Rozdział 2.

298 31 2
                                    

|       Czuł jej obecność przez sen — jej słodki waniliowy zapach, który tak uwielbiał otaczał go z każdej strony, jej miękkie ciało wtulające się przez sen, nieświadomie w niego. Zaczerpnął oddechu, czując jak niewolnica podnosi swój ciężar.

Czuł jak łóżko ugina się pod jej ciałem, zacisnął dłoń na jedwabiu, gdy do jego uszu dotarł jęk bólu.

Otworzył oko — nad Konstantynopolem było już jasno, ciepłe promienie słoneczne wdzierały się do jego komnaty przez grube kotary — spojrzał w bok.

Turhan siedziała na łożu, zgarbiona i naga. Oblizał suche wargi, przyglądając się jej bladym niczym mleko plecom z paroma brązowymi pieprzykami.
         Usłyszał jej ciche chlipnięcie, kiedy zgarnęła włosy na jedno ramię. W jego oczy od razu rzuciły się fioletowo-niebieskie ślady jego dłoni i zębów. 

Widział jak unosi dłonie do góry, odgarnia swoje ciemne włosy z twarzy i patrzy ku górze. Pomału i cicho jak zwierzę na polowaniu zbliżył się do niej. 

— Myślałaś, że pokocham cię po jednej nocy? — zaśmiał się szaleńczo, naciskając na jej ramieniu pocałunek. Śledził palcami po jej lodowatych plecach.  — Myślisz o romansie jak z powieści? Nie. 

Pokręcił głową, z zadowoleniem śledząc ślady swoich zębów. 

— Moja siostra przygotowała cię doskonale. — pocałował jej ramię. Nieświadomie napięła się pod jego nieprzyjemnym dotykiem. — Boisz się mnie i dobrze. 

Dolna warga drżała jej ze strachu, a ból w jej ciele był nie do zniesienia. 

— Chcesz już uciec? — zapytał, pokręciła głową szybko. — To bardzo dobrze. 

      Umilkł na moment. 

— Jesteś małomówna — zauważył.

— Pierwszą... pierwszą zasadą haremu jest cisza — rzekła, zamykając oczy.

— Drugą? — spytał, przybliżając się do niej.

— Zadowolenie... — jęknęła, czując jego ciepłe dłonie na delikatnej skórze piersi. — zadowolenie władcy.     

—Świetnie — skinął głową, ciągnąc ją na łoże. Nachylił się nad nią i szepnął do jej ucha. —  W moim łożu nie zaznasz ciepła... Chyba, że... 

         Zadrżała.

— Chyba, że będziesz posłuszna jak dzisiaj, jak dzisiejszej nocy — szepnął do jej ucha. — Chcesz tego, prawda?

— Tak — powiedziała cicho, a łzy w jej oczach błyszczały.

         Uśmiechnął, biorąc ją jeszcze raz — z dziką brutalnością. [...]

>>

|       Jej twarz była zapadnięta. Oczy zapłakane, a pod mi rozciągały się wory.

 Oczy zapłakane, a pod mi rozciągały się wory

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Turhan Hatice, ostatnia.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz