^Rozdział 5~Dylan^

65 6 2
                                    

    Słońce zaczyna wstawać a ja slabne z każdą minutą, jestem ospala i znurzona. Czy wampiry nie mogą być na słońcu? Mam nadzieję że nie splone...  Może pójdę do Dylana. Ale co mu powiem: Hejka Dylan, nie bój się ale jestem potworem który zabił swoją własną matkę i siostrę.
    Nagle poczolam wibracje w tylniej kieszeni spodni. Spojrzałam na wyświetlacz oto sciagnelam przyjaciela myślami. Chwilę myślę czy odebrać ale zdecydowałam ze z nim porozmawiam. Nacisnelam zielona słuchawkę

-Halo?-zapytałam niepewnie.

-Boże, żyjesz!!

-Ja wiem że jestem idealna i w ogóle ale żeby od razu bogiem mnie nazywać?
 
   Chłopak się zasmial ale zaraz spowaznial.

-Słyszałem co się stało. Podziwiam że masz siłę na żarty.- Mówił z współczuciem a ja zaczęła płakać.-Lil, chcesz się zobaczyć? Możesz u mnie przenocować jeśli chcesz.

-Nie mogę Dylan. Możemy się spotkać ale nie na długo-mówiłam przez szloch.- przyjdę do ciebie... Za 5 minut będę.

-Czekam.

     Rozlaczyl się a ja pobiegłem już nie  takim zdumiewajaco szybkim tempie w kierunku domu przyjaciela. Mimo wszystko w mgnieniu oka znalazłam się pod jego domem. Zadzwoniłam na dzwonek i długo nie czekałam na otwarcie drzwi. Dylan nie czekając na wyjaśnienia objął mnie mocno a ja zaczęłam znowu płakać, wszystkie wspomnienia powróciły.
Weszliśmy do środka i usiedlismy w pokoju chłopaka na łóżku.

-Słyszałem wszystko co się stało w twoim domu.-zaczął chłopak.- Masz szczęście że nie było cię w domu bo istota która to zrobiła była bardzo niebezpieczna.-Mówił z przejęciem. A ja coraz bardziej płakałam, już nie umiałam ani trochę chamowac łez. To ja jestem tym potworem, tym co zabił swoją matkę, siostre i wampira... Jestem potworem.

-Dylan to ja... To ja ich zabilam

    Chłopak zrobił niezrozumiała minę popatrzył w oczy i ze zdziwieniem powiedział:
-ty. Ty jesteś wampirem.

-Tak. A ty wilkolakiem, dzięki za informację- powiedziałam z wyrzutem

-Ale jak ty? Co?-Mówił plączac się w myślach

-Dlaczego mi nie powkedziales? Miałeś tyle okazji mówiliśmy sobie wszystko-mówiła przez płacz - przynajmniej tak myślałam, myślałam że mam przyjaciela ale chyba się myliłam
-Powinnaś już iść.- powiedział ozieble- My wilkołaki nie przepadamy za wami.

-Czyli już zdazyles mnie zszuwladkowac do tych pijawek i zabójców?!-mówiłam z pretensjami, już dla niego nie istnieje?- przekreslasz te wszystkie lata przyjazni przez ten drobny szczegół?

-Lilith, przykro mi ale jako przyszły pierwszy nie mogę pozwolić sobie na przyjaźń z jednym z was.

-Nie spodziewałam się tego po tobie!- popatrzylam mu w oczy i wtedy niechcący powiedziałam- udlaw się!

     I w tym momencie mój były jak mniemam przyjaciel zaczął się dlawic powietrzem. Jak ja to do cholery robię?! Patrzę mu szybko w oczy i myślę sobie "koniec, oddychaj normalnie" i na szczescie już się nie dusil. Jego wzrok był skieerowany na mnie. W oczach widziałam przerażenie, zdumienie i szacunek powiedział ciche "cholera" i zaczął padać na kolana a ja szybko wybieglam z jego domu.

      Nie wiem co się ze mną dzieje. Prawie udusilam mojego przyjaciela, a Sory prawie udusilam chłopaka który był moim przyjacielem podobno. Mam kolejny napływ informacji. Król. Wiem gdzie mam się kierować i znam jego imię. Jonathan.

     Będę musiała wyruszyć na poszukiwanie jego pałacu. Wydaje mi się ze nie bedzie trudno ale kto wie... Może to jakaś mała zarosnieta stajnia a nie pałac jaki sobie wyobrażam.

     Jak narazie jestem bardzo zmęczona i nie mam co ze sobą zrobić. Czuję się senna ale czy wampiry śpią? Hmm... Zaraz się przekonam. Weszłam w jakąś alejke a następnie pomiędzy bloki. Jest przyciemnione miejsce i raczej nie ciągnie tu ludzi. Położyłam się na ziemi, zwinelam w kuleczke i zamknęłam oczy. Długo nie czekalam na sen, w brew bozorom przyszedł szybko.

    Obudziłam się kiedy było już ciemno. Ale nie mam jeszcze tyle energii. Dlaczego nie czuje się pełna sił? Wstaje i kiedy chce się wyprostować znajduje źródło mojego dziwnego samopoczucia. Muszę się napić. I to szybko. Wyszłam z zaułku i zobaczyłam ledwo idącego mężczyznę, pewnie pijany. Ale trudno i tak muszę coś zjeść. Podbiegam do mężczyzny, łapie go za głowę i ramię. Delikatnie rozchylam żeby dostać się do szyi a konkretnie do jego krwi. Momentalnie dostaje zastrzyku energii pomimo dziwnego posmaku zapewne przez alkochol szkarlatna ciecz jest pyszna. O ile można tak powiedzieć o krwi.

ZimnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz