Rozdział 18

2.1K 137 12
                                    

- Moglibyście oddać mi telefon choć na chwilę, żeby moi znajomi złożyli mi życzenia. 

Byliśmy lekko podpici. Siedzieliśmy na fotelach w starodawnym salonie. Nie spodziewałam się, że moje osiemnaste urodziny będę świętować z porywaczami. To miało być coś niesamowitego...

- Nie za bardzo jest mi to na rękę. - Zaśmiał się blondyn.
- Tyler, proszę przekonaj go. - Marudziłam.
- Luke, oni złożą tylko życzenia. - Drugi zabrał głos.
- Wykorzystają to i nas znajdą.
- Porwaliście mnie tylko po to, żeby Isaac i moi znajomi się trochę pomartwili? To ma być cała zemsta Lukey? - Zacisnął szczękę i pięści, ale nie zaczął krzyczeć.

- Nie możemy dać im nas znaleść, bo na razie nie jesteśmy na to gotowi.
- Myślałam, że zawsze jesteście. Na co czekamy?
- My? - Z rozbawieniem podniósł brwi.
- Mi też się już tu nudzi. - Prychnęłam. - Poza tym, czy nie możemy zawrzeć jakiegoś układu, żebym nie musiała w tym uczestniczyć?

Blondyn zmarszczył brwi, jakby się zastanawiał. Po chwili podniósł jedną z nich do góry.

- Przecież wiesz, że jestem niewinna i niesłusznie jestem karana. Przez ciebie. - Wskazałam na niego palcem i znacznie się zbliżałam.
- Przemyślę to, ale cię nie lubię, więc czemu miałabyś w tym nie uczestniczyć...

- Bo ja nic nie zrobiłam. - Warknęłam.
- Chciałaś umyć od tego ręce, tak? Zrobię ci na złość.

- Daj jej już ten telefon. - Zaśmiał się Tyler.
- Nie zaryzykuję. - Pokrecił głową drugi porywacz i upił łyk piwa.
- Bez ryzyka nie ma zabawy. Chyba nie chcesz spędzić ze mną tu całej wieczności. - Zachichotałam.

- Luke, ona nie da spokoju. - Opadł z sił brunet i przewrócił oczami.

- Ale możesz zadzwonić tylko do swojej przyjaciółki i ani słowa o tym, gdzie jesteśmy. Milutko spędza wakacje, więc udaj, że też bawisz się wspaniale z Isaac'iem. - Moja komórka niechętnie została skierowana w moją stronę.

- Bosko. - Zaświeciły mi się oczy, na myśl, że zaraz usłyszę głos Aliyah.
Pośpiesznie wybrałam numer i przystawiłam telefon do ucha.

- Zjebałem sprawę. Więcej nie piję. - Mruknął blondyn.

*Aliyah*
Po całym dniu poszukiwania Julie, nic nie mieliśmy. Żadnego śladu, nic, co mogłoby nas do niej doprowadzić.
Bardzo się martwiłam. Miałam ochotę opaść i zacząć płakać.

To nie tak miało wyglądać. Nie tak miała przeżywać osiemnaste urodziny.  To miał być wspaniały czas, impreza, picie do rana, zabawa, chłopaki...

Łzy zakręciły mi się w oczach. Już nie mogłam nic zrobić. Nie mogłam jej pomóc, chociaż chciałam tego najbardziej na świecie.

Największe marzenie?
Odnaleźć moją przyjaciółkę całą i zdrową.

Nie dopuszczałam do siebie myśli, że brunetka może nawet nie żyć!

Ja wciąż wierzyłam, że Julie się odnajdzie.

Drzwi do jednego z pokoi w domu Isaac'a otworzyły się, a w nich stanął Corey i właściciel domu.

- Pewna staruszka w sąsiednim mieście,  kojarzyła twarz Julie. Nie była pewna, czy to ona. Ja jednak mam pewność w dziewięćdziesięciu procentach, że to Lockerwood. 

- Dlaczego?

- Pytała o drogę do Greeley. - Mówił poważnie Isaac podnosząc brwi. - Kobieta powiedziała, że była charakterystyczna, więc ją zapamiętała.

- Co w Julie takiego charakterystycznego?

- Po prostu, miała ze sobą walizki i była nieznajoma. To małe osiedle, więc rozpoznano, że to obca osoba.

- Czyli, co teraz? - Usiadłam na łóżku.
- Najpierw odwołam resztę, żeby nie szukali w innych miastach. Przynajmniej wiemy w jaką stronę się skierowała.

- Musimy działać szybciej! Wiemy, gdzie była widziana, więc... - Nie skończyłam mówić, ponieważ odezwała się komórka.

- To pewnie mama. - Westchnęłam.

Ale to nie była mama...

- Julie?! O Boże, czy to na prawdę ty?!

Zaczęłam piszczeć, a chłopaki zerwali się z miejsca.

- Martwimy się o ciebie, gdzie się podziewasz?

Chłopak o miodowych włosach, wybrał gdzieś numer, ale wcześniej kazał mi nie mówić, że ją szukamy.

- Udało mi się znaleść chwilę, żeby zadzwonić. - Mówiła słabym głosem.
- Wszystkiego najlepszego kochanie! Wielka szkoda, że nie możemy świętować tego razem, ale obiecuję, że niedługo się zobaczymy.

- Aliyah, nie martw się o mnie, poradzę sobie... J-jest świetnie. - Zająkała się. - Przekaż wszystkim, że ich kocham. Muszę już kończyć.

- Ale... - Ostatnie słowo, jakie powiedziałam, zanim się rozłączyła.

- Lydia namierzy jej numer. - Powiedział Isaac. - Znajdziemy ją.

*Julie*

Trudno mi było kończyć rozmowę, ale Luke zaczął mnie pospieszać. Wyrwał mój telefon z ręki i schował go do kieszeni, wcześniej go wyłączając.

- Złożyła życzenia, teraz możesz spać spokojnie.

Pokazał ręką, że mam za nim iść. Bez problemu podniosłam się z miejsca.

W pokoju, w którym obudziłam się pierwszy raz, mężczyzna wpadł w szał. Złapał moją głowę i uderzył nią w ścianę.

Krew popłynęła mi z rozbitego czoła. Zamroczyło mnie na chwilę. Ogromny ból przepłynął aż po stopy. Miałam wrażenie, że pęka mi czaszka.

- Nie dosyć, że dałem ci zadzwonić i zaryzykowałem znalezieniem nas?! Co to było? Pożegnanie? - Krzyczał cały czas trzymając mnie za szyję przy ścianie. - Pakuj się, bo jutro już nas tu nie będzie!

Wyszedł trzaskając drzwiami. Zostawił mnie z raną na czole i wielkim bólem na ciele.

Więc uciekamy. Znów...

Zaczęłam się pakować, bo nie chciałam, żeby uderzył mnie po raz kolejny. Starczyło mi tych wszystkich siniaków.
Znów zaczęłam się obawiać. Poczułam lekki strach, bo nie wiedziałam do czego ten psychol jest zdolny.

*Isaac*

Mieliśmy dużo szczęścia, bo Lydia poradziła sobie z zadaniem. Wiedzieliśmy, że Julie żyje i gdzie się znajduje!
To była jedna z lepszych wiadomości na tamten moment.

Zacząłem się domyślać, że porwał ją Luke. Zagroził zemstą. Nie słyszałem o nim przez bardzo długi czas, aż w końcu postawił pierwszy krok. Musiał to dobrze przemyśleć. Wszystko zaplanował. To raczej nie będzie łatwa sprawa, ale tu chodzi nawet o życie mojej przyjaciółki. Nie pozwolę jej skrzywdzić.

Wiem, że Julie to silna osoba. Poradzi sobie praktycznie ze wszystkim, ale nie stała w takiej sytuacji, jak teraz.

Zabójstwa, pobicia, porwania...

To nie dla niej. To nie jest dla żadnego człowieka. Większość miesza się w to z własnej woli, ale nie w tym przypadku.

Niewinna Julie ponosi karę za moje winy, więc ja mam obowiązek ją uratować.

-------------
Jutro szkoła, więc nie jestem pewna, czy rozdziały wciąż będą pojawiały się tak często.

Ale teraz rozwalcie mi powiadomienia!
Tak z okazji ostatniego wolnego dnia.
Dużo komentujcie, nie bójcie się, ja się nie obrażę i zostawajcie gwiazdki 😼

I jeszcze jedno: chcielibyście maraton?

Miłego 😘

Strach jego cieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz