Mamy twoją piękną dziewczynę. Jak nie chcesz żeby coś jej się stało to za trzy dni na procesie naszego dowódcy o godzinie czternastej ma dostać najwięcej zawiasy, rozumiemy się? Inaczej ta ruda będzie musiała zarabiać dupą na życie w najgorszym burdelu na świcie...
*Maia Lend*
Obudziłam się w jakimś ciemny pomieszczeniu przewiązana mocno do krzesła. Nie było tu niczego nawet okna, poza tym strasznie śmierdziało zgnilizną. Próbowałam poruszyć lekko zdrętwiałą ręką ale lina nie chciała mi ustąpić. Jak ja się w to wszystko wpakowałam? Dzień zaczęłam prawie tak jak zawsze.
*Wspomnie*
Wstałam rano około szóstej. Zajęcia zaczynałam dopiero o dziesiątej ale na ósmą Sam idzie do szkoły. Przez te parę dni to ja opiekuje się siostrzenicą. Chce odciążyć Dominica by mógł na spokojnie pozałatwiać swoje sprawy sercowe związane z moją ulubioną baletnica. Nie chcąc jeszcze budzić małej po kąpieli i całkowitym ubraniu się poszłam do kuchni przygotować nam śniadanie. Decydując się na oklepane ale najlepsze naleśniki. Po skończonej pracy zauważam, że dochodzi godzina siódma. Wyszłam z kuchni i poszłam obudzić Sam. Jej pokój znajdował się obok mojego. Otworzyłam drzwi a moim oczom ukazał się najpiękniejszy widok na świecie.. Sam miała różowy pokój a na jego środku znajdowało się łóżko. Malutka powoli otwierała oczka i się uśmiechnęła. Podeszłam do niej i pocałowałam jej policzek na przywitanie, po czym podeszłam do komody, która znajdowała się na lewo od niej i wyciągam niebieską sukieneczkę z ramiączkami. Nad komodą była wilka lampka w kształcie baletnicy, którą dostałą na piąte urodziny.
-Cześć ciociu. - Powiedziała Sam przeciągając się w łóżeczku.
- Hej kochanie, tutaj masz już sukienkę. Ubierz się i umyj a ja czekam na ciebie w salonie.
- Dobrze. - Leniwie wstała i poszła do łazienki.
Niektórzy powiedzą, że sześciolatką powinnam się inaczej zająć. Tylko, że ta sześciolatka chce być taka sama jak Dominic. Czyli potrafi się sama sobą zająć. Wyszłam z pokoju do salonu włączając telewizor. Chwile po tym już jadłyśmy śniadanie. Po najważniejszym posiłku dnia wzięłam plecak siostrzenicy, zamknęłam drzwi od swojego mieszkania i autem, ruszyłyśmy w stronę szkoły. Gdy chodzę na zajęcia mieszkam sobie w centrum miasta. Dom mojego, że tak powiem szwagra mieścił się zdecydowanie za daleko by codziennie dojeżdżać na uczelnie i do pracy. Podjechałyśmy pod szkołę czule się żegnając i po wejściu małej do szkoły ruszyłam w stronę uczelni. Wysiadłam na parkingu tylko dla studentów i ruszyłam w stronę mojego przyjaciela Connora, który stał oparty o parapet i pali papierosa z kolegami. Szczerze mówiąc wolałabym, żeby był kimś innym niż moim przyjacielem. Niestety mam wrażenie, ze nie odwzajemnia moich uczuć. Podeszłam do niego rzucając mu się ma szyje. Oddał mi przytulasa i pocałował policzek. Moje serce zabiło jakby mocniej mimo, że robił tak za każdym razem gdy mnie widział. Pożegnał się z kumplami i razem ze mną ruszył w stronę sali. Connor był szatynem i miał zielone oczy, które hipnotyzowały mnie co krok. Był mniej więcej mojego wzrostu ale nie przeszkadzało mi to. Po zajęciach około godziny piętnastej pojechałam po Sam. Od razu ze szkoły ruszyłyśmy na zajęcia baletowe w szkole Nicol. Tam pomogłam jej się szybko przebrać i biegiem poleciałam do auta, bo zostało mi mało czasu by zacząć pracę. Od szesnastej do dwudziestej pracowałam w małej kawiarni na pół etatu by choć trochę odciążyć Dominca wydatkami związanymi ze Sam i mną. Tak ze mną też. Razem z siostrą zostałyśmy oddane do domu dziecka, bo nasza matka nas nie chciała. Po śmierci Amandy zaopiekował się mną właśnie jej szwagier. Po zakończeniu pracy i pożegnaniu się z Pamelą, jedną z kelnerek tutaj pracujących. Ruszyłam w stronę swojego samochodu. Stanęłam przed nim otwierając go gdy poczułam jak ktoś przykłada mi szarą szmatkę przed nos i usta. Próbowałam się wyrywać ale moje ciało odrętwiało, ostatnie co widziałam to dwóch chłopaków w kominiarce. Potem nastała ciemność.
***
Dobrze, że Sam chodzi do szkoły Nicol. Mam przynajmniej ta głupią nadzieje, że do niej pójdzie gdy się nie pojawię. Po nieokreślonym dla mnie czasie do tego pokoju jeżeli można go tak nazwać, weszło dwóch osiłków w dresach i kominiarkach a za nim wszedłszy szczerzący się blondasek w szarym graniaku. Stanął przed mną i schylił się by patrzeć mi prosto w oczy. Jego kolor był dość nietypowy, nie umiem go określić tak jakby szare ale niebieskie. Odwróciłam wzrok a on złapał mnie za brodę.
- Posłuchaj mnie skarbie. - Powiedział prawie plując mi w twarz. - Jesteś do mojej dyspozycji do czasu, gdy twój ukochany nie podejmie dobrej decyzji. - Spojrzał na mnie liżąc mój policzek.
-Spierdalaj! - Warknęłam jak się tylko odsunął.
- Oj kochanie, zła odpowiedź. - Uderzył mnie w policzek tak, że krzesło się zachwiało.
- Jesteś nic nie wartym chujem! - Zaczęłam się wydzierać. - Dlaczego mnie porwaliście?
- Po pierwsze to ty zaraz będziesz zwykłą dziwką. - Zdarł ze mnie bluzkę pozostawiając w staniku. Po czym wyciągnął z kieszeni marynarki scyzoryk. Wysunął go i skierował w moją stronę. Jechał od ucha, poprzez ramię zatrzymując się przy ramiączku. Równo obok niego zjeżdżał ostrzem w stronę biustu. - Nic ci się nie stanie puki twój chłopczyk nie zacznie popełniać błędów ale powiem Ci coś w tajemnicy. - Znów się do mnie przysunął tak jak wcześniej. - Jeżeli Dominś zawiedzie moje oczekiwania zostaniesz moją prywatną dziwką, którą będę gwałcił parę razy dziennie. - Wyszeptał mi do ucha z lekką chrypką po czym rozwiązał sznury przytrzymujące mnie do krzesła. Niestety nogi i ręce dalej miałam związane. Na chwilę straciłam świadomość co się dzieje przez jego słowa. On jak gdyby nigdy nic podniósł mnie za włosy każąc w ten sposób wstać.
- Uklęknij na krześle i wypnij się do mnie! - Rozkazał znowu.
-N-nie.. - Zająknęłam się.
Dostałam kolejny raz w policzek po czym z pomocą przyszło mu dwóch dresiarzy, którzy ułożyli mnie tak jak sobie tego życzył. Stanął za mną przyciskając swoje krocze do mojego jakby chciał je schować.
- Czujesz to? - Zapytał pieszcząc moją pupę.
Nie odpowiedziałam mu nic.
- Odpowiedz mi kurwa! - Zawarczał i uderzył mnie w pupę.
- Tak, czuję. - Odpowiedziałam ledwo. W moich oczach zbierały się już łzy strachu.
-To zapamiętaj sobie żeby do mnie nie pyskować szmato!
Znów mnie uderzył ale tym razem spadłam z krzesła i wybuchałam płaczem. Blondyn popatrzył tylko na mnie bez cienia współczucia i wraz ze swoją bandą opuścił pokój zamykając go na klucz.
- Co teraz się ze mną stanie? - Zapytałam sama siebie i wybuchałam jeszcze większym płaczem..
data publikacji 19.10.2017r
CZYTASZ
Baletnica ze stali? ✔
RomanceŻycie lubi nas zaskakiwać. Lubi kłaść kłody pod nogi od najmłodszych lat. Jednak czasami, bardzo rzadko ale jednak potrafi nam wyłożyć czerwony dywan i posypać go płatkami róż. Sławna baletnica Nicol Campell według prasy i portali społecznościowych...