"Wszystko coraz bardziej się sypie. Tracę siły. Jest tutaj coraz mniej ciebie. Mój oddech słabnie. Boję się tego, a ty, mój ukochany, nie uratujesz mnie. Nikt mnie nie ocali. Jestem na skończonej pozycji, jednak wciąż trzymam się tej małej, rwącej się gałęzi. Może mnie utrzyma, a może spadnę razem z nią w przepaść. Kiedyś była też trzecia opcja, lecz już nie podasz mi dłoni. To boli, ta myśl mnie krzywdzi i powoduję, że czuję pękanie pod palcami. Ręce cierpną i bolą, a jedynym, co im pomaga jest moja słaba wola. Wierzę, iż zdążysz mnie złapać, nim upadnę. Staczam się, a płynący czas nic nie zmienia. Pamięć o tobie znika i wraca ze zdwojoną siłą, powodując napady. Myślałem, że już mi przeszły. Ty też tak myślałeś, prawda? Ukryło je szczęścia i ani ty, ani ja nie mogliśmy spojrzeć w głąb. Może gdyby nam się udało, wciąż zaciągałbym się twoim zapachem? Zadaję strasznie dużo pytań, to przytłacza. Opowiadam ci o tym, co się ze mną dzieję, a nie mam nic od ciebie. Rozumiem to, nie lubiłeś mnie tak, a nawet jeśli, nigdy mi o tym nie powiedziałeś. Czy teraz zrobiłbyś to? Przepraszam, kolejne pytania wchodzą mi do głowy. Wiem, że nie odpowiesz, ale chcę pytać. Znowu dzwonił telefon. Nie odebrałem. Nie mogłem nawet spojrzeć na ekran, wszystko przypomina mi ciebie, nawet ta popękana szybka. W końcu to ty byłeś jej twórcą."
CZYTASZ
pharmacum || jjk.kth
FanfictionUzależniony od pewnego narkotyku Tae próbuję odżyć na nowo po jego stracie.