Rozdział 14

2.3K 133 5
                                    

Przez kilka dni, moim nowym mieszkaniem stała się nie sama szopa, a jej piwnica. Na dół prowadziły długie, murowane schody jak w strasznych filmach.

Na dole oczywiście było pusto i ciemno, oraz faktycznie strasznie. Jego zapowiedzi się spełniły. Otrzymałam tylko materac i koc. Dostawałam raz dziennie kilka kromek zwykłego chleba i butelkę wody.

Nie znalazłam okna, a jedynie samotną żarówkę świecącą na środku. Wielka szkoda, że włącznik znajdował się na zewnątrz.

Do środka wszedł Tyler. Dziś to on przyniósł mi jedzenie. Postawił talerz obok wejścia i chciał wyjść, ale go zatrzymałam.

- Mógłbyś trochę tu ze mną posiedzieć?

Usiadł obok mnie na materacu, bez słowa i oparł się plecami o ścianę.

- Dlaczego jestem tutaj? Nic nie zrobiłam. Byłam spokojna, bez powodu wsadził mnie tutaj?
- Myśli, że coś kombinujesz. Chciał mieć pewność, że nie uciekniesz.
- Uciekać? Nawet o tym nie pomyślałam. - Skłamałam. - Jak mogłabym uciec w takim stanie.
- Powiesz coś o swoim życiu?

- Myślałam, że wszystko wiecie.
- Tylko najogólniejsze rzeczy.
- Więc... - zaczęłam - mam przyjaciół. Jest nim też Isaac i nie wiem dlaczego pomyśleliście, że jest kimś więcej.
- A ten cały Shawn?
- Jest moim byłym. - Opuściłam głowę. Musiałam znów skłamać i udać, że mnie to obchodzi.

- Dlaczego nie jesteście już razem?
- Nienawidzę, kiedy ktoś mnie zdradza i się mną bawi...

Chciałam mówić kolejne wymyślone opowieści z mojego życia, ale Luke wpadł do środka.

- Jeśli ci się nudzi, to nie zagaduj Tyler'a tylko poproś o coś mocniejszego.

Zmarszczyłam brwi. O co znów mu chodziło?!

- Nie rozumiem. - Pokręciłam głową.

Jeden z porywaczy bez słowa wziął moją rękę, a drugi znów wstrzyknął mi coś ze strzykawki.

- Znów to samo? - Zaśmiałam się.
- Teraz coś lepszego. - Cmoknął blondyn i wyszli.

Tyler tylko szepnął do mnie, żebym się trzymała i spróbowała nie zwariować, a on wróci.

Byłam ciekawa. Położyłam się na materacu i czekałam na skutki substancji.

Po czasie zaczęło kręcić mi się w głowie. Miałam wrażenie, że pomieszczenie wiruje. Wstałam z miejsca i stanelam po środku. Prawie odleciałam! Niesamowite uczucie. Zaśmiałam się w głos skacząc i machając wszystkimi częściami ciała.
Chyba usłyszałam swoją ulubioną piosenkę?
Zaczęłam śpiewać. Wokół sobie widziałam ludzi. Znajomi i nie znajomi. Bawili się ze mną. Było głośno, chuczało mi w głowie. Zaczęła bardzo boleć, ale ja się śmiałam.
Ciągałam się za włosy, skakałam przy innych osobach.
To chyba była jakaś impreza, która zniknęła po około pół godzinie.

Usiadłam na środku i zamknęłam oczy. Wzięłam głęboki wdech. Chciałam się uspokoić. To chyba minęło.

Podniosłam powieki i nie wierzyłam własnym oczom.
Przede mną stał anioł we własnej osobie! Piękny, w białej sukni i ze skrzydłami tak bujnymi, że dziwiłam się, jak tutaj się zmieściły!
Uśmiechnęłam się, on też. Coś do mnie mówił, ale nie słyszałam.

- Nie rozumiem co mówisz...

Wyciągnęłam rękę, żeby dotknąć jego dłoni, ale jej już nie było. Spojrzałam na twarz anioła. Uśmiechnął się, teraz złowieszczo i nagle jego twarz zmieniła się w twarz potwora.
Nie miał już białej sukni. Teraz była czarna. Miał rogi, czarne dziury zamiast oczu...

To diabeł!
Pisnęłam głośno ze strachu. Złapałam się za głowę, która o mało nie pękała. Najgorsze uczucie jakiego doznałam...
Co oni mi zrobili?!
Zapłakałam. Tak bardzo się bałam.
Czarne skrzydła poruszyły się i zniknęły, tak jak postać.
Rozejrzałam sie dookoła. Już nic nie widziałam tylko ciemność.

Osunęłam się po ścianie i schowałam mokrą twarz w dłoniach.
Zaczęłam normować oddech. Poczołgałam się do materaca. Wtuliłam się w koc.
Chciałam zasnąć, żeby to się skończyło. Ale słyszałam jakieś dźwięki dochodzące z każdego kąta. Szepty, śmiechy, niekiedy płacz. Kiedy zatkałam uszy, nic nie pomogło, bo to działo się tylko w mojej głowie.

Spojrzałam na sufit. Był ciemny, jak zawsze. Przekręciłam się na bok i zobaczyłam wyjście. Otwarte drzwi. A w nich stała uśmiechnięty Isaac. Pomrugałam kilka razy. To nie zniknęło.
Isaac mnie uratuje!
Przyszedł po mnie, znalazł mnie, będę z nim bezpieczna.
Zerwałam się z miejsca i ruszyłam do wyjścia.
Byłam tak uradowana, nie wierzyłam w to co widzę.
Miałam zamiar wpaść mu w ramiona i wybiec z nim jak najszybciej.

Byłam o krok i... padłam na ziemię z rozciętym czołem, przez uderzenie w ścianę.

No przecież... skąd miałyby wziąć się drugie drzwi?

Leżałam i oddałam ostatni wydech zanim zamknęłam oczy. Zasnęłam z wykończenia. Za dużo emocji jak na kilka chwil.

                             ***
Jednak złe sny nie idą w parze z odpoczynkiem. Po kilku koszmarach odpuściłam i leżałam bez ruchu czekając na ruch ze strony porywaczy.
Nie czułam się dobrze. Miałam zawroty głowy, która oczywiście bolała jakbym miała kaca, chciało mi się pić i co jakiś czas jeszcze miałam uczucie jakbym odlatywała, ale to już powoli mijało.

W dodatku rozcięta głowa z zaschniętą krwią... Musiałam wyglądać bardzo źle.

Drzwi otworzył Luke i rzucił w moją stronę butelkę wody.
Miałam ochotę mu za to podziękować, bo w moim gardle panowała Sahara, ale z drugiej strony nienawidziłam go za to, że to on doprowadził mnie do takiego stanu.

Opróżniłam butelkę w kilku łykach.
Patrzyłam mu ciągle w oczy z nienawiścią.
Chciałabym go rzucić w tym momencie czymś ostrym, co wbiłoby się w niego i zadało ból.

- Spokojnie, to ma starczyć ci do końca dnia.
- Zemszczę się za to. - Zagroziłam.
- Zawiało grozą kochana, ale jak widać, nie chowam się ze strachu jak twój przyjaciel.
- Więc bądź tak odważny i powiedz co ci takiego zrobił!
- Nie podnoś na mnie głosu! - Uderzył moją twarz i wyszedł trzaskając drzwiami.

Więc, nie dowiem się od niego za co jestem karana.

- Przyniosłem ci jedzenie. - Tyler pojawił się w wejściu i podał talerz. 

- Dzięki, możesz znów spędzić ze mną trochę czasu? 

- Jeśli Luke tu wejdzie, po raz kolejny będzie awantura. 

- Więc, dlaczego zostajesz, kiedy tylko poproszę?  

Nastawiłam się na piękną odpowiedz, ale zniszczył marzenia wzruszając ramionami. 

- Jest możliwość, że stąd wyjdę? 

- Jeśli pogadasz z Luke'iem i będzie miał dobry humor. Musisz też się dobrze zachowywać. 

- Nie mógłbyś go trochę namówić? 

- Wykorzystujesz mnie? 

- Nie! - Szybko zaprzeczyłam. - Po prostu wydajesz się być w porządku pomijając to, że mnie porwałeś. - Przewróciłam oczami. 

- Najpierw go przeproś, nie stwarzaj kłopotów, a jest szansa, że cię wypuści.

I kto komu tu stwarza problem? 

---------------
Dziś rozdział wcześniej bo później nie miałabym możliwości.
Akcja się rozwija, myślicie, że Julie wyjdzie i ucieknie?
Napiszcie w komentarzu 👇
I zostawcie koniecznie gwiazdki 😘

Strach jego cieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz