Wielkie wejście

3K 167 16
                                    

~*~*~*~*~*~*~*~*~

Uczniowie powoli wlewali się do Wielkiej Sali ciekawi nowego nauczyciela historii magii. Byli bardzo zdziwieni, ponieważ jedno krzesło i dzisiejszego dnia było puste. Nauczyciele mieli równie ciekawe wyrazy twarzy, a Dumbledore uśmiechał się i zdawał w ogóle nie przejmować napiętą atmosferą, bo wesoło gawędził z Minerwą McGonagall. Wszyscy zajęli się jedzeniem lub wdali w dyskusje na temat zastępcy profesora Binnsa. Sam duch z przyzwyczajenia opowiadał Rolandzie o którejś tam z kolei wojnie goblinów. Czarownica nawet nie udawała zainteresowania, ale to mu nie przeszkadzało, gdyż dalej ciągnął historię. Po pewnym czasie chyba sobie przypomniał, że nie musi już męczyć tych biednych dzieci nudnymi opowieściami podczas lekcji, więc udał się w sobie tylko znanym kierunku. Uczta trwała od dobrych dziesięciu minut, gdy nagle po pomieszczeniu rozniósł się wielki huk. Wszystkie oczy zwróciły się w kierunku drzwi. Stała tam piękna kobieta przed trzydziestką. Miała długie brązowe włosy lekko rozwiane i niebieskie oczy. Usta pomalowe czerwoną szminką obdarzały wszystkich promiennym uśmiechem. Miała ciemnozielone skórzane spodnie, które były lekko przybrudzone na nogawkach, czarne buty, które wyglądały na grube, ale zarazem wygodne, brązową koszulkę na ramiączka. Nie była ona brudna, ale wyglądała jakby wiele przeszła, a przez ramię miała przewieszoną brązową torbę, która miała chyba dużą zawartość, bo była wypchana. Cały ten strój nie pasował ani trochę do ładnego makijażu kobiety, a ta kobieta nie pasowała z wyglądu do tego miejsca, bowiem to ona miała być nową nauczycielką. Szybkim krokiem ruszyła w kierunku dyrektora, który podniósł się z miejsca i wyszedł jej na przeciw.
- Dzień dobry dyrektorze - cała sala był tak cicho, że każdy bardzo dobrze mógł usłyszeć jej melodyjny głos.
- Witam cię Lilith - Dumbledore podał jej rękę na przywitanie - jak tam podróż moja droga? - posłał jej zmartwione spojrzenie, które dostrzec mogła tylko ona.
- No właśnie przepraszam za spóźnienie, ale hmm...nastąpiły niespodziewane okoliczności, które utrudniały mi przybycie, ale szybko się z nimi uporałam - posłała mu niewinny uśmiech, na co jego prawa brew podjechała automatycznie do góry.
- Cóż cięszę się, że wreszcie dotarłaś. Po kolacji zapraszam cię na herbatkę. Mam nadzieję, że opowiesz mi wtedy o tych komplikacjach - puścił jej oczko - a teraz zapraszam do stołu, pewnie jesteś głodna - dyrektor wskazał jej ręką krzesło, kobieta spojrzała na nie, ale stała jeszcze chwilę obok Albusa - Moi drodzy przedstawiam wam nową nauczycielkę historii magii - profesor Lilith Vablatsky - rozległy się głośne brawa, a Dumbledore wrócił na swoje miejsce. Lilith usiadła między mężczyzną odzianym w czerń, a kobietą w białych, krótkich włosach o niebieskim kolorze szat. W tej chwili, jakby ktoś nagle wcisnął guzik i włączył z powrotem głos. Co chwilę jakiś uczeń odwracał się w stronę nowoprzybyłej i szeptał coś do przyjaciół.
Wygląda jakby wypuścili ją dopiero z dżungli - pomyślał Severus.
- Bo tak jest profesorze - uśmiechnęła się do niego pokazjąc przy tym idealnie białe zęby - Dopiero co wróciłam z dżungli. Muszę przyznać, że strasznie parno w tych afrykańskich lasach równikowych - mężczyzna starał się nie pokazywać, jakie wrażenie wywarła na nim ta cała Vablatsky. Nie wiedział czy ma być przerażony, o ile takie określenie można zastosować w stosunku do Postrachu Hogwartu, czy może ma być pod wrażeniem.
- Jeżeli mogę zapytać to skąd pani wie co pomyślałem? - wycedził przez zęby. Jednka mimo podziwu przede wszystkim nie podobało mu się, że ktoś może szperać w jego umyśle.
- Nie musi się tak pan denerwować - puściła mu oczko, na co wykrzywił twarz w dziwnym grymasie. Kobieta na ten widok się zaśmiała, co zaskutkowało głośnym prychnięciem - po prostu pana myśl była tak wyraźna, że ciężko byłoby jej nie odczytać. Mogłabym stwierdzić nawet, że wysyłał pan nieświadomie ten przekaz, gdyby nie to, że ma pan świetne mury obronne do swojego umysłu... - Severus dziękował w tej chwili, że jest wyśmienitym szpiegiem, gdyż gdyby nie lata treningu z pewnością w tej chwili jego szczęka rysowała posadzkę. Szybko jednak odzyskał rezon i dalej kontynuował tę niecodzienną wymianę zdań.
- Zna się pani na oklumencji i leglimencji? - podniósł jedną brew.
- Coż, ja znam to pod inną nazwą, ale można tak powiedzieć - zamyśliła się na chwilę - Lilith Vablatsky - podała rękę Mistrzowi Eliksirów, uśmiechając się przy tym czarująco. Nie wiedziała niestety, że na tego człowieka żadne tego typu gesty nie działają. A przynajmniej nie działają w pozytywny sposób. Mężczyzna popatrzył na jej wyciągniętą dłoń z nieukrywaną niechęcią.
- Severus Snape - w końcu podał jej rękę.
- Jest mi bardzo miło profesorze Snape pana poznać. Wiele dobrego o panu słyszałam - uniósł prawą brew.
- Cóż ja niestety nie mogę tego samego powiedzieć - uśmiechnął się kpiąco. Myślał, że kobieta się obruszy i obrazi, ale ona tylko się zaśmiała.
- Niebywałe poczucie humoru - udawała, że ściera jedną łezkę - myślę, że się dogadamy profesorze.
- Niech się lepiej pani nie zabiera za rzeczy, które pani nie wychodzą - zwęził niebezpiecznie oczy - myślenie zdaje się nie jest pani mocną stroną - otwierała już usta by odpowiedzieć na tę wyraźną drwinę z jej osoby, ale ktoś ją uprzedził.
- Severus jak zwykle uroczy i ociekający jadem. Typowy Ślizgon - profesor Hooch uśmiechnęła się do nowej koleżanki - nie przejmuj się nim Lilith on już ma taki urok osobisty - na jej słowa Mistrz Eliksirów prychnął, a młodsza kobieta się zaśmiała.
- Zdążyłam już zauważyć.
- Powiedz mi kochana twoje nazwisko - zrobiła nieokreślony ruch ręką - Vablatsky. Słyszałam kiedyś o Kasandrze Vablatsky. Czy to twoja rodzina?
- Cóż muszę przyznać, że jest to moja prababka.
- Czyli miałaś jasnowidzkę w rodzinie? - podniosła obie brwi.
- No to mamy już dwie wariarki - skwitował nie bez satysfakcji Severus.
- Czyżby ktoś o mnie mówił? - zapytała lekko nieobecny głosem profesor Trelawney, która stanęła za Snapem, na co ten przysunął się, jak najbliżej krawędzi stołu - o Lilith moje kochane dziecko co ty tu robisz? - bardzo się zdziwiła na jej widok. Chyżby ktoś nie słuchał dyrektora?
- Pracuję ciociu - uśmiechnęła się i przytuliła wróżbitkę.
- Ciociu?!? - prawie krzyknęli w tym samym czasie Rolanda i Severus.
- Tak - potwierdziła Sybilla - to moja jedyna rodzina, a przynajmniej jedyna z którą utrzymuję kontakt.
- Nic dziwnego - szepnął pod nosem Nietoperz - ciągnie swój do swego - profesor Hooch i Vablatsky zaśmiały się pod nosem, a profesor Trelawney poprawiła okulary i tupnęła nogą.
- No wiesz co Severusie, skończyłbyś... - nie dokończyła, bo zjawił się dyrektor, wręczył nowej nauczycielce plan zajęć i dyskretnie pokazał czwórce belferów prawie już pustą salę. Wszyscy szybko się zerwali i popędzili na lekcje. Brązowowłosa spojrzała na pergamin i zobaczyła, że za dziesięć minut zaczyna swoją przygodę, jako pedagog.
Pierwsi są piątoroczni Gryfoni i Ślizgoni, cudownie. Strzeż się Hogwarcie, bo nadchodzi era Czarnej Lilith...

~*~*~*~*~*~*~*~*~*

Hejo Miśki!
Zaczynamy przygodę z Severusem. Let's go! 💚💖💚💖💚

Lilith, nie Lily / S.S. Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz