Rozdział VI

51 12 2
                                    

Szczerze? Jestem przerażona ale jednocześnie podniecona bo to znaczy, że musieliśmy przez jakiś czas spać razem. Nie chcę żeby po mnie to zobaczył dlatego udaję urażoną.

-Co ty tutaj robisz?! Jak się w ogóle tu dostałeś?! -Krzyczę wymachując rękoma, aby dodać trochę dramaturgii całej sytuacji.

-Uspokój się. -Uśmiecha się szeroko pokazując zęby. Już nic więcej nie musi robić. Tym uśmiechem jest w stanie zdziałać wszystko. - Przecież, mówiłem ci, że było otwarte. Miałem już sobie iść ale postanowiłem, że zostanę i poczekam, nie chciałem cię budzić gdy tak słodko spałaś.

-Ale to niemożliwe przecież pamiętam, że zamykałam drzwi. -Faktycznie tak było, jestem pewna, że po wyjściu Amber przekręcałam klucz w drzwiach.

-Może jednak zapomniałaś, ale jak widać wyszło to tylko na dobre prawda? -Patrzy się na mnie uwodzicielsko. Kocham i nienawidzę jak to robi, bo przez to zapominam o wszystkim, liczy się tylko on.

Nadal jestem nieco zmieszana, mimo tego,że pomiędzy nami było już coś więcej niż tylko siedzenie obok siebie na łóżku to czuję się skrępowana tym, że jestem tylko w krótkiej, cienkiej piżamce. Jakby tego było mało przysuwa się bliżej mnie, nasze twarze dzieli teraz tylko kilka centymetrów, czuję na sobie jego oddech. Patrzy się prosto w moje oczy odgarniając kosmyk moich włosów za ucho. Pod jego dotykiem cała płonę, nie rozumiem dlaczego tak na mnie działa. Jesteśmy tak blisko siebie, że czekam tylko na to aż poczuję smak jego ust. Lecz on przysuwa się do mojego ucha i szepcze głębokim głosem:

-Głodny jestem. Może zrobimy razem śniadanie? -Patrzy się przez chwilę na moje rumieńce na twarzy i to jak jestem zszokowana a po sekundzie wybucha śmiechem.

Dostaje ode mnie poduszką w twarz przez co upada na łóżko i śmieje się jeszcze głośniej. Jestem tak cholernie zła, że bez słowa zabieram kilka ciuchów szafy i wchodzę do łazienki trzaskając drzwiami. Z tego co jestem w stanie usłyszeć to też bardzo go rozbawiło. Jego śmiech sprawia, że też uśmiecham się pod nosem.

Szykuję się już pół godziny, specjalnie się nie śpieszę, niech się trochę podenerwuje. Czekam jeszcze 10 minut i wychodzę z łazienki mam już dość tego bezczynnego siedzenia. Po wyjściu jedyne co słyszę to wesoła muzyka dobiegająca z kuchni, gdy do niej docieram robi mi się gorąco. Mike robi nam śniadanie, ale nie byle jak. Stoi nad kuchenką bez koszulki. Widać, że wie jak mi poprawić humor. Przyglądam się właśnie ósmemu cudowi świata gotującego mi śniadanie. Muszę się chyba uszczypnąć.

-Oooo kogo my tu mamy? Pani obrażalska? -Jego wesoły ton głosu sprawia, że nie umiem powstrzymać się od uśmiechu. -Okej, czyli widzę, że już wszystko dobrze.

-Nie jestem w stanie się na ciebie gniewać wiesz o tym.

-Też bym nie był, zobacz tylko na to ciało! -Obraca się teatralnie i przechodzi się po kuchni jak po wybiegu. Znowu wybucham śmiechem, ten chłopak jest niemożliwy. -Dobra koniec przedstawienia, siadaj zrobiłem nam jajecznicę.

Jemy przygotowane przez niego śniadanie, szczerze ledwo co jestem w stanie to przełknąć, ale nie chcę mu sprawić przykrości. Rozmawia się nam cudownie, Mike jest w tak świetnym humorze, że nie mogę uwierzyć, że to ten sam chłopak, który ostatnio przeklinał i krzyczał przez telefon. Postanawiam spytać:

-Mike, co stało się w noc kiedy poszedłeś bez słowa? -Miałam o to nie pytać, ale to silniejsze ode mnie.

-To nic takiego, mała sprzeczka z kumplem, czasem ponoszą nas emocje, przepraszam cię za to. - Wstaje i cmoka mnie szybko w usta. -Chcesz może wyjść na spacer?

Po jego uroczym geście w sekundę zapominam o jego zachowaniu i odpowiadam:

-Jasne. Obiecałam ci przecież, że cię oprowadzę.

Spacerujemy długo po parku, opowiadam mu o moim dzieciństwie i śmiesznych historiach. Cały czas trzymamy się za ręce, jest wspaniale. Wczoraj byłam przekonana, że nigdy więcej się nie spotkamy, jak widać życie bywa zaskakujące. Po dwóch godzinach spacerowania jesteśmy zmęczeni i głodni więc wstępujemy do restauracji na obiad. Mike jest cudownym chłopakiem. Nigdy nie byłam z nikim tak szczęśliwa. Nawet się nie obejrzeliśmy, a dzień zamienił się w noc.

-Chcesz zobaczyć gdzie mieszkam? Muszę zabrać z mieszkania pewną rzecz a jest to dosłownie kilka kroków stąd.

-Jasne, z chęcią poznam też twoich przyjaciół.

-Oh, oni ciebie też uwierz. -Puszcza do mnie oczko.

Tak jak mówił mieszkanie jest bardzo blisko. Wyobrażałam sobie coś innego, bo stoimy przed dość starym zniszczonym blokiem, ale nie ocenia się książki po okładce.

-Muszę cię zmartwić. -Mówi Mike.

-Nie rozumiem. Coś się stało? -Pytam zmartwiona i zaciekawiona.

-To nic takiego, po prostu nie mamy windy a mieszkamy na samej górze nie chcę żebyś się zmęczyła. -Jest taki kochany....

-Nie zmęcz........-Nie mogę dokończyć bo Mike przerzuca mnie sobie przez ramię i wchodzimy do środka. - AAAAA MIKE POSTAW MNIE.

-Bądź spokojna bo cię puszczę. -Klepie mnie w tyłek i śmieje się.

- Nienawidzę cię.

Gdy jesteśmy już na samej górze Mike stawia mnie na ziemi, jestem cała czerwona i wściekła. Nie jestem w stanie nic powiedzieć bo Mike już wchodzi do środka. Gdy otwiera drzwi zamieram. Czuję się jak w jakiejś miejscówce dla meneli. Pełno butelek po piwie porozrzucanych po kątach, opakowania po pizzy, zniszczone meble, brudne ściany, ogólny chaos i nieład.

-Dalej, zapraszam wchodź. -Woła Mike.

Wchodzę do środka i siadam na małym fragmencie kanapy, na którym nie leżą ubrania i pełno brudnych skarpet. Mike wchodzi do jakiegoś pokoju i zostawia mnie samą w tym syfie. Już mam wyjść, żeby odetchnąć świeżym powietrzem, ale nagle w pokoju zjawia się kolega Mike'a w samym ręczniku na biodrach.

-Uuuu hej laleczko, ty musisz być Lily. Wiele o tobie słyszałem. -Mierzy mnie wzrokiem, który zatrzymuje się na moich cyckach.

-Hej, tak to ja. A ty masz na imię....?

-Rick.

Rick jest....hmmm specyficzny. Od razu widać, że jest starszy od Mike'a, ma pełno tatuaży, jest bardzo umięśniony i łysy. Typowy gościu z pornoli. Obrzydza mnie. Tym bardziej gdy postanawia usiąść obok mnie i dyskretnie objąć mnie swoim ogromnym ramieniem. Na szczęście z koszmaru ratuje mnie Mike.

-Ooo widzę, że już poznałaś Rick'a. -Patrzy na mnie zadowolony. -Stary musimy lecieć później się odezwę. - Zbija z kumplem piątkę.

-Pa Lily, fajna z ciebie laska. - Woła Rick. Nie odpowiadam, jak najszybciej chcę stąd wyjść.

Wychodzimy na zewnątrz jest naprawdę zimno dlatego Mike daje mi swoją bluzę, to takie urocze. Kierujemy się w stronę mojego mieszkania, mam nadzieję, że Mike u mnie zanocuje. Idziemy trzymając się za ręce. Nagle do Mike'a dzwoni telefon, przeprasza mnie na chwilę i odchodzi.
Ta noc jest dość zimna jak na miasto. Podczas gdy Mike rozmawia przez telefon jakieś 100 metrów ode mnie żebym przypadkiem czegoś nie usłyszała, ja siedzę i probuje nie myśleć o tym oblechu z jego domu. Jak on może mieszkać z takimi ludźmi? Na razie odchylam głowę do tyłu i zaczynam obserwować gwiazdy. Mam wrażenie, że rozmowa Mike'a nie ma końca bo siedzę już na ławce od dobrych 15 minut,a on nadal nie wraca. Moje ręce stają się coraz bardziej zimne więc wkładam je do kieszeni w bluzie. Gdy to robię czuję że coś oprócz moich rąk znajduje się w kieszeni. Gdy wyciągam przedmiot moim oczom ukazuje się przezroczysta mała torebeczka, w której znajdują się dwie tabletki.

(nie) Ufaj MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz