5

23 1 0
                                    

Do HARVARDU! Czy on powiedział HARVARD?! Skąd wziął na to tyle pieniędzy! A z resztą Pal licho.. On odjeżdża. będzie mieszkać tak daleko... Nigdy więcej go nie zobaczę. Wybiegłam na korytarz krzycząc jego imię, jednak już go tam nie było..  Świadomość, że straciłam człowieka, który jako pierwszy oswoił mnie z nową rzeczywistością przyprawia mnie o dreszcze.. Jak mam żyć bez mojego przyjaciela.. Ehh nie ważne za 3 godziny pojawi się Cody.. chyba warto by się przygotować. Założyłam luźne szare dresy na to długą białą bluzkę, moje ukochane conversy i uczesałam się w dwa bokserskie francuzy. Wprowadziłam jeszcze kilka poprawek, a czas minął niesamowicie szybko. Zanim się ocknęłam usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Cody. Otworzyłam drzwi w szerokim uśmiechu. Przytuliłam się do swojego CHŁOPAKA i zaprosiłam do środka.

- Hejciaaa! - powiedziałam z radością.

- Hej.. - spojrzał na mnie z obrzydzeniem i oglądał mnie dokładnie.

- Coś się stało?

- No wiesz sądziłem, że skoro jesteś dziewczyną powinnaś ubierać się delikatnie, a nie jak jakiś jebany dres. - spojrzałam na niego z ironicznym zaciekawieniem.

- EE okej. Napijesz się czegoś?

- Serio przyszedłem tu, żeby się czegoś napić?!

- A myślałeś, że co?!

- No wiesz.. jak dziewczyna proponuje, żeby do niej przyjść oznacza to zwykle ruchanko,  jeśli wiesz co mam na myśli - uśmiechnął się zadziornie.

- Może udam, że tego nie słyszałam - mówię obrażona. - Kawy?

- Wiesz co właściwie to już idę.

- Ale dopiero przyszedłeś...

- Sorka memorka myślałem, że będzie warto tu przychodzić - Wstał i kierował się w stronę drzwi.- A więc no chyba z nami koniec..

- TAA..- powiedziałam nie wiele myśląc. - Znaczy co! Nie! czekaj!

- Nie mam po co dziewczynko.

- ZROBIĘ TO.

- Że co słucham? - nie usłyszał.

- Mówię, że to zrobię. - Powtarzam.

- No to do roboty - powiedział zadziornie.

Uprawialiśmy seks z jakąś godzinę. Był to mój pierwszy raz i chce o nim zapomnieć jak najszybciej. Zawsze marzyłam żeby zrobić TO z osobą, którą szczerze kocham ale widocznie tak było mi pisane w moim życiowym scenariuszu... Po skończonej "przyjemności" chłopak uznał, że było miło ale się skończyło i że z nami koniec. Wyobraźcie sobie co czułam. Pełna smutku i zażenowania wyrzuciłam go za drzwi i zaczęłam płakać w poduszkę. Nie mam już nikogo.. NIKOGO. "Tyler gdzie jesteś?"- rozlegało się w moich myślach. 

ZARAZ, ZARAZ TYLER JESZCZE NIE WYJECHAŁ! JADĘ DO NIEGO!! Szybko zadzwoniłam po taxi i w swoich dresach zeszłam na parking.

-Dzień dobry!! Do tych starych garaży proszę!

-A ulica panienko?

- Emm Marszałkowska?! chyba tak..

- Dobrze, dobrze

Jechaliśmy dobre 10 minut. Całkiem dobrze nam się rozmawiało mimo, że był to ktoś zupełnie obcy.

- Dziękuję ile płacę?

-Dziś już ci podaruję, widzę że się spieszysz.

-Dziękuję bardzo! Jest Pan baaardzo miły!

Biegłam szybciej niż formuła 1. Zapieprzałam pomiędzy garażami, by odszukać Tylera, mojego najlepszego przyjaciela na zawsze!

PUK PUK! Zapukałam pospiesznie w drzwi od garażu (domu Tylera). Bramę otworzył mi Tyler bez koszulki i w dresach. O BOOOŻE NIE WIEDZIAŁAM ZE ON MA TAKIE MIĘŚNIE.

- O hej! Cody już poszedł? - powiedział ironicznie.

- Taa zdążyłam się z nim przespać i mnie zostawił...

- Wiedziałem, że tak będzie.. NIE MOZESZ KAŻDEMU UFAĆ BEZ GRANIC LISA PROSZĘ CIĘ BĄDŹ ROZSĄDNA.

-Ale czy ja zawsze muszę być rozsądna! W królestwie też mi co chwilę to powtarzają!

- Zaraz co?

- Coś nie tak?

- KROLESTWIE?

- Ugh.. nie o to.. Królestwem nazywam mój rodzinny dom - skłamałam i zręcznie się wymigałam. Uff..

- A no okej.. Wejdziesz?  Zimno się robi.

- Tak, chętnie - powiedziałam z uśmieszkiem.

Usiadłam na łóżku i spojrzałam na niego zastanawiającym wzrokiem.

- hmm?

- A więc Harvard?

- Dokładnie! Rzadko dostaje się stypendium o tak wysokiej wartości.

- Gratuluję! - rzuciłam się na niego ze śmiechem i przytuliłam. Upadłam na niego z taką siłą, że razem upadliśmy na podłogę. Nie wiem jak to się stało, ale to on wylądował na mnie. Było całkiem zabawnie i.. słodko. 

Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Nasze twarze były od siebie oddalone zaledwie o kilka centymetrów. Czułam jego oddech na swoich ustach a on mój. Było tak romantycznie, że miałam ochotę go pocałować. Jednak on naglę się podniósł. Podał mi rękę bym mogła wstać, otrzepał się i ze śmiechem dodał:

-EJJ ale ja tam chce dojechać w całości haha

- No to chyba będzie z tym problem... - również zażartowałam.

- Kiedy wyjeżdżasz?

- Jakieś 6 miesięcy

- To dość długo..

- EE tam jakoś się doczekam.

- Widzisz to teraz jak cię połamię to zdążysz wyzdrowieć!!

- A tylko spróbuj łajzo ty!

- UGGHHH!

- Haha jesteś taka słodka gdy się złościsz maluszku

- NIE JESTEM MAŁA TYLKO NISKA.- powiedziałam ze złością. W ogóle to dziś u ciebie śpię

- no okejj, ewentualnie pozwolę hhahah 



GRA O WSZYSTKOOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz