Rozdział 1

2.4K 165 18
                                    

Całkiem zadowolony wrócił dość późno, a może lepiej powiedziawszy nad ranem, do mieszkania, zamykając drzwi na zamek i zakładając dodatkowe zabezpieczenia.

Żył z kradzieży i tylko mógł nieśmiało marzyć, aby sam jej na sobie nie doświadczyć, w tak szemranej dzielnicy. Dlatego wolał się zabezpieczać przed takowoż bardzo możliwą ewentualnością.

Rzucił odebrane portfele na marny stolik, o którym nie można było powiedzieć, że trzyma się na własnych nogach. Dwie były dawno wyłamane, więc mężczyzna musiał podłożyć coś, jako prowizoryczne zastępstwo. Trafiło akurat na jego książki, ponieważ tylko tego miał zawsze w nadmiarze.

W odróżnieniu od stołu i pozostałych mebli znalezionych na wysypisku, książki kupował przez przyjaciela i to można rzec, że hurtowo.

Żył skromnie. Nie wiele mu było potrzeba, dlatego ograniczał swoje ,,wypady na miasto" do chwili, gdy brakowało mu pieniędzy na jedzenie, czynsz czy właśnie kupno nowej, pożądanej lektury.

Westchnął spoglądając obojętnym wzrokiem po swojej skromnej kwaterce składającej się z saloniku połączonego z kuchnią, łazienki i pokoiku, który miał być sypialnią, a stał się osobistą biblioteką.

Musiał się odstresować, więc ruszył znów raźniej, odwiedzić swoją ukochaną kolekcję, by choć nacieszyć nią swoje zmęczone oczy, czy wciągnąć przyjemny zapach papieru i wydrukowanych na nim liter.

Pchając drzwi otwartymi dłońmi nagle natrafił na przeszkodę w zestawieniu z głośnym dudnięciem oraz niespodziewanym jękiem.

-Mógłbyś uważać na innych, cholero?- doszedł go przytłumiony, markotny głos dobiegający zza niemogącego się dalej otworzyć przejścia.

Mężczyzna rozpoznając nadawcę tego jakże przyjaznego tekstu, walną znów, tym razem pięścią, w stojącą mu na drodze drewnianą powierzenię, słysząc powtarzające się z przed chwili odgłosy i uroczą wiązankę przekleństw.

-Aaaa!!!

Poskutkowało.
Można było przecisnąć się do środka, by zobaczyć zakopanego pod stosem ksiąg mężczyznę z głową skierowaną w stronę przejścia. To tłumaczyło dlaczego próby wejścia kończyły się krzykami i hukiem uderzenia w coś pustego.

-Nie ładnie tak blokować drzwi przed właścicielem Takao-kun- mruknął spokojnie do leżącego, który niemal warczał ze złości. Unosił głowę i wykręcał szyję, by choć trochę odciągnąć się od napierających drzwi, które nieubłaganie dopychał gospodarz.

-Aaaa... aaał!! Co robisz?! AAA... Pomógłbyś, a nie... AAA...aaał!! Gnębisz poszkodowanych!!!

-Czy mogę wiedzieć, co robisz z Moimi książkami w Moim mieszkaniu i to pod Moją nieobecność?- zignorował bolesne krzyki Takao, choć narażał się na atak migreny od tych wszystkich decybeli, czekając na wymaganą odpowiedź z niewzruszonym wyrazem na twarzy.

-Odpowiem, jeśli weźmiesz te cholerne drzwi!!!- kolejne uderzenie, tym razem mocniejsze. -Aaaa!!! Kuroko!!! Do cholery jasnej, przestań!!!

Mężczyzną westchnął cierpiętniczo zamykając drzwi mocnym kopniakiem i kucając przy Takao.

-Mógłbym dalej próbować otworzyć drzwi na ośdzież, ale nie chcę przez przypadek poniszczyć swoich książek.

-A że mógłby mi właśnie wypłynąć mózg na podłogę i twoje drogocenne papierzyska to cię już nie obchodzi!!?- odkrzyknął zbulwersowany Kazunari marszcząc ciemne brwi na widok lekkiego i bardzo unikatowego uśmiechu Kuroko.

Kᴜʀᴏᴋᴏ ɴᴏ Sʜɪɴᴏʙɪ ☯ [AᴋᴀKᴜʀᴏ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz