18.

7.1K 272 12
                                    

Perspektywa Dominica

- Przepraszam, Pani - powiedziałem, przerywając okropną ciszę, która doprowadzała mnie już do szału.

- Za co? - zapytała dominantka. Czemu ona tak mi to utrudnia? Przecież dobrze wie.

- Za to, co powiedziałem - odparłem, nie podnosząc wzroku, ze swojego talerza.

- Za prawdę?

- T-tak, P-ani

- Popatrz na mnie - rozkazała, a ja niechętnie spojrzałem w jej piękne, błękitne oczy. - Naprawdę myślisz, że byłam na ciebie zła, bo powiedziałeś mi prawdę, to co naprawdę czujesz?

- Nie wiem, P-ani - teraz kiedy tak to ujęła, niczego nie byłem już pewien.

Perspektywa Kasi

- Zapewnia cię, że nie. - odparłam, odkładając sztućce.

~ Co najwyżej na siebie, bo miałeś rację ~ dodałam w myślach.

- Wciąż wkurza mnie u ciebie i ty dobrze o tym wiesz, twoje spuszczanie głowy i odwracanie wzroku - powiedziałam. Widziałam, że chłopak powstrzymuje się przed zrobieniem czegoś, czego tak nie cierpię.

- Prze-praszam, Pani. - powtórzył, po czym prawie spuścił wzrok, ale w ostatniej chwili powstrzymał się.

- Widzisz? Nawet teraz masz z tym problem - mruknęłam. - A przecież dobrze wiesz jak tego nie cierpię.

- Tak wiem, Pani - powiedział smutno.

- Od teraz za każdym razem, gdy spuścisz wzrok od razu zostaniesz ukarany - uległy podniósł głowę z talerza i popatrzył na mnie z przerażeniem w oczach. - No chyba, że będziemy jeść. Rozumiesz?

- Tttak, P-ani.

- Świetnie. A teraz wracaj do obiadu. - odparłam, uśmiechając się przyjaźnie.

   Reszta posiłku minęła nam w całkowitej ciszy. Dominic znowu postanowił się nie odzywać, a ja nie zamierzałam zaczynać rozmowy. Kiedy skończyłam, wstałam i zwróciłam głowę w stronę nadal jedzącego chłopaka.

- Gdy skończysz sprzątać, przyjdź do mojego pokoju. Chce z tobą porozmawiać.

- Tak, Pani - rzucił, nie podnosząc wzroku znad jedzenia.

- Patrz na mnie, kiedy do mnie mówisz - rozkazałam, a on popatrzył na mnie. - Tym razem ci daruję -
powiedziałam i wyszłam z pomieszczenia.

Perspektywa Dominica

   Nie miałem pojęcia co Kasi może ode mnie chcieć i jakoś wolałem się nad tym nie zastanawiać. Wstałem i zaniosłem naczynia do kuchni, że włożyć je do zmywarki. Sprzątanie nie zajęło mi więcej niż pięć minut, więc już po chwili stałem na szczycie schodów, a później przed drzwiami dominantki. Zapukałem trzy razy, a po usłyszeniu "proszę", wszedłem do środka.

- Nie musiałeś pukać - odparła. - Przecież wiedziałam, że już jesteś, w końcu drzwi są podłączone do systemu komunikacji w domu.

- Wolałem się upewnić, Pani - powiedziałem, patrząc jej w oczy. Przez cały czas walczyłem ze sobą, żeby nie spuścić wzroku.

- Dobrze. Choć, usiądź obok mnie - poklepała miejsce obok siebie na łóżku, a ja bez wahania zrobiłem to o co mi kazała.

- O czym chciałaś ze mną porozmawiać, Pani? - zapytałem, nie chcąc doprowadzić do niezręcznej ciszy.

- Tak więc, - zaczęła - jesteś już w moim domu prawie cztery doby i nadal prawie nic nie widziałeś, - popatrzyłem na nią zdziwiony, zastanawiając się co chce powiedzieć. - dlatego chciałabym, żebyśmy poszli na kompleks basenów, znajdujący się na terenie mojej posiadłości. Co o tym myślisz? - spytała. Naprawdę zapytała mnie o zdanie, choć sądzę, że nawet gdybym powiedział, że nie mam ochoty lub coś w tym guście, nie miałoby to żadnego znaczenia.

- To świetny pomysł, Pani - powiedziałem wesoło. Moja odpowiedź była szczera w stu procentach. To będzie kolejna miła odmiana, choć ostatnia skończyła się naprawdę... źle, a to i tak mało powiedziane.

Uległy i Dominantka Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz