*Hubert*
Nie wyjadę. Nie wyjadę. Nie wyjadę. Kurwa wyjadę. Mruknąłem chodziłem po pokoju zastanawiając się co mam zrobić. Wiedziałam że mam wszystko tutaj. Całkiem dobrze płatną pracę, własny dom i Karola. Właśnie Karol, co jest między nami? Mruknąłem co jeśli on udaje? Co jeżeli ja zakochuję coraz bardziej a ten tylko udaje? Potrząsałem głową by wypędzić te myśli. Sięgnąłem po telefon, przecież wczoraj płakał mi w ramię prawda? Nie może udawać. Wybrałem numer.
Pierwszy sygnał
Drugi sygnał
Trzeci sygnał
-Tak słucham- powiedział zmęczonym głosem lekarz.
-Rezygnuje przepraszam za zamieszanie- mruknąłem, usłyszałem jak mężczyzna wypluł jakiś napój.
-Przepraszam co?- spytał zmieszany lekarz.
-Jestem Hubert Wydra miałem przyjechać by trochę podnieść swoje zdolności ale rezygnuje, za dużo mogę stracić- mężczyzna zaśmiał się.
-Stracić? Co na przykład?-usłyszałem kpiący głos.
-Miłość proszę pana, za przeproszeniem pan chyba nie rozumie że nie tylko pieniądze się liczą. To straszne nie mieć nikogo przy sobie, tylko pieniądze-warknąłem. Usłyszałem.. właśnie nic, cisza.
-Dobrze więc do widzenia- mruknął i się rozłączył.
CO TU SIĘ WŁAŚNIE STAŁO?
Liczył się Karol, tylko on. Od razu pobiegłem by ubrać buty i wziąć kluczyki do samochodu. Wybiegłem z mieszkania by chwilę później znaleźć się już w środku pojazdu.
Trochę przesadziłem z prędkość, co spowodowało że wpadłem w poślizg. Nim się zorientowałem widziałem tylko ciemność i głuche krzyki. Wypadek?
*Karol*
Przechodziłem sobie parkiem gdy zobaczyłem karetki, nie jedną może z 3? Na dodatek zauważyłem policję. Wypadek? Podszedłem by zobaczyć co się stało. Spojrzałem czy w śród rannych nie ma nikogo znajomego. Wydawało się że dwójka osób najwidoczniej para była tylko lekko poobijana z tego jedna zeznawała, miałem już odchodzić gdy zobaczyłem 3 ofiarę wypadku. Moje serce stanęło. Podbiegłem do karetki, policjanci zaczęli reagować.
-Tu nie można wchodzić- mruknął jeden z policjantów, łapiąc mnie za rękę. Wyrwałem mu się.
-HUBERT!-krzyknąłem.
-Jest pan kimś z rodziny?-mruknął jeden z policjantów. Musiałem skłamać, kiwnąłem twierdząco głową.
-Przepraszam musimy jechać jego stan jest krytyczny- mruknął jeden z ratowników wypraszając mnie z karetki. Moje serce, krytyczny? Rozpłakałem się jeszcze bardziej.
-Mogę pana podwieźć do szpitala- szepnął jeden z policjantów.
-Proszę..- szepnąłem.
*
*
-Chłopak w ciężkim stanie przyjechał karetką!- krzyknąłem do lekarza -gdzie jest?!- krzyknąłem jeszcze głośniej.
-Przysięgam że jeśli się pan nie uspokoi zawołam ochronę i nie będzie pan mógł zobaczyć się z pacjentem. Jest na zabiegu, jego stan jest ciężki właściwie jego szansy na przeżycie wiążą się z cudem.- mruknął. Momentalnie oparłem się o ścianę, przed oczami miałem mroczki, mówił że mnie nie zostawi.. Poczułem czyjąś dłoń na moim ramieniu.
-Niech pan stara się głęboko oddycha- szepnął lekarz usadawiając mnie na krześle. -Już lepiej.- spytał, kiwnąłem twierdząco głową. Chwile później do pokoju wszedł inny lekarz.
-Pacjent w stanie krytycznym umarł-mruknął, myślałem że wyskoczę z okna gdy to usłyszałem,
-Następny pacjent z wypadku samochodowego który przyjechał w stanie ciężkim, cóż jego operacja zakończyła się pozytywnie, jego stan jest dalej dość stabilny, myślę że ostatnie 24 godziny będą decydujące.- dodał. Odetchnąłem lekko, lekarz który jeszcze przed chwilą mnie uspokajał uśmiechnął się.
-Będzie dobrze?- spytałem niepewnie.
-Mam taką nadzieję- dodał lekarz który operował Huberta.
KURDE NIE MIAŁAM POMYSŁU NA ROZDZIAŁ DLATEGO JEST KRÓTKI I DO DUPY ):
CZYTASZ
Ostatni Raz. || DxD
Fanfiction-Ja już tak nie umiem- krzyknąłem, jednak nikt nie zwrócił na mnie uwagi. Ponownie usiadłem i szepnąłem w ucho Karolowi. -Kocham cię, kocham cię od gimnazjum-