Mężczyźni zaczęli wrzucać walizki do bagażnika samochodu. Spojrzałam ostatni raz na wielki, stary dom, zanim Luke wepchał mnie do samochodu ze związanymi rękami.
- Musiałeś mnie związać?
- Nie odzywaj się przez całą drogę, albo dostaniesz taką karę, że nigdy więcej nikt cię nie usłyszy.- Pogadamy, jak dojedziemy. - Uśmiechnęłam się.
Wyjrzałam przez okno i podziwiałam widoki. Ciekawe nie były, ale ile można patrzeć na te same, dwie twarze?
- To ci pomoże przetrwać drogę. - Prychnął blondyn i wstrzyknął zawartość strzykawki do mojej żyły. - I prawie zapomniałem. Poniesiesz karę za zmarnowanie towaru z kuchni.
Jak wysoka będzie ta kara?
Nie kontrolowałam co się ze mną dzieje przez najbliższe, kilka chwil. Potem zasnęłam...
Dopiero uderzenie w policzek wybudziło mnie ze snu.
- Daj spokój. Wezmę ją niech jeszcze śpi. - Usłyszałam głos Tylera i poczułam jak mnie podnosi. Udałam, że jeszcze się nie wybudziłam.
- To nie księżniczka, nie musisz jej nosić. - Warknął pierwszy porywacz.
- Ale jeśli będzie jeszcze spała, to będziemy mieć czas, żeby wszystko zaplanować. Oni niedługo nas znajdą Luke.
- Wiem, cholera. Trzeba szybko zbierać ludzi i broń.
- Większość naszych nie żyje...Co, proszę?!
- Musimy kogoś znaleźć, albo wykupić, sami nie mamy szans.
Bandyci...
- Mamy może dziesięciu. Ile może mieć Isaac? - Zastanowił się Tyler. Usłyszałam, jak Luke otwiera drzwi.
- Nie mam pojęcia. - Westchnął. - Nie zostało ich wielu. Znam tylko tych jego dwóch kolegów, mieli jeszcze jakąś dziewczynę. Dobrze szpiegowała. Reszta to jakaś wyklepana grupa, która raczej się z nimi nie trzymała na codzień. Połóż ją tutaj i chodź, bo mamy dużo do załatwienia.
Poczułam łóżko pod sobą. Wtuliłam się w koc, wciąż nie otwierając oczu.
Kiedy wyszli i zamknęli drzwi, wstałam. Pomieszczenie było całkiem inne niż to, co poprzednio zamieszkiwałam.Było o wiele nowsze, chociaż nie to z najlepszych. Znalazło się tam pojedyncze łóżko, komoda i biurko. To był chyba najmniejszy pokój jaki kiedykolwiek widziałam. Dobrze, że nie miałam klaustrofobii.
Od razu podbiegłam do okna, żeby obejrzeć okolicę. Budynek był na uboczu, ale na szczęście nie w lesie.
Został wybudowany na kompletnym zadupiu, a na horyzoncie widziałam jakieś stare domy. Bardzo stare...Szybko wypakowałam moje ubrania do komody i usiadłam przy drzwiach.
Chciałam coś jeszcze podsłuchać.- Tyler, nie ma nikogo. Dzwoniłem do każdego... Nie chcą pomóc.
- Mam tylko dwie osoby.
- To prawie nic. Kurwa, jak mogłem na to pozwolić?!
- Nie wściekaj się. Znajdziemy jakiś gówniarzy, zapłacimy im i będziemy mieć przewagę.
- I myślisz, że Isaac wystraszy się jakiś tam gówniarzy? Tyler proszę cię...- Więc wyjdziemy do nich w czterech i z zakładnikiem do nich trzech i dziewczyny?
- Wyjdziemy we dwóch i z zakładnikiem.
- Oni mają trzech chłopaków, plus dziewczynę, do tego żadnego problemu na karku.
- Zawsze mamy dobre plany. Teraz będziemy mieć jeszcze lepszy.
- Nas dwoje na nich czterech. Nasze szanse na przeżycie są minimalne!
- Zawsze było nas mało na akcjach, a jak widzisz, żyjemy.
- Nie wszyscy, bo przecież mścisz się za czyjąś śmierć, pamiętasz?!
- Jeśli ktokolwiek umrze, to będzie to tylko i wyłącznie ta mała, wredna suka, która śpi za drzwiami.
- Ale ona jest niewinna Luke! Od kiedy zabijamy niewinnych?!
- Wiem, że jest niewinna, ale wybacz, bo życie Sarah było ważniejsze!
- Ale to jej nie zwróci życia! Przejrzyj na oczy człowieku. Nie zrobiła nic, tak jak nie zrobiła nic twoja siostra. Ona ma rodzinę...
- Której nienawidzi...
- Ma przyjaciół i chłopaka, których za to kocha i wszystko przed sobą. Może być żoną i matką i prowadzić szczęśliwe życie, bo chociaż jest wredna i lubi manipulować wszystkimi, to jest niewinna!- Przestań mieszać mi w głowie, dobra?! Wiesz jaki był plan od samego początku!
Nie mogłam już tego słuchać. Przecież to jacyś psychole.
Wyszłam z pokoju, jakby nigdy nic. Udałam zaspaną, a kiedy ich zobaczyłam w niewielkim, dziennym pokoju posłałam wrednawy uśmieszek, jak to zawsze ja.Moje drzwi prowadziły od razu do tego salonu. Był w nim stary telewizor, kanapa - tak samo stara, na podłodze leżał dywan. Po środku był drewniany stolik i dwa fotele wokół niego. Ujrzałam jeszcze kilka par innych drzwi. W tym wyjściowych. Dom był bez jakiegokolwiek stylu, mimo to był przytulny. Duże okno, było zakryte zasłoną aż do ziemi.
- Fajny dom, jest któregoś z was?
- Tak, Tylera. - Warknął Lukey. - Czego chcesz?
- Spokojnie blondyneczko, wyszłam pozwiedzać. - Wpadłam w jeden z foteli i zaczęłam się rozglądać.
- Też byłaś blondynką. - Mówił zdenerwowany.
- Ah tak, to były czasy... - Rozmyśliłam się. - Przefarbowałam się na początku roku szkolnego. Wiecie, te "zmiany" w moim życiu. No i Shawn'owi podobałam się bardziej jako brunetka, chociaż mówił, że to bez różnicy, bo kocha mnie nie za wygląd.
A ty jesteś naturalnym blondynem?- Skończ pieprzyć! - Wybuchł. - Jak dla mnie już dawno powinnaś leżeć w piachu, gdyby nie komplikacje! - Złapał mnie za gardło i siłą podniósł z miejsca. Przydusił mnie do ściany. Zaczęłam łapczywie łapać cenny tlen do płuc i przeniosłam wzrok za porywacza.
O kanapę opierał się Tyler, który nie wiedział co robić. Złapałam nadgarstek Luke'a i wbiłam paznokcie w jego skórę. Spojrzałam w błękitne oczy, przez które przemawiała złość.- Nie panujesz nad sobą Lukey. - Chrypiałam. - Nie chcesz mnie udusić, bo twój plan pójdzie się pieprzyć. Więc puść mnie, bo zaraz będę trupem. - Zaczęłam widzieć mroczki przed oczami, byłam o krok od utraty przytomności. Zamknęłam oczy, padnięta z sił. Wciąż nie puszczał. Już miałam żegnać się z życiem. Tyle razy mnie przyduszał, ale nie tak jak tym razem. Teraz to było wyjątkowo mocne i nie do opanowania. On stracił kompletną kontrolę nad tym co robi.
- Proszę? - Pisknęłam i oparłam głowę o jego klatkę piersiową. Opuściłam ręce, przestałam walczyć. Mogłam pożegnać się z przyjaciółmi, chłopakiem i planami na przyszłość.
Kto nie dopuści do ślubu ojca? Kto dopilnuje, żeby Melissa poniosła karę? Kto porozmawia szczerze z Shawn'em?
- Dziś rocznica śmierci mojej przyjaciółki. - Zapłakałam.
Więc to koniec.
Wredna Julie już nikogo nie skrzywdzi. Plan nie wypalił. To ją pozbawiono jakichkolwiek chęci do życia, nie na odwrót.- Wystarczy! - Tyler szarpnął rękę blondyna.
Opadłam na ziemię, prawie nieprzytomna. Wciąż wszystko słyszałam, ale nie miałam nawet siły, żeby otworzyć oczy.
Oddychanie stawało się coraz trudniejsze.- Przestań być ciągłym bohaterem. - Westchnął wkurzony Luke. Jakby też opadał z sił.
Palce Tylera splotły się z moimi.
- Julie, słyszysz mnie? - Delikatnie mną poruszył. - Proszę, oddychaj. Wdech i wydech. Julie, cholera jasna!Chociaż krzyczał, ja nie mogłam nic zrobić. To całe "bycie" było dla mnie za trudne.
Odpadłam z gry.Tak umrze Julie Lockerwood. To koniec jej historii...
-------------------------
Do widzenia :***
CZYTASZ
Strach jego cienia
Подростковая литератураWybaczcie błędy! Opowiadanie miało zostać usunięte! II cz. Starej przyjaźni. "Jestem Julie Lockerwood. Ja nie przegrywam"... Do tych problemów potrzebna jest tylko zła strona Julii. Żeby żyć, porzuci bliskich.