1.

767 50 9
                                    

  Nishinoya i Tanaka — dwójka drugorocznych liceum Karasuno, stali przy stoisku, gdzie można było zakupić amazake i popijali ten niskoprocentowy alkohol, wypatrując szarej czupryny ich trzeciorocznego znajomego.
 
  — Ryū, nie wierzę, że ich zgubiliśmy — przyznał niski chłopak, spoglądając kątem oka na ostrzyżonego prawie na łyso przyjaciela.

  — Daj spokój, Noya — fuknął w odpowiedzi niezadowolony Tanaka. — To oni nas zgubili.

  Obydwoje westchnęli i dalej błądzili wzrokiem po tłumie. Już nawet znudziło im się wypatrywanie ładnych dziewczyn w yukatach.

  A co konkretnie się tej dwójce przydarzyło? Otóż wraz z trójką pierwszorocznych, czyli Hinatą, Kageyamą oraz Yachi, udali się na festiwal w jednej z pobliskich świątyń, podczas którego mieli pożegnać stary rok. Jednak szybko stracili tę trójkę z oczu, a o dodzwonieniu się do nich nie było mowy. Bali się najbardziej tego, co ich czeka, gdy Daichi i Sugawara dowiedzą się o tym incydencie. Spodziewali się, że usłyszą, iż zawiedli, jako starsi koledzy, a tego obawiali się najbardziej.

  — Przecież nie mogli zapaść się pod ziemię — jęknął Nishinoya, wznosząc wzrok w górę na kolorowe lampiony porozwieszane ponad ich głowami.

  — Przypominam ci, jak wielki jest teren świątyni. — Tanaka nieświadomie pogorszył całą sprawę swoimi słowami.

  Nishinoya poluźnił szalik na swojej szyi. Był grudzień, ale nie było bardzo zimno. Dodatkowo ciepły napój trochę go rozgrzał.

  — Noya! — krzyknął nagle z podekscytowaniem Tanaka.

  Libero ożywiony krzykiem kolegi spojrzał na niego, a potem na jego palec wskazujący, skierowany na wsprost. Podążał wzrokiem torem wyznaczonym przez palec, aż w końcu napotkał słup latarni. Byłaby to zwykła latarnia, gdyby nie fakt, że ktoś się o nią opierał, a była to dosyć wysoka dziewczyna ubrana, jak większość obecnych na terenie świątyni dziewczyn, czyli miała na sobie yukatę i nałożoną na nią wełnianą narzutkę, a jej czarne włosy zostały upięte były w koka. Jednak yukata nie była byle jaka i to ona nadawała jej tej wyjątkowości — kolorowe kwiaty na tle turkusowo-różowego materiału wyróżniały się od innych, mniej barwnych i mniej wzorzystych yukat. Do tego miała ona w sobie coś niezwykłego, ale trudno było stwierdzić co.

  — Śliczna, co nie?! — spytał podekscytowany Ryūnosuke, a Yū zgodził się z nim, kiwając głową.

  Co paradzić na to, że ta dwójka miała słabość do ładnych, słodkich dziewczyn, ewentualnie tych, które wydawały się niedostępne. Ich wszystkie ponure myśli wyparowały w jedną sekundę. Zupełnie nie martwili się już spotkaniem z kapitanem drużyny siatkarskiej.

  Dziewczyna, znajdująca się pod latarnią, na którą skierowany mieli swój wzrok dwaj licealiści, poczuła się nieswojo. Zauważając dwóch chłopaków, zlustrowała ich wzrokiem. Jeden był niski, o postawionych do góry brązowych włosach z blond grzywką, a drugi zdecydowanie wyższy, ostrzyżony prawie na łyso, z nieco odpychającym i przerażającym wyrazem twarzy. Po kilku sekundach przyglądania się tej dwójce gwałtownie odwróciła wzrok. Nie chciała mieć z nimi nic wspólnego tego wieczora.

  — Co tu robisz taka sama, smutna? — usłyszała nagle przy swoim prawym uchu i wzdrygnęła się natychmiast przestraszona nagłym pojawieniem się kogoś tuż przy niej.

  Po obu stronach dziewczyny pojawili się dwaj chłopcy, którzy dosłownie kilka chwil wcześniej znajdowali się kilka metrów od niej.

  — Czyżby chłopak się spóźniał? — spytał ten łysy. — Nieładnie z jego strony.

Kolorowe Yukaty | Tanaka RyūnosukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz