Byłem w moim starym domu. Krzątałem się po nim jakbym czegoś szukał. Podszedłem do lustra, żeby zobaczyć kim tym razem jestem. Przeraziłem się kiedy zobaczyłem jakąś białowłosą, ładną kobietę, o pięknych rysach twarzy i atrakcyjnym ciele. Wpatrywałem się chwilę w jej odbicie i próbowałem skojarzyc kto to. Ale nagle zaczęła mnie boleć głowa. Poczułem, że tracę nad sobą kontrolę. Ból ustał. Kobieta od tej chwili będzie robić co chce, a ja będę to tylko obserwował jej oczami. Bacznie przypatrywałem się temu co robi. Podeszła do stołu i potrząsnęła stojącym na nim pudełkiem. Było brązowe, ozdobione literami V i M napisanym złotem.
-Dracooooooo!- krzyknęła bardzo głośno i spojrzała na pudełko z nienawiścią. Wstała z krzesła.
-Mam ochotę rzucić nim o ziemię. Gdyby nie on nie byłoby tylu kłopotów.- powiedziała i zaklęła cicho. Wyszła przed dom do pięknie wypielęgnowanego przez moich rodziców za życia ogródka i weszła w krzew róż.
-Czas wracać.- szepnęła. Nagle zaczęła bieleć i stawać się srebrzysta, po czym przezroczysta aż w końcu zniknęła.-Draco, czeka nas dziś kolejny dzień tłumaczeń. Wstawaj!- usłyszałem i otwarłem oczy. Pierwsze co zrobiłem to rzuciłem się do lusta. Byłem sobą. Nie tą dziwaczną kobietą. Jakie szczęście że to lustro tu wisiało. Popatrzyłem na nie. Przypomniało mi się jak wczoraj zobaczyłem takie same w pokoju obok.
-Będę musiał go zbadać.- powiedziałem do siebie. Ubrałem się w jakieś, nawiasem mówiąc dziwaczne, ubrania i powoli zszedłem na dół. Czekała tam na mnie Narcyza, uśmiechając się promiennie.
-Draco! Chodź!- krzyknęła z złapała mnie za rękę.Nawet nie zauważyłem jak znaleźliśmy się na dworze. Stała tam huśtawka, której nigdy wcześniej tu nie widziałem. Koło niej nagle wyrósł jakiś różowy kwiatek. Byłem lekko zdziwiony, ale nic nie mówiłem. Najbardziej, jednak przestraszyła mnie widmowa kobieta, którą widziałem we śnie. Próbowałem przypomnieć sobie kto to, ale z wczorajszych wykładów nie zapamiętałem takiej osoby. Obserwowała mnie trochę "rozmytym" wzrokiem swoich upiornie zielonych oczu. Odgarnęła ręką kosmyk białych, długich włosów i powróciła do wpatrywania się we mnie i Narcyzę. Kiedy "matka" zauważyła moją niepewność, powiedziała:
-Och, Draco. Nie przejmuj się. Zrobię Ci tylko mały test, mający na celu sprawdzenie moich podejrzeń.- zaśmiała się dziwnie.- Tą kobietą się nie martw, nic ci nie zrobi.
Ponownie się zaśmiała i zamyśliła się na chwilę, po czym prawie że podskoczyła. Posadziła mnie zdezorientowanego na huśtawce.
-Draco, pokaż co potrafisz!- krzyknęła i klasnęła w dłonie. Skrzywiłem się, ale zacząłem się huśtać. Kiedy byłem dość wysoko, skoczyłem. Nie spadłem na ziemię. Delikatnie zleciałem, jakbym był unoszony przez jakąś niewidzialną siłę. Narcyza cieszyła się i biła brawo. Wydawało mi się to totalnie bezsensowne, ale któżby zrozumiał własną matkę. Zaśmiałem się.
-Draco, ty to pisarzem zostaniesz.-powiedziałem do siebie, będąc już na gruncie. Matka oderwała cały kwiat od łodygi i kazała mi otworzyć dłoń. Posłusznie wykonałem polecenie. Narcyza położyła na niej kwiatka. Jego płatki zaczęły zamykać i otwierać się jakby był to jakiś Nenufar na szybkim trybie. Narcyza była przeszczęśliwa.
-Draco! Teraz ostatnie zadanie!- krzyknęła.
-A potem będziesz jadł śniadanie!- dodała po chwili.- Ale mi się zrymowało!
Narcyza była denerwująca. Podeszła krok do kobiety, zachęcając mnie ręką żebym zrobił to samo. Z oporem, ale jednak ruszyłem w jej stronę.
-Draco. To ostateczna próba.-powiedziała matka dramatycznym tonem.- Pomyśl co chcesz żeby ona zrobiła.- powiedziała Narcyza i wskazała na białowłosą.
-Niech coś powie- pomyślałem. Po chwili kobieta odezwała się hipnotyzujacym głosem:
-Dzień dobry, Draco...
-Chciałeś żeby cię przywitała?- zapytała Narcyza zawiedziona.
-Skąd zansz moje imię?!- krzyknąłem rozpaczliwie, jednak zamiast odpowiedzieć, kobieta rozpłynęła się w powietrzu. Zupełnie jak we wczorajszym śnie. A może to nadal sen...?Obudziłem się na żółtawej kanapie w domku. Zastanawiałem się co tu robię. Kiedy zobaczyłem Narcyzę, westchnąłem. Natychmiast podbiegła do mnie, złapała za rękę i posadziła przy stole.
-Draco, dobrze się czujesz? - zapytała.
-T...tak. Czemu miałbym się źle czuć.- powiedziałem i zerwałem się z kanapy.
-Draco, tak bardzo się cieszę!- krzyknęła Narcyza, podniosła mnie do góry i zaczęła się kręcić. Byłem trochę zażenowany, ale matce najwyraźniej nie przeszkadzało to że nie macham rękami jak trzylatek. Po chwili położyła mnie spowrotem na ziemi.
-A z czego tak się mama cieszy?- zapytałem.
-Draco... mam dla ciebie wiadomość.
Zamilkłem na chwilę, kiedy Narcyza wzięła głęboki wdech.
-Jesteś czarodziejem!- krzyknęła bardzo głośno.
-...czarodziejem...?- byłem zdezorientowany.
-Tak Draco! Umiesz czarować, jak ja! I cała twoja nowa rodzina! Pojedziesz do szkoły!- widać było że jest szczęśliwa. W podskokach weszła do kuchni, wyjęła z kieszeni długi patyk, machnęła nim i na stole pojawiło się czekoladowe ciasto. Otworzyłem usta ze zdziwienia.
-Widziałeś to Draco? Za kilka lat będzie to dla ciebie pestka! -powiedziała i wyczarowała dwa talerze. Machnęła kilka razy różdżką i były na nich kawałki tortu. Jeden z talerzy zaczął szybować w moją stronę. Zręcznie go złapałem i położyłem na stole. Usiadłem i zacząłem powoli zjadać ciasto.-Draco. - powiedziała nagle Narcyza.
-Co takiego?- zapytałem.
-Jesteś czarodziejem, a nic nie wiesz o czarodziejskim świecie! Wszystko ci dzisiaj opowiem synku.- uśmiechnęła się.
-Bardzo chętnie.- byłem naprawdę podekscytowany. Chciałem wiedzieć jak najwięcej.
-Po pierwsze, podział ludzi na mugoli i czarodziejów, wiesz coś o tym?- zapytała. Pokręciłem głową.
-W takim razie powiem Ci tak. Czarodziej to czarodziej, a mugol to zwykły, niemagiczny człowiek. Twoja nowa rodzina nie szanuje mugoli. Ani szlam, kulturalnie nazywanych mugolaków. To czarodzieje brudnej krwi.-wyjasniła.
-Jak to brudnej?- zapytałem.
-Pochodzący od mugoli.- zrobiła krótką przerwę.- Jak ty. Ale ty jesteś szanowany, bo Twoja rodzina jest czystokrwista, czyli od pokoleń zupełnie czarodziejska.
-Rozumiem. To znaczy, że jesteśmy na "wyższym poziomie"?- spytałem.
-No i to jest Malfoy! W naszej rodzinie właśnie tak się mówi!- była wielce zadowolona. Uśmiechnąłem się krzywo.
-To znaczy że czarodziej urodzony przez mugola i czarodziejkę, jest półkrwi?
-Tak Draco. Mówi się czarownicę.- poprawiła mnie Narcyza. Lekko się zmieszałem, ale chyba mogłem popełniać błędy, bo znałem ten świat dopiero kilkanaście miunt...________________________________
Eloooooo! Powróciłam xD. Teraz jestem na Chorwacji, więc nie myślcie że rozdziały będą częściej. Dzisiaj taki trochę dłuższy ale mam nadzieję, że się wam podoba. Wogóle, zajrzyjcie do ogłoszeń, niedługo coś tam będzie.⚡Luna
PS: Sorry że nie ma nic w artbooku, postaram się to zmienić.
CZYTASZ
Szlama i...arystokrata? // Dramione || ZAWIESZONE
FanfictionOSTRZEGAM, BARDZO STARE I CRINGE'OWE Draco Malfoy, Malfoy, Malfoy, czystokrwisty Malfoy! Ale czy napewno? Jakie wyzwania stawia przed Draconem bycie "Malfoyem" i co przez to traci? Czy udawane, nagłe zerwanie znajomości z pewną dziewczyną i sławnym...