^Rozdział 1~ przedstawienie^

100 7 7
                                    


     *Chodzę po jakimś pomieszczeniu... Pełno dzieci które uśmiechają się szczerze. Postanawiam się położyć nagle staje na demna jedna z dziewczynek i krzyczy "Lilith obudź się" *

-Lilith do cholery wstawaj!!! Do szkoły się spóźnisz!!!

       Ach tak... Rzeczywistość, szara rzeczywistość. Moja siostra stoi nade mną i krzyczy.

-Ale budzik mi jeszcze nie zadzwonił.-Bronie się leniwie schodząc z łóżka. Nadia tylko się uśmiecha zlowieszczo.

-No tak- uśmiechnęła się-ma zadzwonić za 30 minut.

-To po co mnie budzisz?! Przeciesz się wyrobie- mówię zrezygnowana.

      U mnie tak już jest. O ile matka jeszcze mnie znosi tak siostra mnie szczerze nienawidzi. A ja nie wiem o co im chodzi. Od śmierci taty jestem popychadlem i wiecznie ta gorsza. Nadia traktuje mnie jak worek treningowy, ale w znaczeniu przenośnym. Wyladowuje się na mnie psychicznie. Kiedy mój tata jeszcze żył byłyśmy wspaniałym rodzeństwem. Pomagała mi zawsze, bawiła się ze mną i nigdy nie była taka okrutna. Ale teraz jest inaczej, stała się zimna i oschła ale tylko dla mnie. Dla mamy jest idealną córką.

      Nadia to wysoka i szczupła blondynka o niebieskich oczach. Jest bardzo podobna do mamy. Różni je tylko jedna rzecz. Nadia w przeciwieństwie do mamy i mnie nie została obdarzona krągłościami w odpowiedznich miejscach. Ja natomiast podałam się bardzo na tatę. Mam długie, sięgające pod tylek brązowe włosy. W dodatku są idealnie proste co w nich uwielbiam. Duże, wręcz nienaturalne zielone oczy, pełne usta i mały zadarty nosek. Uwielbiam w sobie wszystko... No może z wyjątkiem wzrostu. Mam 155cm wzrostu, ale widzę plusy. Ubustwiam szpilki, obcasy, koturny. Taka typowa kobieta. Za to nienawidzę szkoły... Chyba jak każdy. Każdy z wyjątkiem mojej siostry. Ona kochała chodzić do szkoły. Nie bez powodu poszła na studia i to nie byle jakie... Jest na medycynie, aktualnie ostatni rok. Ale jej nigdy za duzo i postanowiła zrobić doktorat. Ja tam do szkoły chodzę bo muszę. Na jakiś ważniejszy test się uczę, ale to wymaga ode mnie wiele. Nigdy nie lubiłam się uczyć więc przeważnie jestem nieprzygotowana. Na moje szczesie jadę na trójach... Ale to na farcie. Chciałabym iść na psychologię ale nie wiem jak zrobię. Moje lenistwo mnie hamuje.

      Skoro już mnie obudziła to wstane. Należę do osób które jak się obudzi to już nie zasną. Więc leniwie zwlekam się z łóżka i kieruje w stronę mojej szafy. Wyciągam z niej białe rurki przedarte na kolanach i czarny crop top z napisem "Perfect". Biorę jeszcze czysta bieliznę i idę w storne łazienki. Ubieram na siebie wcześniej przygotowane rzeczy i robię makijaż. Nie należę do dziewczyn, które tynkują sobie twarz. Wolę być naturalna. Mój makijaż wygląda mniej więcej tak: nakładam korektor na niedoskonałości i tuszuje rzęsy. The end. Przeglądam się w lustrze, postanawiam spiąć włosy w koński ogon. I jestem gotowa. Zbiegam na dół o mało nie zabijając się na schodach. Standard. Otwieram lodówkę i wyciągam jogorta. Dodaje do niego płatki i włala. Pyszne śniadanko gotowe.

      Kiedy skończyłam delektować się moim pysznym jedzonkiem wyskoczylam do góry umyć zęby, użyć perfum, wziąść torbę i z powrotem na dół. Stwierdziłam ze do szkoły pójdę na piechtaka więc do uszu włożyłam słuchawki i założyłam moje czarne conversy. Wyszłam z domu i poczolam ciepłe promienie słońca na skórze. Jest końcówka kwietnia. Niedługo zdaje matury... Ugh... Po cholerę ja do tego liceum poszłam?

⭐⭐⭐

       Siedzę już na ostatniej lekci. Wszystkie minęły w miarę szybko. Od miesiąca na lekcjach są tylko powtórki. A nauczyciele jakby nie umieli dodać otuchy. Wiedza jak nie lubię się uczyć i przy każdej okazji mi dogryzaja. Ciągle słyszę teksty typu: "Evans ty nie masz co liczyć na zdana maturę" "Ty nic nie osiągniesz" "Jak przyjdą wyniki to z takimi nie dostaniesz się na żadne studia"
  
  A skąd oni mogą to wiedzieć? Jeszcze ich zaskoczę. Nauczyciele jak i moja rodzina nie wiedzą o mnie dużo. Należę do spokojnych osób ale jak się wkurze to lepiej nie podchodzić.
Nie bez powodu chce iść na psychologię. Nie lubię patrzeć na krzywdę innych. Ale też nie dam sobie wejść na głowę. Potrafię być wredna ale rzadko. Preferuje ugodowe rozwiązania a nie bicie się o najmniejszą błachostkę.

      Lekcja jest tak nudna... Nie rozumiem po co jest chemia. Nienawidzę tego przedmiotu a nauczycielka nienawidzi mnie, zresztą z wzajemnością. Zaczyna mi się usypiac kiedy czuje jak osoba obok mnie zaczyna mnie szturchac. Oglądam się na prawo i widzę jak Dylan uśmiecha się szeroko.

-Co tak cieszysz ryja?

-Mam pomysł.- Na jego twarzy pojawił się uśmiech... Ocho będzie się działo. Jak mój przyjaciel ma pomysły to jest źle.-Weźmy powkurzajmy chemiczke.

     W sumie nawet mi się to podoba. Z większością ludzi żyje w zgodzie. Ale jest kilku takich których nie lubię. Sama niewiem czy pakować się w kolejny kwas z tą babą. Dwa lata temu bym się nie odwazyła zadzierac z nauczycielem. Wtedy byłam dziewczyna o nieskazitelnie czystym serduszku. Ale niestety po śmierci taty w moim domu stało się to co się stało i nic nie mogłam z tym zrobić. Mama i siostra zaczęły pawac do mnie nienawiścią. Ale ja nie odplacam im się tym samym co je chyba jeszcze bardziej irytuje.

-Co konkretnie chcesz zrobić?- zapytałam zaciekawiona.

-Możemy zacząć rozpraszac klasę a później wyjść z lekcji.

-Hmm... Ok. Ale mam nadzieję ze nie wylądujemy u dyrektora.

     Chłopak tylko się uśmiechnął i zaczął swoją grę. Na sam początek targal kartki... Powoli i tak, że było wyraźnie słyszeć szelest.

-Dylan, skanczyles już się bawić?-Zapytała widocznie wkurzona nauczycielka.

-Ja się dopiero rozgrzewam-Powiedział ruszając śmiesznie brwiami. Na co ja zaczęłam się śmiać.

-A ciebie Evans co tak śmieszy?- zapytała. Ona nigdy nie używa mojego imienia.

-Dla ciebie pani Evans- powiedziałam a w Tym czasie mój przyjaciel robił kulki z papieru który wcześniej targał i rzucał nimi w chemiczke.

-Dosć tego! Marsz do dyrektora!- zaczęła krzyczeć i robiła się cała czerwona. Co wyglądało komicznie. Ale miałam już dość. Nie potrafię długo być nie miła. Później mam wyrzuty sumienia.

-Chodźcie klasa... Jak marsz to marsz! A marsze są grupowe!- wykrzyczal dumnie Dylan. Ten to ma pomysły. Już cała klasa nie mogła wytrzymać ze śmiechu.

    Wstałam i poszłam za Dylanem. Z tą różnicą ze chłopak idzie wyprostowany a ja zgieta w pół ze śmiechu. Kiedy już wyszliśmy z klasy on jeszcze otworzył drzwi i zasalutowal naszej kochanej nauczycielce (czujcie ten sarkazm 😂). Uwielbiam gościa. Kiedy szliśmy w stronę gabinetu dyrektora zatrzymał się a ja razem z nim. Popatrzylam na niego pytajaco a on się uśmiechnął szeroko.

-olać dyra. Chodź na lody!

      I zrobiliśmy tak jak stwierdził mój przyjaciel. On jest jedyną osobą, która jest dla mnie tak miła bez powodu. Wszyscy są mili jak czegoś chcą a on nie ma żadnych ukrytych zamiarów za to go kocham. Oczywiście jako przyjaciela.

⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐⭐

       Jest pierwszy rozdział!! Mam nadzieję że się podoba.

       Całusy 💋 miłego dnia ❤

   Do następnego!!! 😃👊

ZimnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz