innego o podobnej twardości, a potem możemy razem przenieść tam Devianta. Właśnie takie działania mu teraz najbardziej pomogą. - powiedział Ferguson, a Coma jakby się za nim paliło wybiegł z tarasu poszukać rzeczy, o które prosił go Jinxx. Po chwili w drzwiach pojawił się Andy, który o mało nie zderzyłby się z wybiegającym Chrisem. Owszem przepuścił perkusistę jednak później zdziwiony od razu zerknął na chłopaków.
- A temu co się znów stało i co w naszym salonie robi wielki, czarny koń? - zapytał i było wyraźnie widać, że czeka na jakąś odpowiedź.
- CC chce przejąć rolę „mamy Jinxxa" i koniecznie zaopiekować się Ashem, chociaż nie jestem do końca pewny czy Purdy tego pragnie. - powiedział spokojnie Jake,a potem spojrzał na wszystkich zebranych. - A ten kary ogier jest moim opiekunem. Widzicie dziś w nocy odwiedziła mnie moja matka i przekazała mi moje moce i dary. Jednak z całą opowieścią poczekam aż Chris wróci. Nie chcę, by w jakikolwiek sposób czu łsię pominięty. - dodał Pitts, a pozostali skinęli głowami. Lecz Andy nadal nie mógł zrozumieć czemu właściwie Coma tak się spieszył.
- No dobrze. Zgadzam się, że Ashem trzeba się zaopiekować i porządnie go opatrzyć, bo wygląda jak śmierć na urlopie przejechana przez osiemnastokołową ciężarówkę. Ale dlaczego Coma tak szybko wybiegł z tarasu. Tego nie jestem w stanie zrozumieć. - stwierdził Andy i podszedł do Purdy'ego. - Przepraszam przyjacielu, że sprawiłem ci ból. Myślałem, że zdążyłeś się wycofać lub chociaż odskoczyłeś gdzieś w bok. - rzekł ze smutkiem patrząc prosto na siny bok i bark Ashley'a. Oczywiście Biersack podejrzewał, że Deviant zaraz ich wszystkich postawi do pionu i nie będzie chciał by się nim jakoś specjalnie zajmować, lecz tym razem Andy wiedział, że Purdy naprawdę potrzebuje pomocy.
- Widzisz Proroku... - odezwał się nagle Jinxx. - ... Kazałem Chrisowi poszukać jakiegoś materaca dmuchanego lub czegoś o podobnej twardości, by móc położyć na tym Ashley'a. Dlatego Coma wybiegł z tarasu jakby się za nim paliło. - zakończył wyjaśnienia Ferguson i prawie natychmiast odwrócił głowę do Jake'a.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę z tego powodu, że wreszcie otrzymałeś swoje moce i dowiedziałeś się czegoś więcej o sobie. Wiedziałem jak bardzo tego pragnąłeś. A teraz musimy pomóc naszemu „twardzielowi" wstać i przeprowadzić go do salonu zanim sam nie będzie w stanie się poruszać. - powiedział Jinxx i podał rękę Ashowi. W końcu cała czwóka znalazła się w salonie, a chwilę po nich wpadł tam zdyszany Coma.
- Nie... znalazłem... niczego... co... byłoby... wystarczająco... twarde. - wydyszał Chris łapiąc oddech po każdym słowie.
- Dobrze CC. Teraz się uspokój na chwilę, a gdy dojdziesz do siebie pojedziemy na zakupy, bo musimy uzupełnić nasze zapasy. Ty Chris pojedziesz ze mną i Jakiem, a Ashley i Andy zostaną w domu. Jak wrócimy będziemy musieli poważnie zastanowić się nad kilkoma sprawami, które miały miejsce wczoraj. - powiedział Jinxx przejmując znów swoją rolę „mamy całej czwórki Upadłych",a zziajany Coma powoli się uspokajał i dochodził do siebie. W końcu odzyskał w miarę normalny oddech i razem z Fergusonem i Pittsem wyszli z domu. Wsiedli do samochodu i pojechali do największego centrum handlowego w Los Angeles. Długo szukali po wszystkich sklepach odpowiedniego materaca dla Ashley'a aż w końcu Coma wypatrzył coś, co było idealne. Od razu kupili parę pudełek, a potem poszli na zakupy do hipermarketu. Chodząc pomiędzy półkami wrzucali co jakiś czas do koszyka różna dobroci. Oczywiście nie zabrakło tam warzyw i owoców, a także jogurtów, które Ash tak bardzo lubił. Wreszcie obładowani jak wielbłądy opuścili sklep, jednak na ich drodze znów pojawili się wysłannicy F.E.R.A. Tym razem chłopaki nie mieli wyjścia i musieli się bronić, a także ochraniać Comę, który widząc jak jego koledzy walczą sam rwał się do pomocy. Na szczęście chaos, który wprowadzał na pole bitwy Chris, był tak dezorientujący dla Cieni, że pozostała dwójka Upadłych poradziła sobie z nimi raz dwa. Jake dał się dotknąć jednemu z napastników na co Jinxx zareagował lekkim przerażeniem jednakże Cień zaraz po położeniu ręki na przedramieniu Pittsa padł martwy. Mistyk natomiast walcząc ze swoim przeciwnikiem najpierw czasowo go unieruchomił, a potem podpalił jego szatę przez co napastnik zginął okrutną śmiercią. Po walce cała trójka wróciła do ich domu i gdy wnieśli co środka zakupy zobaczyli pochylającego się nad śpiącym Ashem, Andy'ego.
- Dawno zasnął? - zapytał zaniepokojony Jinxx. Podejrzewał, że Ash odczuwał, że oni zostali zaatakowani jednak nic nie chciał mówić. Czekał na odpowiedź i szybko wypakował z torby jeden z kupionych materacy.
- Jakieś pięć minut po tym jak wyszliście z domu. - odpowiedział Biersack i poszedł pomóc chłopakom, a Jinxx usiadł na kanapie i zaczął dmuchać legowisko dla Asha. Wyglądał przy tym tak spokojnie jakby rzeczywiście był tylko niegroźnym muzykiem. W tym czasie cała reszta wypakowywała zakupy w kuchni. Jeremy radził sobie bardzo dobrze ze swoim zadaniem i zanim chłopcy uporali się z rozpakowaniem tego co zostało kupione on nadmuchał cały materac. Położył go pod kanapą na której spał Deviant i zawołał do siebie Comę. Razem z nim delikatnie ułożyli Asha na materacu i przykryli kocem. Widać było, że Purdy cierpi jednak żaden z chłopaków nie wiedział jak mu pomóc. Postanowili, że będą się przy nim zmieniać i ustalili między sobą trzy godzinne dyżury. Jako pierwszy przy basiście usiadł Andy i gładził przyjaciela po ręku. Wiedział, że to nie tylko mu pomaga ale i uspokaja jego ból. Widział jak zacięte rysy Purdy'ego się wygładzają, a on sam na chwilę się wycisza. Jake poszedł do swojego pokoju, Coma coś oglądał w telewizji, a Jinxx przyniósł sobie wielkie i opasłe tomiszcze po czym zaczął je uważnie studiować. Godziny mijały, a Ashley wcale nie chciał się przebudzić. Dopiero gdy przyszła pora na dyżur Jake'a, Deviant otworzył oczy. Wszyscy się ucieszyli, a Jinxx nagle poderwał się znad książki z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Chłopaki ta książka jest genialna. Wiem jak mogę ulżyć Ashley'owi w bólu.Co prawda nigdy tego nie próbowałem ale jeśli Purdy się zgodzi mogę spróbować uśmierzyć jego cierpienie. - wykrzyknął Jeremy,a oczy całej czwórki zwróciły się na Devianta. Ash skinął głową i Ferguson podszedł do niego. Położył księgę na stole i zaczął wypowiadać niezrozumiałe słowa bardzo śpiewnie. Nagle Purdy aż wrzasnął z bólu jednak po chwili się uspokoił i zaczął ze zdziwienia mrugać oczami.
- Przestało mnie boleć. -wychrypiał zdumiony, a wykończony Jinxx usiadł na kanapie. Oczywiście wszyscy cieszyli się, że tak się stało jednak wiedzieli również, że gdy tylko zrobią coś do jedzenia, będą musieli odbyć poważną rozmowę, na którą chyba nikt z całej piątki Upadłych nie był gotowy.

We are the chosen onesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz