Czasem, to słowo nie wystarcza. Potrzeba jakiś czynów, domagań. Dzięki którym na prawdę uwierzy.
Było już późne popołudnie, gdy wracałam do hotelu , po dość ciężkim dniu spędzonym w ogrodzie Anne, który potrzebował kilku drobnych ulepszeń do jej powrotu. Miałam jeszcze trzy dni, by prezent od Robin’a realizowany przeze mnie przypadł jej do gustu. Właśnie przekopywałam swoją torebkę, w poszukiwaniu karty wejściowej do hotelu gdy wysoka męska postura zagrodziła mi dalszą podróż.
- Cześć. – usłyszałam łagodny głos chłopaka, którego ostatni raz widziałam u Harry’ego.
-Pamiętasz mnie? – dodał, przyglądając mi się uważnie.
- Tak. Oczywiście. – odpowiedziałam posyłając mu lekki uśmiech. - Louis, racja? Chłopak tylko skinął głową potwierdzając.
- Słuchaj, jest szansa byśmy mogli porozmawiać. Jakieś piętnaście minut drogi stąd jest przyjemna knajpka, zechciałabyś poświęcić mi czas? – spytał z nadzieją w głosie. Przez chwilę zastanawiałam się co mu odpowiedzieć. Bo co może chcieć ode mnie przyjaciel Harry’ego.? Nie miałam nic do stracenia, wobec niego również postąpiłam nie uczciwie, wykorzystam okazję i przeproszę go za moje kłamstwo. – pomyślałam w duchu.
- Dobrze. W takim razie prowadź . –odpowiedziałam i udaliśmy się jego samochodem w stronę wspomnianego przez chłopaka miejsca.
♥♥♥
- Napijesz się czegoś? – spytał gdy siedzieliśmy już w środku.
- Soku pomarańczowego. – odpowiedziałam w stronę kelnerki, która obsługiwała nasz stolik.
- Dwa razy sok w takim razie. – odparł chłopak, po czym skierował wzrok na mnie.
- Pewnie zastanawiasz, się po co chciałem z tobą mówić? Zapytał, czekając na moją odpowiedź.
- Szczerze, mówiąc tak. Chodź mogę się domyślać.. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Korzystając z okazji, chciałam powiedzieć ci, że tak naprawdę to nie…
- Wiem. – odparł grzecznie.
- Co wiesz?
- Nazywasz się Amelia, tak? Zamarłam.
- Tak. –odpowiedziałam spuszczając głowę. – Słuchaj to może wydawać się dziwne, ale ja naprawdę nią jestem. Przepraszam, że wtedy u Harry’ego skłamałam, ale nie miałam innego wyboru.
- Harry w to nie wierzy. Gdy byłem u niego był gorzej niż wściekły, nie chciałabyś go widzieć w takim stanie. – odparł, odbierając dwie szklanki soku stawiając je na stoliku obok siebie.
- Wcale mu się nie dziwię. Bo pewnie na jego miejscu też bym nie uwierzyła. Chciałam mu to wszystko jakoś wyjaśnić, ale on...
-… nie chcę cię słuchać. – dokończył za mnie.
- Posłuchaj poznałem Harry’ego w wieku czternastu lat, po tym jak Amelia, po tym jak ty "umarłaś" …Jejku, to naprawdę brzmiało absurdalnie gdy to wymawiał. – pomyślałam. – Postaram się to wszystko jakoś zrozumieć, jeśli zechcesz mi o wszystkim opowiedzieć. – westchnął, biorąc łyk soku.
- Tylko musisz być ze mną szczera, jeśli mam tobie pomóc. Wam pomóc. Jeśli to co teraz mówisz jest prawdą, musisz walczyć o Harry’ego, musisz mu udowodnić że to Ty, rozumiesz? Skinęłam głową, robiąc to samo co chłopak, upiłam łyk soku.
- Dobrze, opowiem Ci wszystko. Mam nadzieję, że się nie śpieszysz bo to dość długa historia. – powiedziałam mając nadzieję, że to co zaraz usłyszy Louis nie przyprawi go o zawrót głowy.
- Spokojnie, mam czas. – odpowiedział po czym wsłuchiwał się uważnie w moje słowa.
~~~~~~~~~
Za oknem był już późny wieczór, a ja właśnie skończyłam opowiadać Louis’owi historię mojego życia. Chłopak, próbował coś powiedzieć, ale żadne słowa w tej chwili nie przechodziły mu przez gardło. Czekałam na jakiś ruch z jego strony, jednak on wciąż siedział tępo wpatrując się w obraz wiszący za mną. Niespodziewanie wstał z krzesła, i podszedł w moją stronę podając mi rękę, bym również wstała.
Spojrzał na mnie tymi niesamowicie niebieskimi oczami, w których widziałam gromadzące się łzy. Przycisnął mnie do siebie, tak że zabrakło mi tchu. Objął mnie w pasie, dając schronienie. Poczułam się jakby to starszy brat mnie tulił, którego nigdy nie miałam. Poczułam się błogo, i chodź przez chwilę zapomniałam o moich łzach cisnących się do oczu.
-Wszystko, będzie dobrze. – wyszeptał. – Pomogę Ci, teraz gdy już wiem wszystko. Zrobię co w mojej mocy by wam pomóc. Harry to twarda sztuka, ale gdy udowodnisz mu, że to nie była twoja wina. Zrozumie. – powiedział odsuwając się ode mnie. - Cholera, przecież on tak okrutnie za tobą tęsknił a nie zdawał sobie sprawy, że miał cię teraz na wyciągnięcie ręki. Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa, gdy usłyszałam dźwięk braw, zbliżających się do nas. - Boże, to przecież Harry. – pomyślałam. On jest kompletnie pijany. Podszedł do nas, lekko chwiejnym krokiem, nie przestając klaskać.
- No proszę, kogo ja widzę. – rzucił sucho.
- Mój najlepszy przyjaciel, w towarzystwie. – zrobił pauzę. – No właśnie, kim ty właściwie jesteś co? – warknął w moją stronę. Nie znałam gorszego dźwięku niż ten, który wydaje w tej chwili moje złamane serce. Spojrzałam w jego stronę, próbując mu powiedzieć.
- Jesteś pijany Harry. – spojrzałam na Louis’a, który podtrzymywał chłopaka. Ten jednak odepchnął chłopaka, tak mocno, że wpadł na stolik obok.
- Harry, przestań ! – krzyknęłam, ze strachem w oczach, gdy ten zbliżył się do mnie i próbował mnie spoliczkować. Jego ręka, zawisła tuż nad moim policzkiem, gdy druga silna powstrzymała go od wymierzenia ciosu.
- Stary, opanuj się. !!! – krzyknął wściekły Louis. Nie rób rzeczy, których będziesz potem żałował.
- A ty? –fuknął na niego wściekły Harry.
- Od kiedy zadajesz się z takimi… takimi… takimi. – nie dokończył bo, Louis chwycił go mocno i stanowczo za koszulę, wyprowadzając po chwili z lokalu. Przeprosiłam wzrokiem, obsługę knajpki, po czym wybiegłam za nimi w amoku.
- Wsiadaj, odwiozę cię do domu. – powiedział ze spokojem w głosie Lou.
- Zostaw mnie, słyszysz !!!– Zajmij się tą dziwką, a ja idę do mojej Amelii.!!! - krzyknął groźnie.
- Harry, spójrz na mnie... –dodał jego przyjaciel.
- To jest Amelia. Wskazał wzrokiem na mnie.
- Nie chrzań!!! – krzyknął, zbierając uwagę przechodniów. –Przecież sam wiesz, że ona nie żyję Lou. Nie żyję. – wyłkał wtulając się w chłopaka. Patrzyłam na to wszystko z boku, nie wiedząc co zrobić i powiedzieć. Nigdy nie widziałam Harry’ego w takim stanie. Nie wiedziałam co jeszcze mu odbije i do czego się posunie.
- Masz prawo jazdy?- spytał Lou, kierując wzrok na mnie.
- Tak - odpowiedziałam, nie wiedząc do czego zmierza.
- Trzymaj, będziesz prowadzić. – rzucił kluczykami w moją stronę. - Musimy go zawieść w bezpieczne miejsce, nie chcemy by zrobił sobie krzywdę. Skinęłam głowową po czym szybko zajęłam miejsce kierowcy.
- Gdzie jedziemy? – spytałam odpalając auto.
- Do hotelu. – odparł chłopak.
- Jakiego? – spytałam, zdezorientowana.
- W, którym się zatrzymałaś. – odparł, uspokajając Harry’ego na tylnym siedzeniu samochodu.
CZYTASZ
Without him || h.s.
FanficDziś tak jak tamtego dnia wyszła w środku ulewy na spacer. Bez parasolki. Mijała szybkim krokiem odważnych przechodniów, którym nie straszna była deszczowa pogoda. Miała jeden cel. I tylko jedna myśl krążyła jej po głowie. Być tam...