Chapter 12

1.9K 137 20
                                    

Cza­sem, to słowo nie wys­tar­cza. Pot­rze­ba ja­kiś czynów, do­magań. Dzięki którym na prawdę uwie­rzy.

 

Było już późne popołudnie, gdy wracałam do hotelu , po dość ciężkim dniu spędzonym w ogrodzie Anne, który potrzebował kilku drobnych ulepszeń do jej powrotu. Miałam jeszcze trzy dni, by prezent od Robin’a realizowany przeze mnie przypadł jej do gustu. Właśnie przekopywałam swoją torebkę, w poszukiwaniu karty wejściowej do hotelu gdy wysoka męska postura zagrodziła mi dalszą podróż.

- Cześć. – usłyszałam łagodny głos chłopaka, którego ostatni raz widziałam u Harry’ego.  

-Pamiętasz mnie? – dodał, przyglądając mi się uważnie.

- Tak. Oczywiście. – odpowiedziałam posyłając mu lekki uśmiech. - Louis, racja? Chłopak tylko skinął głową potwierdzając.

- Słuchaj, jest szansa byśmy mogli porozmawiać. Jakieś piętnaście minut drogi stąd  jest przyjemna knajpka, zechciałabyś poświęcić mi czas? – spytał z nadzieją w głosie. Przez chwilę zastanawiałam się co mu odpowiedzieć. Bo co może chcieć ode mnie przyjaciel Harry’ego.? Nie miałam nic do stracenia, wobec niego również  postąpiłam nie uczciwie, wykorzystam okazję i przeproszę go za moje kłamstwo. – pomyślałam w duchu.

- Dobrze. W takim razie prowadź . –odpowiedziałam i udaliśmy się jego samochodem  w stronę wspomnianego przez chłopaka miejsca.

 ♥♥♥

- Napijesz się czegoś? – spytał gdy siedzieliśmy już w środku.

-  Soku  pomarańczowego.  – odpowiedziałam w stronę kelnerki, która obsługiwała nasz stolik.

- Dwa razy sok w takim razie. – odparł chłopak, po czym skierował wzrok na mnie.

- Pewnie zastanawiasz, się po co chciałem z tobą mówić?  Zapytał, czekając na moją odpowiedź.

- Szczerze, mówiąc tak. Chodź mogę się domyślać.. – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- Korzystając z okazji, chciałam powiedzieć ci, że tak naprawdę to nie…

- Wiem. – odparł grzecznie.

- Co wiesz?

- Nazywasz się Amelia, tak? Zamarłam.

- Tak. –odpowiedziałam spuszczając głowę. – Słuchaj to może wydawać się dziwne, ale ja naprawdę nią jestem. Przepraszam, że wtedy u Harry’ego skłamałam, ale nie miałam innego wyboru.

- Harry w to nie wierzy. Gdy byłem u niego był gorzej niż wściekły, nie chciałabyś go widzieć w takim stanie. – odparł, odbierając dwie szklanki soku stawiając je na stoliku obok siebie.

- Wcale mu się nie dziwię. Bo pewnie na jego miejscu też bym nie uwierzyła. Chciałam mu to wszystko jakoś wyjaśnić, ale on...

-… nie chcę cię słuchać. – dokończył za mnie.

- Posłuchaj poznałem Harry’ego w wieku czternastu lat, po tym jak Amelia, po tym jak  ty "umarłaś" …Jejku, to naprawdę brzmiało absurdalnie gdy to wymawiał. – pomyślałam. – Postaram się to wszystko jakoś zrozumieć, jeśli zechcesz mi o wszystkim opowiedzieć. – westchnął, biorąc łyk soku.

- Tylko musisz być ze mną szczera, jeśli mam tobie pomóc. Wam pomóc. Jeśli to co teraz mówisz jest prawdą, musisz walczyć o Harry’ego, musisz mu udowodnić że to Ty, rozumiesz? Skinęłam głową, robiąc to samo co chłopak, upiłam łyk soku.

- Dobrze, opowiem Ci wszystko. Mam nadzieję, że się nie śpieszysz bo to dość długa historia. – powiedziałam  mając nadzieję, że to co zaraz usłyszy Louis  nie przyprawi go o zawrót głowy.

- Spokojnie, mam czas. – odpowiedział po czym wsłuchiwał się uważnie w moje słowa.

~~~~~~~~~

Za oknem był już późny wieczór, a ja właśnie skończyłam opowiadać Louis’owi historię mojego życia. Chłopak, próbował coś powiedzieć, ale żadne słowa w tej chwili nie przechodziły mu przez gardło. Czekałam na jakiś ruch z jego strony, jednak on wciąż siedział tępo wpatrując się w obraz wiszący  za mną. Niespodziewanie wstał z krzesła, i podszedł w moją stronę podając mi rękę, bym również wstała.

Spojrzał na mnie tymi niesamowicie niebieskimi oczami, w których widziałam gromadzące się łzy. Przycisnął mnie do siebie, tak że zabrakło mi tchu. Objął mnie w pasie, dając schronienie. Poczułam się jakby to starszy brat mnie tulił, którego nigdy nie miałam. Poczułam się błogo, i chodź przez chwilę zapomniałam o moich łzach cisnących się do oczu.

-Wszystko, będzie dobrze. – wyszeptał.  – Pomogę Ci, teraz gdy już wiem wszystko. Zrobię co w mojej mocy  by wam pomóc. Harry to twarda sztuka, ale gdy udowodnisz mu, że to nie była twoja wina.  Zrozumie. – powiedział odsuwając się ode mnie. - Cholera, przecież on tak okrutnie za tobą tęsknił a nie zdawał sobie sprawy, że miał cię teraz na wyciągnięcie ręki. Uśmiechnęłam się lekko na jego słowa, gdy usłyszałam dźwięk braw, zbliżających się do nas. - Boże, to przecież Harry. – pomyślałam. On jest kompletnie pijany. Podszedł do nas, lekko chwiejnym krokiem, nie przestając klaskać.

- No proszę, kogo ja widzę. – rzucił sucho.

- Mój najlepszy przyjaciel, w towarzystwie. – zrobił pauzę. – No właśnie, kim ty właściwie jesteś co? – warknął w moją stronę.  Nie znałam  gor­sze­go dźwięku niż ten, który wy­daje w tej chwili moje  złama­ne ser­ce. Spojrzałam w jego stronę, próbując mu powiedzieć.

- Jesteś pijany Harry. – spojrzałam na Louis’a, który podtrzymywał chłopaka. Ten jednak odepchnął chłopaka, tak mocno, że wpadł na stolik obok.

- Harry, przestań ! – krzyknęłam, ze strachem w oczach, gdy ten zbliżył się do mnie i próbował mnie spoliczkować. Jego ręka, zawisła tuż nad moim policzkiem, gdy druga silna powstrzymała go od wymierzenia ciosu.

- Stary, opanuj się. !!! – krzyknął wściekły Louis. Nie rób rzeczy, których będziesz potem żałował.

- A ty? –fuknął na niego wściekły Harry.

- Od kiedy zadajesz się z takimi… takimi… takimi. – nie dokończył bo, Louis chwycił go mocno i stanowczo  za koszulę, wyprowadzając  po chwili z lokalu. Przeprosiłam wzrokiem, obsługę knajpki, po czym wybiegłam za nimi w amoku.

- Wsiadaj, odwiozę cię do domu. – powiedział ze spokojem w głosie Lou.

- Zostaw mnie, słyszysz !!!– Zajmij się tą dziwką, a ja idę do mojej Amelii.!!!  - krzyknął groźnie.

- Harry, spójrz na mnie... –dodał jego przyjaciel.

- To jest Amelia. Wskazał wzrokiem na mnie.

- Nie chrzań!!! – krzyknął, zbierając uwagę przechodniów. –Przecież sam wiesz, że ona nie żyję Lou. Nie żyję. – wyłkał wtulając się w chłopaka. Patrzyłam na to wszystko z boku, nie wiedząc co zrobić i powiedzieć. Nigdy nie widziałam Harry’ego w takim stanie. Nie wiedziałam co jeszcze mu odbije i do czego się posunie.

- Masz prawo jazdy?- spytał Lou, kierując wzrok na mnie.

- Tak  - odpowiedziałam, nie wiedząc do czego zmierza. 

- Trzymaj, będziesz prowadzić. – rzucił kluczykami w moją stronę. - Musimy go zawieść w bezpieczne miejsce, nie chcemy by zrobił sobie krzywdę. Skinęłam głowową po czym szybko zajęłam miejsce kierowcy.

- Gdzie jedziemy? – spytałam odpalając auto.

- Do hotelu. – odparł chłopak.

- Jakiego? – spytałam, zdezorientowana.

- W, którym się zatrzymałaś. – odparł, uspokajając Harry’ego na tylnym siedzeniu samochodu.

Without him || h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz