~°~°~°~°~°~°~°~°~
Następnego dnia Lilith obudziła się wypoczęta i z nowym zapałem do pracy. Szybko się przebrała i poszła na śniadanie. Gdy zamykała drzwi do ganinetu zauważyła Remusa, który stał oparty o ścianę, jakby na kogoś czekał. Był akurat odwrócony, więc nie usłyszał kobiety, która rzuciła wiele zaklęć nie tylko ochronnych, ale także te wyciszające. Podeszła "na paluszkach" do mężczyzny i cicho szepnęła mu do ucha:
- Czyżbyś mnie wyczekiwał Remusie? - zapytała cicho, przy okazji delikatnie dmuchając mu w płatek ucha. Ten szybko się odwrócił, a w odruchu zaczął poszukiwać różdżki, ale widząc Lilith przestał i lekko się zaczerwienił - Szuka pan tego panie Lupin? - dziś brązowe usta kobiety ułożyły się w uśmiech, a w ręce trzymała magiczny patyk, który jak się okazało nie należał wcale do niej - Nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią, a dał się podejść, jak małe dziecko - na te słowa Remus poczerwieniał jeszcze bardziej, co wywołało cichy śmiech panny Vablatsky. Po chwili kobieta oddała mu jego własność - Stała czujność - puściła mu oczko.
- Mówisz zupełnie, jak Moody - zaśmiał się wilkołak, ale wciąż był zaróżowiony na twarzy.
- Alastor Moody? - zapytała Lilith, a oczy jej dziwnie zabłysły.
- Tak. Znasz go? - zdziwił się Lupin. Prawdę powiedziawszy nigdy wcześniej nie słyszał o tej kobiecie, podobnie, jak każdy nauczyciel, gdy dowiedział się o tym pomyśle dyrektora. Nawet Minerwa nie miała pojęcia kim ona jest. Twierdziła, że nigdy ta osoba nie uczęszczała do Hogwartu, czyli musiała mieszkać w innym kraju, więc skąd może znać Szalonookiego?
- Nie - zaśmiała się - ale chciałabym go poznać. Dużo o nim słyszałam. Podobno jest najlepszym aurorem w Anglii. Swoją drogą to zabawne, że mamy takie same powiedzonka. Zasłyszałam je chyba kiedyś od cioci Sybilli... - brązowowłosa się rozgadała. Nie miała zbyt wielu znajomych, była raczej introwertykiem, ale potrafiła nawiązywać znajomości lub coś załatwić bez problemu. Lubiła czasem porozmawiać, czy się pośmiać z kimś miłym. Całe dnie spędzała wśród dziczy lub starych ksiąg. Nic dziwnego, że nabrała kilku... powiedzmy nietypowych nawyków, ale specjalnie się tym nie przejmowała. Słyszała, że wybitne umysły mają swoje "ułomności" i nic dziwnego, każdy potrzebuje jakiejś odskoczni od rzeczywistości. Jednym z najlepszych przykładów jest właśnie sam Albus Dumbledore. Lilith miała wahania nastrojów. Jednego dnia tryskała energią, mogła po prostu przenosić góry, a drugiego wszystko ją denerwowało, dosłownie niszczyła swoje ukochane przedmioty, dobrze, że mieszka lub podróżuje sama. A na dodatek czasami zachowuje się jakby miała kilka latek, jak taka mała dziewczynka, jest urocza i się wygłupia, ale to wtedy, gdy ma wyśmienity humor, a kiedy indziej zachowuje się, jak doświadczony przez życie staruszek, mimo że sama przeszła w swoim życiu niemało. Takie skrajne zachowania nie były dla niej niczym nienormalnym. Ona to potrafiła kontrolować, ale nie chciała. Chciała znów być dzieckiem. One nie mają poważnych problemów, nie muszą się martwić poważnymi sprawami, a co najważniejsze żadni przeklęci dyrektorzy nie dają tak zwanych "mission impossible". Pragnęła znów mieć te naście lat, chciaż od kiedy pamiętała musiała być dorosła, więc teraz odczuwa tego skutki. Nic dziwnego, że zareagowała tak, a nie inaczej w sytuacji...ale o tym później.
- Sybilla słyszała to powiedzenie? Ale przecieć ona nie jest w Za...- Remus uciął w połowie zdania, gdyż zdał sobie sprawę, że i tak powiedział za dużo. Mentalnie strzelił w sobie w twarz. Kobieta może jest miła, ale przybyła tu na polecenie Ministerstwa, a to nie wróży nic dobrego.
- Chciałeś powiedzieć " Zakon Feniksa"? - uśmiechnęła się zadziornie brunetka, wilkołak nawet już nie krył zdziwienia - Nie martw się też należę do Zakonu, ale csi... Na razie to tajemnica - puściła mu oczko, a Lupin nie wiedział czy robi to specjalnie, czy to taki nawyk - A poza tym ciocia kiedyś się podkochiwała w panie Moody, ale tego też nie wiesz - kobieta szepnęła konspiracyjnie, a za chwilę zaśmiała się na widok wyrazu twarzy drugiego profesora. Wilkołak miał szczękę opuszczoną tak nisko, jak tylko się dało, a zielone oczy były rozszerzone i kryło się w nich niedowierzanie - Teraz zdaje się, ma inny obiekt... zainteresowania - zachichotała uroczo.
- Em...yy..znaczy - Remus nie wiedział co powiedzieć, więc zaczął się jąkać. Bo wy na jego miejscu co byście niby zrobili?
- Oj Remusie, Remusie... Jesteś taki uroczy - westchnęła teatralnie, uśmiechając się szeroko, czym wprawiła go w jeszcze większą dezorientację - To co? Idziemy na śniadanie? Chyba zrobiło się już późno.
- Tak, tak chodźmy - powiedział, jakby machinalnie. Szli chwilę w ciszy. Lupin analizował, to co się właśnie wydarzyło. Chciał rozgryźć tę kobietę, ale nie potrafił, jedno spotkanie to za mało, a nawet sto spotkań to byłoby za mało. Coś go ciągnęło do niej, ale nie wiedział co. Nieustannie krążyła, gdzieś w jego podświadomości. Ona myślała o pierwszej lekcji z siódmorocznymi Gryfonami i Ślizgonami. Do Wielkiej Sali weszli przez boczne drzwi. Ich późne przybycie zainteresowało nauczycieli i kilku uczniów siedzących bliżej ich stołu, ale najbardziej zaoferowani i podekscytowani przybyciem nowej pani profesor byli bliźniacy, ale ona nie miała o tym pojęcia, podobnie jak resztą osób przebywających w sali. Jedynie Ginewra i Hermiona coś podejrzewały, ponieważ byli bardziej spokojni, ale ciągle się uśmiechali i to w ten sposób, sposób który mówi sam przez się, że coś kombinują. Dlatego dziewczęta uważnie przyjrzały się jedzeniu i piciu przed jego spożyciem. Fred i George śledzili każdy krok profesor Vablatsky, a ich uśmiechy powiększały się z każdym jej krokiem w stronę krzesła. Jeden z rudych nicponi wyciągnął różdżkę i gdy tylko kobieta zamoczyła usta w pomarańczowym płynie, który znajdował się w jej pucharku, z magicznego patyka chłopaka wystrzeliły iskry. Uformowały one napis: "Witamy nową nauczycielkę w Hogwarcie. Wspaniali bracia Weasley". W tym samym czasie wydarzyło się kilka rzeczy na raz. Po sali rozniosły się gromkie wiwaty, które po chwili przerodziły się w śmiechy. Nauczyciele nie wiedzieli co je wywołało, (a może kto?) ale zaraz się o tym przekonali. Lilith była kompletnie zdezorientowana. Uczniowie zaczęli pokazywać w jej stronę palcami. Spojrzała na pozostałych członków grona pedagogicznego. Albus śmiał się cicho pod nosem, jak inni, jedynie Minerwa zacisnęła usta w wąską kreskę, a Severus wciąż miał obojętny wyraz twarzy. Co nie znaczy, że ta dwójka wcale nie była rozbawiona, jednak nie chcieli pokazać swoich emocji i rzecz jasna stracić swoich imge'ów. Lilith zerknęła na swój strój i zastygła w wyrazie przerażenia. Aby się upewnić, że nie ma żadnych omamów, przetransmutowała widelec w lustro. Miała czerwoną skórę, złote włosy i oczy, a strój składał się z długiej szaty, która miała przypominać futro lwa. Młoda kobieta uśmiechnęła się do swojego odbicia.
Ciekawe kim są ci bracia Weasley. Nie powiem, oryginalny pomysł...
McGonagall ruszyła zamaszystym krokiem w kierunku stołu swoich podopiecznych, a to nie znaczyło dla nich nic dobrego. Lilith postanowiła dołączyć do koleżanki, ciągle chichocząc ze swojego wyglądu stanęła obok wściekłej Minerwy. Wszystkie szepty ucichły, a nauczycielka rozpoczęła swoją tyradę.
- Panowie Weasley - wycedziła ich nazwisko przez zęby - jest początek roku, a już otrzymujecie szlaban i minus trzydzieści punktów od Gryffindoru - westchnęła już zrezygnowana. Nie wiedziała, jak zapanować nad tymi huncwotami. Na to określenie, uśmiechnęła się dosłownie niezauważalne.
Ach, te stare czasy... Czas jest taki nieubłagany.
- Ależ pani profesor - zaprotestował jeden z bliźniaków, wstając z ławki.
- Nie zrobiliśmy nic złego - wsparł brata drugi z rudzielców.
- A czy wygląd profesor Vablatsky to nic w takim razie? - zacisnęła wargi. Lilith pomyślała, że starsza czarownica byłaby naprawdę ładna, gdyby się częściej uśmiechała.
- W takim wydaniu wygląda dużo lepiej - stwierdził z przekornym uśmiechem Fred.
- I jest chlubą Gryffindoru - dodał George.
- Wreszcie jakiś nauczyciel zacznie może bardziej nas doceniać - ten wyraźny przytyk dotyczący niesprawiedliwości Snape'a, spowodował, że wspomniany wyżej mężczyzna zaczął powoli wstawać z krzesła, ale w porę powstrzymał go Dumbledore, który postanowił włączyć się do dyskusji.
- Moi drodzy pohamujmy emocje - obdarzył wszystkich promiennym uśmiechem - panowie to wspaniale, że powitaliście nową panią profesor w taki spektakularny sposób - bliźniacy przybili sobie piątki, a McGonagall zgromiła przełożonego wzrokiem - jednak musicie ponieść karę, ale zanim to ustalimy chcielibyśmy się dowiedzieć kiedy... hm efekt waszego pomysłu zniknie - puścił oczko sprawcom tego całego zamieszania.
- Cóż lojalnie donosimy...
- że ten przewspaniały efekt...
- powinien się ulonić...
- po 48 godzinach... - zakończył Fred, a wszyscy wytrzeszczyli na nich oczy. Minerwa otwierała już usta, by wydrzeć się na nich, ale uprzedziła ją do tej pory milcząca Lilith.
- Spokojnie pani profesor - położyła dłoń na ramieniu starszej koleżanki - panowie Weasley z pewnością bardzo dobrze odpracują swój szlaban u mnie. Dziś od razu po kolacji. Liczę, że szybko odnajdziecie mój gabinet, skoro jesteście tak utalentowani - uśmiechnęła się do nich przyjaźnie, co zaskoczyło chłopców. Powinna raczej się na nich wydzierać i takie tam, a ona wydawała się rozbawiona całym tym przedstawieniem - A tak swoją drogą lwia skóra mi nie pasuje - puściła im oczko, a Fred i George pomyśleli, że znaleźli chyba nowego sojusznika w żartach i że kara nie może być taka straszna, skoro nauczycielka historii magii wydaje się w porządku.
- Skoro wszystko już ustalone czas chyba ruszać na lekcje - klasnął w dłonie dyrektor - Minerwo znajdziesz jakiś sposób, żeby odczarować Lilith - zapytał przyjaciółki Albus, gdy w sali zostali sami nauczyciele.
- Spróbuję - westchnęła surowa belferka, wyciągając różdżkę. Szeptała jakieś inkantacje i robiła skomplikowane ruchy rękoma. Po chwili wciągnęła głośno powietrze i stwierdziła, że nic nie może na to poradzić.
- Severusie mógłbyś...? - Dumbledore wskazał ręką na niegdyś brunetkę.
- Ale po co? - skrzywił się - I tak jej już nic nie pomoże. Chociaż teraz przyznaję wygląda okropnie.
- Severusie - obruszyła się Pomona stojąca obok Filiusa.
- No co? - wzruszył ramionami - Nie moja wina, że głupia nie sprawdza co pije - warknął. W jego naturze nie leżało pomaganie, tak myślał on sam, jak i inni (ale my wiemy, że to nie prawda).
- Severusie proszę - spojrzał na niego karcąco, tym razem Albus.
- No już, już. Nie ma co się pieklić...- podwinął rękawy zrezygnowany - bo zaraz będzie równie czerwoni, jak ta idiotka.
- Profesor, jak zwykle uroczy i czarujący - pokręciła głową owa "idiotka", a Remus mógł przysiąc, że widział jak przewraca złotymi oczami.
Nawet jej w nich ładnie, ale ja wolę te niebieskie, piękne fale - pomyślał wilkołak, coraz bardziej zaintrygowany nieustannie uśmiechającą się kobietą. Na jej słowa Mistrz Eliksirów prychnął, lecz zabrał się za odczynianie uroku. Pozostali nauczyciele przyglądali się temu zainteresowani.
- Nie wiem co zrobili ci kretyni Weasley, ale nie da się wrócić jej w miarę znośnego wyglądu - zmarszczył czoło sfrustrowany Nietoperz. Lilith stwierdziła, że nie ma sansu dalej próbować i że jakoś wytrzyma te dwa dni. W ten sposób zyskała sobie uzanie u nowych kolegów z pracy. Żwawym i wesołym krokiem ruszyła na pierwszą tego dnia lekcję i to właśnie z uczniami wśród których będzie para rudych dowcipnisi...~°~°~°~°~°~°~°~°~
1700 słów 😊
Teraz pozostaje już tylko czekać na szlaban 💪😏😂💖 no i komentować, krytykować i co tam jeszcze chcecie 💞😍💚😜😘
CZYTASZ
Lilith, nie Lily / S.S.
FanfictionW Hogwarcie zaczyna pracować nowa nauczycielka. Niby w tym nic dziwnego, ale to tylko pozory, ponieważ ma uczyć historii magii. Dlaczego Dumbledore postanowił zamienić Binnsa, na lepszy model? W jakim celu zatrudniać kogoś na miejsce ducha? Co ma w...