6.

212 27 0
                                    

Od rana czekał na jej najmniejszy błąd, potknięcie, cokolwiek, ale nic takiego się nie zdarzyło. Nawet wymuszenie takiej sytucji nie działało. Postanowił więc udawać. Przechodząc obok niej na korytarzu "niefortunnie" na nią wpadł. Scenariusz rodem z taniego romansu.

  — Przepraszam, zagapiłem się — powiedział, robiąc przepraszającą minę.

Yūna już miała go najzwyczajniej w świecie zignorować i pójść dalej, czyli tak, jak powinna, ale nie było jej to dane.

  — Czekaj, czekaj. — Zatrzymał ją, zagradzając jej drogę.

Ta, nie rozumiejąc, co się dzieje, spojrzała na niego. Chłopak szeroko się uśmiechnął i oparł dłonie na biodrach.

  — A tak w ogóle to ze sobą nigdy nie rozmawialiśmy, wiesz?

  — Nie udawaj glupiego i daj mi spokój. — Wyminęła go i poszła dalej.

Nishinoya spojrzał na oddalającą się dziewczynę. Nie miał zamiaru za nią iść. Miał tylko spróbować, a się nie udało.

Yūna westchnęła jedynie głęboko po spotkaniu z libero. Skierowała się prosto do klasy.

  — Katayama! — krzyknął ktoś nagle, gdy przekroczyła próg drzwi. Spojrzała ukradkiem na chłopaka, który ją zaczepił. — Zrobiłaś matematykę? Bo wiesz... To dla mnie nieco zbyt trudne. — Czarnowłosy podszedł do dziewczyny i zaczął jej się przyglądać brązowymi oczami z nadzieją.

Czarnowłosa chciała przejść tuż obok niego bez słowa, czyli tak, jak zawsze, ale ten jej to uniemożliwił, zagradzając jej skutecznie drogę.

  — No weź, na pewno masz dobrze.

  — Nie mam — powiedziała cicho.

  — Proszę — jęknął chłopak.

  — Nie mam — powtórzyła równie spokojnie i skierowała się prosto do swojej ławki, a ten za nią.

  — Ten jeden raz — prosił. — Co ci szkodzi?

Szkoda, że są mili tylko wtedy, gdy czegoś chcą, stwierdziła w myślach.

  — Proszę, daj mi spokój.

  — Co tam robisz z Katayamą? — krzyknął jeden z jego przyjaciół.

  — Pracę załatwiałem, ale widzę, że nic nie zdziałam — stwierdził niechętnie i odszedł oburzony od ławki czarnowłosej.

Dziewczyna odetchnęła z ulgą, gdy odszedł. Myślała, że już nie odpuści.

***

  — Stary, ten film to sztos! — krzyknął Yū. — Musimy na niego iść. Zostało pięć dni.

Dwójka chłopaków — Tanaka i Nishinoya — planowali właśnie wspólne wyjście do kina. Słyszeli o świetnym filmie akcji i musieli go zobaczyć.

Tymczasem tym samym korytarzem szła czarnowłosa Katayama. Idąc, nawet nie zauważyła tej dwójki, jednak gdy usłyszała tytuł filmu, na który tak bardzo chciała iść, spojrzała w ich kierunku i lekkim podekscytowaniem w oczach. Widząc jednak dwie znajome twarze, speszyła się i odwróciła wzrok.

Oczywiście to nie umknęło uwadze Tanaki. Już miał podejść do dziewczyny, gdy ta szybkim krokiem zaczęła się oddalać. Poddał się więc i powrócił do rozmowy z przyjacielem.

Yūna dotarła do swojej szafki, aby zmienić obuwie. Dla niej to był już koniec lekcji. Założyła kurtkę i opatuliła się szalem, po czym opuściła budynek szkoły. Był piątek. Miała wielką ochotę na spacer, ale nie chciała iść sama. Postanowiła spytać się Kindaichi'ego, czy ma trochę czasu. Napisała do niego krótką wiadomość z zapytaniem. Za jakąś minute otrzymała niezbyt satysfakcjonującą odpowiedź:

Nie mogę. Mam trening. Może w weekend się uda.

Westchnęła i przyspieszyła kroku.

Gdy już przekroczyła próg domu, do jej uszu dobegł głos matki.

  — Yūna! Chodź tutaj szybko.

Zdjęła buty i kurtkę, a torbę szkolną rzuciła w kąt. Ruszyła w kierunku salonu, a tam zastała niemały bałagan. Wszędzie były różne materiały, ubrania, nici.

  — Skarbie, przytrzymaj mi tu, bo się rozpruje.

Przytaknęła i złapała odpowiednią część różowego materiału, który na kolanach trzymała czarnowłosa kobieta. Wieczór zapowiadał się niezbyt fascycująco, ale przynajmniej nie mogła doskwierać jej nuda.

Kolorowe Yukaty | Tanaka RyūnosukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz